Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy działania PIO zmierzają wprost do referendum w sprawie odwołania prezydenta Piotrkowa i radnych?

Aleksandra Tyczyńska
Na ulicach miasta pojawił się w ostatnich dniach baner uderzający w prezydenta. Krzysztof Chojniak tę akcję, jak i działania PIO, uznaje za kolejny atak na urząd, którego autorom chodzi o własny interes
Na ulicach miasta pojawił się w ostatnich dniach baner uderzający w prezydenta. Krzysztof Chojniak tę akcję, jak i działania PIO, uznaje za kolejny atak na urząd, którego autorom chodzi o własny interes Dariusz Śmigielski
Grupa mieszkańców zawiązała nieformalną grupę pod nazwą Piotrkowska Inicjatywa Obywatelska. Zapowiada otwartą krytykę i rozliczanie włodarzy trybunalskiego grodu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że te działania zmierzają wprost do referendum w sprawie odwołania prezydenta Piotrkowa i radnych
.


Obłudny prezydent, który za wszelką cenę chce utrzymać się na stanowisku, uzależnieni od niego radni, niegospodarność, bieda, brak rozwoju - taki obraz Piotrkowa Trybunalskiego nakreślili przedstawiciele nowego, nieformalnego ugrupowania Piotrkowska Inicjatywa Obywatelska, na konferencji prasowej w Rynku Trybunalskim. Obraz to prawdziwy, czy oparty jedynie na populistycznych hasłach, które w efekcie mają doprowadzić do referendum w sprawie odwołania prezydenta Krzysztofa Chojniaka i Rady Miasta Piotrkowa? Jaka będzie reakcja prezydenta?


- Tworzymy PIO, by rozliczać i kontrolować prezydenta Krzysztofa Chojniaka, ponieważ nie robi tego Rada Miasta - mówił jeden z członków PIO, Marcin Pampuch, były rzecznik byłego prezydenta Waldemara Matusewicza. - Dlaczego tego nie robi? Bo została, według nas, ubezwłasnowolniona. Radni są zastraszeni, boją się o swoje i członków swoich rodzin stanowiska i apanaże. Będziemy obnażać to, jak bogacą się najważniejsi urzędnicy nie wykonując należycie swoich obowiązków - zapowiedział dodając, że w ocenie PIO obecna sytuacja zagraża lokalnej demokracji.


Przedstawiciele piotrkowskiej inicjatywy w osobach Marcina Pampucha, miejskiej radnej Katarzyny Gletkier i piotrkowskiej fizjoterapeutki Aleksandry Rozpędek, nie chcąc być gołosłownymi, przedstawili manifest złożony z pięciu punktów, które chcą rozwijać na spotkaniach z mieszkańcami trybunalskiego grodu. Pierwsze zatytułowane "Dlaczego Piotrków protestuje" odbędzie się już w najbliższy poniedziałek o godz. 17 w siedzibie Uniwersytetu Jana Kochanowskiego.


- Tylu protestów w tym mieście jeszcze nigdy nie było, prezydent lekceważy mieszkańców - podkreślił Pampuch, przywołując przykłady uczniów i rodziców protestujących przeciw przenoszeniu siedziby IV LO, czy kupców spod "Kwadratu" popieranych przez mieszkańców, którzy nie mogą doprosić się zalegalizowania ich targowiska.


Członkowie PIO przywołali przykłady - ich zdaniem niegospodarności, która razi mieszkańców - jak murek w Rynku za milion złotych, remont elewacji wieży ciśnień za kolejny milion, schronisko dla bezdomnych zwierząt za 2,5 mln zł, modernizację oczyszczalni za 200 mln zł, czy dokumentację biblioteki za 1,5 mln zł, która być może nigdy nie powstanie.


- Koszty utrzymania, takie jak ceny wody i ścieków, wywozu śmieci, podatek od nieruchomości, bilety MZK, ceny parkingów miejskich, które zależą wyłącznie od władz miasta, stale rosną - dodała Katarzyna Gletkier. - Ceny wody i ścieków przez trzy lata wzrosły aż o 45 proc. Przez ten czas inflacja o 15 proc., a płace o 19 proc.


Gletkier dodała, że radni, którzy się temu sprzeciwiają, nie mają siły przebicia w radzie.


- Jestem tego przykładem, kiedy byłam bliżej prezydenta i podnosiłam rękę, tak jak tego oczekiwał, byłam przewodniczącą komisji kultury i kultury fizycznej, kiedy zagłosowałam przeciw podwyżkom podatków, zostałam odwołana - dodała.


PIO, według informacji Pampucha, liczy na razie 10 osób, ale przyłączają się kolejni. Na pytanie, czy stoją za banerami, które co jakiś czas pojawiają się na ulicach miasta (wytykające prezydentowi zakup służbowego auta, zamiast obiadów dla biednych dzieci, zakup hali balonowej od rodziny radnego w zamian za poparcie, czy wreszcie ostatnio - zarobienie "na urzędzie" ponad milion zł), nie odpowiedział wprost. Zaznaczył, że PIO zgadza się z taką formą krytyki władzy, ale że jest ona dziełem grupy piotrkowskich biznesmenów, którzy mogliby przyłączyć się do PIO. Można jednak przypuszczać, że PIO i owa "tajemnicza" grupa biznesmenów to w zasadzie jedno, albo wręcz PIO jest kolejnym rodzajem happeningu tej grupy.


Niewykluczone też, że te działania zmierzają do zbierania podpisów za ogłoszeniem referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta i radnych.
- Jeśli niezadowolenie będzie rosło, jeśli mieszkańcy zdecydują, że referendum jest potrzebne, to się odbędzie i prezydent zostanie odwołany - powiedział Pampuch zaznaczając, że zbyt wcześnie by o tym mówić. 


Sam prezydent natomiast sprawę skomentował przesyłając swoje stanowisko w mailu do naszej redakcji: "Jest to kolejny atak na urząd prezydenta miasta, w którym autorom chodzi o własny interes. Parcie do przejęcia władzy jest tak silne, że ciągle chwytają się kłamstw i manipulacji. Miasto rozwija się, pozyskujemy pieniądze na inwestycje, budujemy i remontujemy - to nie podoba się autorom kampanii. Takie pokrętne działania pozbawione są merytorycznych argumentów. Wysokość mojego wynagrodzenia za pracę ustalają radni i nie jest dla nikogo tajemnicą. Dlatego intencja autorów pozostaje czytelna. Wmówić piotrkowianom, że wyciągam korzyści "na urzędzie". Godzi to w moje dobre imię, dlatego rozważam skierowanie sprawy do odpowiednich organów".


Ubezwłasnowolniona z kolei nie czuje się radna Jadwiga Wójcik z prezydenckiej koalicji. 


- Jest demokracja, każdemu wolno krytykować, ale niestety jest coraz więcej tych, którzy opluwają innych bez powodu - mówi radna Wójcik. - Te działania można odczytać jako atak na prezydenta wybranego przecież w wolnych wyborach. Skąd też ta krytyka radnych popierających prezydenta? Ja nie czuję się ubezwłasnowolniona, ani uzależniona. Na lodowisku pracuje jedna osoba z mojej rodziny, ale wiem, że wyleci z pracy, jak źle będzie pracować, a nie jak ja zagłosuję tak, czy inaczej.


O tym, czy piotrkowska inicjatywa jest mieszkańcom potrzebna, czy chcą rozmawiać o problemach, przekonamy się w najbliższy poniedziałek. Tymczasem jednak zapytaliśmy jednego z najbardziej znanych piotrkowskich przedsiębiorców, jak ocenia zarządzanie Piotrkowem.


- Działania ekipy zarządzającej miastem oceniam bardzo źle - mówi Adam Banaszczyk, prezes firmy Emerson. - Przez ostatnich kilka lat nie zauważyłem żadnych inicjatyw, które przyczyniłyby się do rozwoju Piotrkowa i nie wynika to chyba z niechęci, lecz raczej z nieudolności rządzących. Niegospodarne wydawanie miejskich pieniędzy na takie projekty jak biblioteka, przepłacone schronisko dla zwierząt, kuriozalny zakup balonu czy wreszcie bezsensowny projekt oczyszczalni ścieków, gdzie za podwójną cenę miasto zakupi technologię z lat 70., doprowadzić może w najbliższym czasie do bankructwa miasta - dodaje.


- W urzędzie miasta jest typowo... urzędnicze podejście, nie ma inicjatywy, nie ma klimatu dla inwestycji - mówi inny znany przedsiębiorca, pragnący zachować anonimowość. - Nie utożsamiam się z działaniami jakiś grup protestujących, bo też nie interesuję się polityką. W Piotrkowie jest trudno, są wysokie podatki, które nie pomagają firmom się rozwijać, zwiększać zatrudnienie. Ale czy jest wyjątkowo źle na tle innych miast? Tego bym nie powiedział. Jest podobnie. 


od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto