Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Deon Meyer: Nie przejmuję się rzeczami, na które nie mam wpływu [rozmowa NaM]

Redakcja
- Pisanie książki wymaga totalnego zaangażowania, wciąga jak czarna dziura - mówi południowoafrykański pisarz Deon Meyer, autor popularnych kryminałów, których akcja rozgrywa się w RPA.

Deon Meyer zaczynał karierę jako dziennikarz gazety "Die Volksblad". Dziś jest jednym z najpopularniejszych autorów kryminałów na świecie. Tworzy w języku afrikaans. Jest nie tylko pisarzem, lecz także autorem scenariuszy filmowych. Jego książki przetłumaczono na 20 języków. Wkrótce na podstawie powieści "Martwi za życia" powstanie serial z Marcinem Dorocińskim w jednej z ról.

Bohaterowie Pana książek to przeważnie postacie z poważnymi, życiowymi problemami. Bennie Griessel jest alkoholikiem, Joubert ma depresję. Dlaczego?

Z dwóch powodów. Myślę, że trudności, które przeżywają moi bohaterowie, czynią ich bardziej interesującymi. Postacie bez emocjonalnych dołków są nudne i przewidywalne. Drugi powód to fakt, że właśnie to zbliża moich bohaterów do prawdy. Zauważ, że wszyscy jesteśmy w jakiś sposób, mniej lub bardziej, skrzywdzeni. Życie nas niszczy, to się zdarza.

W Republice Południowej Afryce dochodzi do wielu przestępstw. To, co dzieje się na co dzień w naszym środowisku, ma ogromny wpływ na to, jacy jesteśmy. Dlatego w RPA jest wielu ludzi załamanych psychicznie. Zarówno przypadek Benniego Griessela, jak i przypadek Jouberta, dowodzą, że praca, którą wykonują, odgrywa w tym ogromną rolę.

A nie jest tak, że kobiety mają większą skłonność do popadania w depresję?

Ale to nie znaczy, że mężczyźni są od tego wolni. Nie twierdzę wcale, że jesteśmy protagonistami.

Zdarzało się Panu rozmawiać z osobami uzależnionymi bądź będącymi w stanie depresji w czasie pisania książki? Postacie Jouberta czy Griessela mają odzwierciedlenie w rzeczywistości?

Nie rozmawiałem z ludźmi, którzy tak jak Joubert mają myśli samobójcze. Ale niejednokrotnie spotykałem się z psychologami, którzy opisywali doświadczenia ze swoimi pacjentami. To właśnie oni próbowali mi wyjaśnić, w jaki sposób myślą ludzie będący na skraju załamania nerwowego. Reszta to fikcja, popis mojej wyobraźni.

Wcześniej pracował Pan jako dziennikarz. W jednym z wywiadów wspomniał Pan o tym, że najlepiej jest zacząć od krótkich form. Czym teraz jest dla Pana pisanie?

Pisanie to niesamowity proces. Teraz "pisarstwo" to mój zawód. Muszę przecież zapłacić rachunki, kupić coś do jedzenia, wyjechać w podróż. Ale pisanie to coś więcej. To odkrywanie mojego świata - w sensie dosłownym (chodzi tu np. o poznawanie własnego kraju), jak i metaforycznym (mam tu na myśli poznawanie siebie).

Poznawanie siebie, czyli...?

... czyli odkrywanie tego, jak to jest być człowiekiem. Pisanie daje wolność. Człowiek zaczyna pisać książkę w momencie, gdy rozpoznaje w sobie pragnienie przelania czegoś na papier. Pisanie to dziwny proces. Praca nad książką to jak udział w maratonie. Dwanaście lub dwadzieścia cztery miesiące, podczas których żyje się w świecie fikcji.

Pisanie książki wymaga totalnego zaangażowania, wciąga jak czarna dziura, na jakiś czas stajesz się więźniem własnego umysłu, idei i fikcyjnych postaci.

To prawie jak znalezienie się w klatce, z której nie ma wyjścia.

Tak, i to trwa przez cały czas pisania książki. Dlatego proces twórczy jest taki dziwny - z jednej strony mamy ogromną chęć wydostania się z tej klatki, a z drugiej żądza pisania okazuje się silniejsza. I kiedy zaczynasz pisać książkę, czujesz ulgę. Ulgę, że udało ci się uwolnić z tej presji, która każe ci pisać.

Pisanie to proces. Ale są pisarze, którzy podporządkowują go planom, narzucają sobie dyscyplinę. Są i tacy, którzy kierują się weną. Piszą wyłącznie wtedy, gdy mają nieodpartą potrzebę przelania idei na papier. Jak ten proces wygląda u Pana?

To trudne pytanie, bo zwykle mieszam te dwa sposoby pracy. Z jednej strony trochę planuję. Ale to bardziej jak planowanie podróży. Jesteśmy w Warszawie. Chcesz pojechać na południe. Wybierasz na przykład Rzym. Ale nie wiesz, w którym kierunku pojedziesz, kiedy opuścisz Rzym. Może będzie to Sycylia, a może uznasz, że Florencja byłaby lepsza. W taki właśnie sposób pracuję nad książką. Planuję dwa rozdziały, ale zwykle nie wiem, co dokładnie będzie dalej.

Na kartach swoich powieści opisuje Pan RPA. To zupełnie inny świat niż Europa.

W rzeczywistości to wcale nie są dwa różne światy. Myślę, że ludzie są wszędzie tacy sami. Mamy tendencję do wskazywania różnic w mentalności pomiędzy przedstawicielami różnych narodów. Ale to iluzja. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Południowa Afryka jest inna, bo mówimy innym językiem, krajobrazy wyglądają zgoła inaczej niż to, na co spoglądamy na co dzień w europejskich miastach. Mamy też inne dziedzictwo historyczne. Ale na tym różnice się kończą.

Wspomniał Pan o języku. Pisze Pan w afrikaans. Tłumacze mają jakieś szczególne problemy ze zilustrowaniem pewnych rzeczy w przekładach Pana książek na inne języki?

Mogłoby się tak wydawać, ale w gruncie rzeczy tak nie jest. Historie są uniwersalne, podobnie jak uniwersalne są postaci, które odgrywają w nich kluczową rolę. Moi bohaterowie mogliby żyć w innym kraju, mówić innym językiem, a to wciąż byłaby ta sama historia. I to, czy w języku polskim funkcjonuje jedno słowo określające dane zjawisko, które w afrikaans można opisać dziesięcioma różnymi wyrazami, kompletnie nie ma znaczenia.

Największe sukcesy w literaturze kryminalnej odnoszą pisarze ze Skandynawii. Nie jest to dla Pana irytujące?

Nie, zupełnie się tym nie przejmuję. Moja filozofia życiowa to: "akceptuj rzeczywistość taką, jaka jest". To właśnie robię. Nie martwię się rzeczami, na które nie mam wpływu. Trudniej jest osiągnąć sukces w południowej Afryce, ale to rzeczywistość, w jakiej żyję. I składam to na karb losu.

Wróćmy do Pana głównych bohaterów. Bennie Griessel miał być epizodyczną postacią. W kolejnych powieściach stał się głównym bohaterem. Co się stało?

Kiedy stworzyłem tę postać, nie planowałem, że Bennie stanie się jednym z głównych bohaterów. To właśnie jedna z najpiękniejszych rzeczy w pisaniu. Dlatego proces twórczy to pewien rodzaj podróży, podczas której odkrywamy głównych bohaterów. Tych, których sami wymyślamy. A są tacy,

od 7 lat
Wideo

Zmarł wybitny poeta Ernest Bryll

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto