Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lepper i Łyżwiński mają iść do więzienia za seksaferę

Marek Obszarny
Aneta Krawczyk triumfowała po ogłoszeniu wyroku
Aneta Krawczyk triumfowała po ogłoszeniu wyroku fot. Darek Śmigielski
Aneta Krawczyk płakała, Wanda Łyżwińska z trudem skrywała wściekłość. Pięć lat dla Stanisława Łyżwińskiego, dwa lata i trzy miesiące więzienia dla Andrzeja Leppera - ogłosił w czwartek Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim.

Tym samym po przesłuchaniu około 160 świadków na ponad stu rozprawach zakończył się trwający od 2008 roku jeden z najgłośniejszych procesów ostatnich lat. Sąd uznał, że obaj oskarżeni są winni niemal wszystkich zarzucanych im czynów.

Pojęcie seksafera w Polsce kojarzy się z jednym: seksualnym wykorzystywaniem działaczki przez partyjnych bonzów. Aneta Krawczyk oskarżyła prominentnych działaczy Samoobrony o gwałt, molestowanie i próbę usunięcia ciąży. Ci od początku zaprzeczali i publicznie ją znieważali. Andrzej Lepper mówił o niej jako "zboczonej kobiecie", która powinna "zapisać się do partii zboczonych kobiet". Stanisław Łyżwiński jako dowód swej niewinności pokazywał sekretny liścik od Krawczyk, w którym ta obiecywała mu spełnić najskrytsze sadomasochistyczne fantazje. Obaj sugerowali, że proces jest politycznym spiskiem wymierzonym w Samoobronę.

W akcie oskarżenia Łyżwińskiemu prokurator postawił zarzut zgwałcenia kobiety i wykorzystywania seksualnego działaczek Samoobrony, a Lepperowi - żądanie i przyjmowanie "korzyści o charakterze seksualnym" od działaczek partii.

Warto zauważyć, że po raz pierwszy w III RP kara bezwzględnego więzienia wymierzona została w Polsce byłemu wicepremierowi. Co prawda, do czasu uprawomocnienia się wyroku będzie chodził wolno, zapowiada zresztą odwoływanie się aż do wyczerpania całej ścieżki prawnej, ale zapewne pobyt w celi go nie minie. A jeszcze niedawno wspominał, że rozważa start w wyborach prezydenckich.

Obaj bohaterowie seksafery na sądowej sali w czwartek się nie pojawili. Lepper, odpowiadający z wolnej stopy, do Piotrkowa nie dojechał. Z celi piotrkowskiego aresztu nie chciał również przyjechać Łyżwiński, choć więzienny lekarz powiedział, że stan jego zdrowia na to pozwala (ma kłopoty z kręgosłupem).

Zjawiła się natomiast Aneta Krawczyk. Przed wejściem na salę nie była w stanie wydobyć z siebie ani słowa. Gdy jednak sąd ogłosił wymiar kary, uśmiechnęła się, a wreszcie rozpłakała w ramionach mecenas Agaty Kalińskiej-Moc.

- Na szczęście, skończyło się. Jestem bardzo zadowolona. Winni zostali ukarani, a tego od początku oczekiwaliśmy. Nic więcej dodać już nie trzeba. Było warto - komentowała Krawczyk. Dodała, że niczego nie żałuje. Zwłaszcza że... - Walczyłam nie tylko o siebie, ale o wszystkie molestowane kobiety.

Wanda Łyżwińska, żona byłego posła, zapewniała z kolei dziennikarzy, że jest spokojna, ale na jej twarzy malowała się z trudem skrywana wściekłość. - To orzeczenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że do sądu się idzie po wyrok, a nie po sprawiedliwość. Oczywiście, będzie apelacja - zapowiedziała. Dodała, że najważniejsze jest teraz dla niej, aby podjąć leczenie męża, który, jak stwierdziła, poszedł do więzienia o własnych siłach, a teraz jeździ na wózku inwalidzkim. - Wyrok był przygotowany, wszystko polegało tylko na wpisaniu daty. Nie było żadnej seksafery w Samoobronie. To wyrok na zamówienie - dodała żona Łyżwińskiego. Pytana, czy wciąż wierzy w wierność męża, odparła: - Tak, oczywiście, wierzyłam i wierzę.

Lepper w rozmowach telefonicznych z dziennikarzami podkreślał, że dalej będzie walczyć, aby oczyścić się z zarzutów. - Cały proces jest wymyślony. 230 świadków zeznawało. Nikt nie potwierdził wersji Anety Krawczyk. Krawczyk może wszystko. I tak wcześniej czy później wygram tę sprawę. W jakim my państwie żyjemy? Apelacja nawet do Strasburga - mówił wzburzony w TVN 24.

Opinia publiczna nie pozna uzasadnienia wyroku, bo sąd utajnił je, podobnie jak cały proces. Nieoczekiwanie postanowił w czwartek uchylić areszt Łyżwińskiemu. W areszcie przesiedział on niemal 2,5 roku, ale do celi wróci, jeśli wyrok się uprawomocni. Odsiedzenie kolejnych 14 dni pozwoli mu już ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie, bo minie połowa orzeczonej kary.

O godzinie 17.15 pod piotrkowski areszt podjechała karetka, aby zabrać Łyżwińskiego i odwieźć do domu w Grójcu.

Warto przypomnieć, że pierwszym skazanym w sprawie seksafery był Jacek P., były asystent Łyżwińskiego. - Mam w tej sprawie bardzo dużo do powiedzenia, ale niestety, jestem na warunkowym zwolnieniu - mówił dla TVN 24. Odsiedział półtora roku za próbę usunięcia ciąży u Anety Krawczyk za pomocą zastrzyku z oksytocyny.

Wyrok w jego sprawie zapadł w maju 2008 roku, piotrkowski sąd skazał Jacka P., byłego radnego Samoobrony w sejmiku łódzkim, na dwa lata i cztery miesiące więzienia. W styczniu 2009 roku Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok, ale kilka miesięcy później, po wyroku Sądu Najwyższego, karę złagodzono do dwóch lat. Po wyjściu z więzienia Jacek P. nadal utrzymywał, że padł ofiarą nagonki. Od samego początku, podobnie jak Lepper i Łyżwiński, nie przyznawał się do winy.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto