Adopcja psów w Woli Krzysztoporskiej. Gmina płaci 800 zł za jednego zwierzaka

Gdy samorząd płacił 300 i 400 zł psiego becikowego, chętnych nie było. Teraz, gdy kwota została podwojona - nowe domy od 2014 roku znalazły 23 czworonogi.

Urzędnicy się cieszą i popularyzują akcję - zwłaszcza przed świętami przypominają o możliwości przygarnięcia psa. Jak mówi Anna Wiktorowicz zajmująca się promocją gminy, mieszkańcy Woli mogą na bieżąco oglądać zdjęcia psów szukających domu, a akcja, która cieszy się powodzeniem, będzie prowadzona także w przyszłym roku.

- Nie chcemy jednak, by akcja postrzegana była jako sposób na zdobycie dodatkowych pieniędzy. Nadrzędną sprawą jest dobro zwierząt, dlatego też prowadzone są wizytacje i kontrole u tych, którzy przyjęli psy.

Ten proces adopcyjny kontynuować będziemy w roku kolejnym, ale ze względu na dobro zwierząt jeszcze przed podpisaniem umowy adopcyjnej kontrolować będziemy warunki, w jakich będzie przebywał adoptowany zwierzak - podkreśla i dodaje, że przekazywane przez gminę pieniądze mają służyć stworzeniu jak najlepszych warunków psom czyli powinny być wydane na zakup budy, karmy, akcesoriów.

Zobacz także GALERIA PSÓW DO ADOPCJI

Wola po raz pierwszy do adopcji psów zachęcała swoich mieszkańców w 2010 roku. Wtedy jednak urząd nie przewidywał żadnej rekompensaty finansowej. - Niestety zainteresowanie akcją było niewielkie - przypomina Anna Wiktorowicz.

W 2012 r. gmina zaczęła oferować jednorazowe dofinansowanie do zakupu karmy w wysokości 300 zł. Mimo to, nadal niewiele osób chciało przygarnąć bezdomnego psiaka. Dopiero wprowadzenie 800 złotych „becikowego” zachęciło mieszkańców do adopcji.

Sukces akcji adopcyjnej w Woli nie zachęca do podobnych działań inną gminę z powiatu piotrkowskiego. W Moszczenicy, gdzie za adopcję mieszkańcy mogli odebrać z budżetu gminy 300 złotych, takiego wsparcia już nie ma. Samorząd się wycofał, bo nie było chętnych. - Zanim podjęliśmy taką uchwałę, docierało do mnie wiele głosów, że ludzie chcą przygarnąć psa, gdyby było takie wsparcie - mówi Marceli Piekarek, wójt Moszczenicy. - Ale gdy je wprowadziliśmy, chętnych nie było...