Przez lata ówcześni pracownicy Piotrkowskiej Fabryki Mebli, którzy dostawali ochłapy zamiast pełnychwynagrodzeń pytali: - Robota jest, dlaczego nie ma pieniędzy? W 2013 roku, kiedy upadłość fabryki była już nieunikniona, nie mieli wątpliwości, kto za to odpowiada i chcieli tylko wiedzieć - kiedy i czy w ogóle poniesie za to odpowiedzialność karną. Wygląda na to, że byli pracownicy, którzy do końca mieli nadzieję na ocalenie fabryki, w końcu doczekali odpowiedzi na te pytania.
Zarzuty dotyczące działania na szkodę fabryki m.in. poprzez wyprowadzanie majątku usłyszał Janusz Ś., były już prezes spółki. To on, zdaniem śledczych, doprowadził do tego, że PFM miała nieuregulowane zobowiązania sięgające ponad 11 mln zł, co w końcu doprowadziło do jej upadku.
Śledztwo w sprawie nieprawidłowości w PFM trwało od kilku lat, po zawiadomieniu Państwowej Inspekcji Pracy - począwszy od zabezpieczenia resztek majątku fabryki, po mrówczą pracę biegłych rewidentów i śledczych.
W ubiegłym roku kwestie łamania praw pracowniczych pozostały w gestii Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie, a wątkiem wyprowadzenia majątku fabryki spod egzekucji komorniczej zajęła się PO. W listopadzie ub. roku PR postawiła Januszowi Ś., byłemu prezesowi PFM zarzuty uporczywego naruszania praw pracowniczych poprzez niewypłacanie pensji i nieodprowadzanie składek do ZUS. Wyrządzona szkoda dotyczy ponad 300 osób i sięga miliona złotych.
Kilka tygodni temu już także PO gotowa była postawić zarzuty byłemu prezesowi, ale ten nie stawił się na wezwanie i zniknął. Okazało się, że w 2016 r. Janusz Ś. został skazany na 8 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności za kolejne oszustwo - sprzedał zadłużony samochód, którego nie był jedynym właścicielem. Piotrkowski sąd odrzucił jego wniosek o odroczenie kary, a że nie stawił się on w wyznaczonym terminie do zakładu karnego, 28 kwietnia tego roku sąd wystawił nakaz doprowadzenia Ś.
W związku z tym, że istniało domniemanie, iż może ukrywać się na terenie Polski lub za granicą, śledczy nie wykluczali nawet wystawienia za Ś. listu gończego. Okazało się to niepotrzebne, bo 24 maja Ś. został doprowadzony do Aresztu Śledczego w Piotrkowie w celu odbycia kary 8 miesięcy pozbawienia wolności, a prokurator PO zlecić dowiezienie go do prokuratury w celu przesłuchania w charakterze podejrzanego i postawienia zarzutów.
Pierwszy z zarzutów (z art. 300 par. 1 i 3 Kodeksu Karnego) dotyczy tego, że w 2011 r. w obliczu grożącej upadłości Ś. udaremnił lub uniemożliwił zaspokojenie wielu wierzycieli PFM. W drugim, najpoważniejszym zarzucie (z art. 296 par. 1 i 3 KK, zagrożonym karą do 10 lat więzienia) Ś. usłyszał, że w okresie kilku lat działał na szkodę PFM w ten sposób, że przenosił jej działalność do innej spółki (rodzinnej spółki zarejestrowanej w Radomsku), dokonywał rozliczeń finansowych poza PFM a poprzez tą spółkę oraz wykorzystywał ją do realizowania zobowiązań PFM z naruszeniem zasad obrotu gospodarczego, czy uniemożliwił realizację zajęć komorniczych i regulowanie zobowiązań wobec kontrahentów, w wyniku czego nieuregulowane zobowiązania PFM przekroczyły 11 milionów złotych.
Ostatnie dwa zarzuty postanowione Januszowi Ś. dotyczą tego, że w 2012 roku nie zgłosił wniosku o upadłość PFM, mimo że jej sytuacja spełniała wszelkie ku temu warunki, czym złamał Kodeks Spółek Handlowych oraz, że nie prowadził w sposób rzetelny ksiąg rachunkowych, czym wyczerpał art. 77 Ustawy o rachunkowości.
- Prokurator ocenia, że śledztwo zakończy się w lipcu przesłaniem do piotrkowskiego sądu aktu oskarżenia - informuje Sławomir Kierski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie dodając, że Janusz Ś. przesłuchany w charakterze podejrzanego nie przyznał się do stawianych mu zarzutów.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?