Bez ściemniania. Więcej światła! Felieton Pawła Lareckiego

Wcześniej, kiedy pracował tam oddział banku, wisiała nad urządzeniem kamera monitoringu, a nad wejściem świeciła lampa sodowa. Odkąd bank zwinął żagle, pozostawiając bankomat, kamera znikła, lampa też.


W godzinach wieczornych i nocnych, kiedy panują egipskie ciemności, korzystający licznie z maszyny obawiają się nie tylko o wypłacaną gotówkę, karty i portfele, ale po prostu - o zdrowie i życie! Pies z kulawą nogą nie odpowiedział. Pewnie gdybym pisał z imiennego konta, ktoś by się ruszył, ale tak - po co?! Tyle znaczy zwykły człowiek.


Dużo czasu upłynęło, gdy tu i tam sygnalizowałem (ale nie jako pierwszy) problem irytujących ekranów z oślepiającymi kierowców i rozpraszającymi ich uwagę migającymi reklamami ledowymi. Taki agresywny kolorowy ekran utrudnia widoczność kierowcom, ale i przestrasza. Nagle przed maską auta wybucha ostre czerwone lub zielone światło o dalece zawyżonym natężeniu! Zmieniające się co kilkanaście sekund spoty drażnią kierujących.

Problem jest, bo rzecznik praw obywatelskich i naukowcy bombardują o zmianę przepisów. To jedyny sposób, by rozprawić się z plagą oślepiających reklam, gdyż obecne prawo jest nieżyciowe. Ale też nikt nie raczył odpisać. Cisza.


Również kierowcom, ale i przechodniom (potwierdzam) wybitnie przeszkadzają zainstalowane obecnie w wielu punktach miasta reflektory, oświetlające budynki użyteczności publicznej i obiekty sakralne, ukazując w miękkim świetle kształt architektury. To dobrze, że po zmroku na ulicy widno jak w dzień, ale nic to przyjemnego dostawać po oczach dawką niesamowitego, białego światła halogenów czy ksenonów. Gruba przesada z taką rażącą iluminacją. Jasne, że i w tym przypadku mnie zignorowano.


Można to mieć dobre zdanie o urzędach i osobach w nich pracujących? - Więcej światła! - zawołał ponoć umierający Goethe. Ale to dawno było i mówią, że nieprawda.