Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wycieńczony kundelek błąkał się po lesie. Na szyi miał metalową linkę, która wrosła mu w skórę.

Aleksandra Tyczyńska
Pies miał na szyi metalową linkę
Pies miał na szyi metalową linkę Aleksandra Tyczyńska
Wycieńczony kundelek błąkał się po lesie w rejonie ulicy Kleszcz w Piotrkowie. Na pierwszy rzut oka wyglądało, jakby dość grupą metalową linkę miał przywiązaną do szyi.

Kiedy jednak piotrkowianka Andżelika Rak podeszła bliżej, żeby zdjąć mu linkę z szyi, jej oczom o ukazał się przerażający widok - była dosłownie wrośnięta w szyję zwierzęcia. Pracownicy piotrkowskiego schroniska i lekarz weterynarii podejrzewają, że na tej stalowej obręczy ktoś próbował psa powiesić, albo wrastała się ona przez kilka miesięcy.



- Rana była straszna, a pies bardzo wystraszony, ale udało nam się go zwabić z mężem na jedzenie - mówi pani Andżelika. - Znaleźliśmy też lecznicę, gdzie na szczęście lekarz miał odpowiedni sprzęt, żeby przeciąć linkę.


Maria Mrozińska, kierownik schroniska dla bezdomnych zwierząt w Piotrkowie, gdzie trafił kundelek, nie ma wątpliwości, że cierpiał bardzo i to od dłuższego czasu. - To nie stało się nagle, nie tak że ktoś zawiązał linkę i ona werżnęła się w skórę - tłumaczy Mrozińska. - Podejrzewam, że stalowa obręcz została założona, kiedy był szczeniakiem i wrastała w skórę w miarę jak rósł. Pewnie, gdy właściciel zorientował się, co się dzieje, zamiast szukać pomocy, porzucił psa na pastwę losu.


Jedną z możliwych wersji zdarzeń, o której mówił weterynarz zajmujący się kundelkiem, jest i ta, że ktoś mógł usiłować go powiesić. To by tłumaczyło głębokość rany.


Grażyna Fałek, prezes piotrkowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, apeluje do osób, które poznają kundelka i mogłyby naprowadzić na trop jego właściciela o kontakt ze schroniskiem.


Znowelizowana ustawa o ochronie praw zwierząt zaostrza kary za znęcanie się nad nimi. Za to przestępstwo grozi już do trzech lat więzenia i do 100 tys. zł grzywny (wcześniej dwa lata i 2 tys. zł). Co z tego jednak, kiedy przykłady z ostatniego roku pokazują, że tam gdzie "nikt nic nie widział i nie słyszał", sprawcy pozostają bezkarni. - Nawet, kiedy zgłaszamy te sprawy, to są umarzane - mówi Fałek. - No chyba, że mamy sprawcę praktycznie złapanego za rękę, np. jedziemy z policją na interwencję.


- W ustawie o ochronie zwierząt są przepisy karne i policja po przyjęciu zawiadomienia prowadzi postępowanie na ogólnych zasadach - zapewnia asp. sztab. Małgorzata Mastalerz, rzecznik prasowy piotrkowskiej policji.


Trudno zliczyć sprawców cierpienia zwierząt w ostatnim roku, którzy pozostali bezkarni. Dość wspomnieć skatowaną i porzuconą na torach Ciuchcię, kota przywiązanego do samochodu, pobitego i przywiązanego do drzewa boksera, zatłuczonego na śmierć Grzybka, czy skatowanego za zjedzenie kury bernardyna.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto