Ile firm w Piotrkowie zgłosiło wnioski o upadłość?

Upadłość to ostateczność, koniec. Z każdą upadłością wiąże się tragedia, nawet kilkuset osób, które z dnia na dzień tracą pracę. Odzyskiwanie należności trwa niejednokrotnie latami. Statystyki dla naszego regionu przez ostatnie dwa lata nie pogorszyły się znacząco, ale zdaniem dr Wiesława Rogalskiego, ekonomisty z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Piotrkowie, nadchodzący rok będzie jeszcze trudniejszy.


Z danych przygotowanych przez rzecznik Sądu Okręgowego w Piotrkowie, Agnieszkę Leżańską, wynika, że w ciągu ostatnich dwóch lat nie zwiększyła się znacząco liczba upadłości w naszym regionie. Do sądu w tym roku wpłynęło 35 wniosków o ogłoszenie upadłości, m.in. po 4 z Piotrkowa i Bełchatowa, w tym cztery wnioski o upadłość konsumencką. Sąd ogłosił osiem upadłości firm i jedną osoby prywatnej. W ub. roku wniosków było 30 (w tym 9 z Bełchatowa i 3 z Piotrkowa), w tym 11 o upadłość konsumencką. Sąd ogłosił 6 upadłości, ale żadnej konsumenckiej.


Z danych z kolei Urzędu Statystycznego w Łodzi wynika, że od kilku lat w obydwu sąsiedzkich miastach działa podobna liczna firm. W tym roku na koniec września w Piotrkowie było ich 7.432. Nowych otworzyło się 509, zlikwidowanych zostało 386. W Bełchatowie, dla porównania są 5.372 firmy, a tym roku 380 rozpoczęło działalność, a 241 ją zamknęło. Dane za 2007 rok mówią, że w Piotrkowie w tym czasie działało nieco mniej firm, a w Bełchatowie więcej, ale liczba uruchamianych i likwidowanych działalności była porównywalna, a nawet mniej korzystna.

ogłoszonych w tym roku przez sąd upadłości dwie dotyczą bełchatowskich firm, jedna firmy z Piotrkowa i jednej z Kamocina w gm. Grabica.


Dotkliwa była i nadal jest szczególnie upadłość Przedsiębiorstwa Montażowego Amontex w Piotrkowie, gdzie pracę straciło ponad 100 osób. Amontex pracował przy budowie nowego bloku energetycznego w Bełchatowie i w tej chwili trudno już powiedzieć, co dokładnie doprowadziło do upadłości tej firmy.


- Nie stało się to w każdym razie od razu. Proces rozpadu trwał ponad rok - mówi Michał Raj, syndyk masy upadłościowej Amontexu, dodając, że do 17 grudnia wierzyciele mogą zgłaszać swoje roszczenia do sądu. Trwa ponadto inwentaryzacja majątku firmy.


Zaległości wobec pracowników sięgają ponad miliona złotych. Jedna z mieszkanek Piotrkowa walczy o odzyskanie wynagrodzenia za pięć miesięcy. 
- Do tej pory udało mi się wyegzekwować tylko jakieś 30 proc. tej kwoty - mówi kobieta.


W 2012 roku 
w Piotrkowie ludzie tracili pracę w Piotrkowskiej Fabryce Mebli sami odchodząc, bo nie otrzymywali wynagrodzeń (jeden z pracowników zgłosił do sądu wniosek o upadłość PFM) oraz w markecie Carrefour.


W ciągu minionych trzech lat w Piotrkowie i powiecie przybyło ponad 1200 osób bezrobotnych. Na koniec października było zarejestrowanych 8.359 bezrobotnych. Stopa bezrobocia dla miasta przez ten okres wzrosła z 10 do 12,4 procent.


Zdaniem dr Wiesława Rogalskiego, ekonomisty z UJK w Piotrkowie, kryzys gospodarczy odczuwamy dopiero teraz, bo byliśmy tym społeczeństwem i tą gospodarką, której udało się dotąd unikać negatywnych skutków oddziaływania światowego kryzysu.


- Działały pewne instrumenty, które sprawiały, że u nas było inaczej - mówi dr Rogalski. - Spływały też pieniądze unijne i one przyspieszały rozwój gospodarki. Mieliśmy ogromne tempo robót inwestycyjnych, związane z wykańczaniem projektów na Euro: dróg, lotnisk, linii kolejowych, dworców. To sprawiało, że gospodarka była w ciągłym ruchu, dawała zatrudnienie, a to z kolei powodowało wzrost dochodów ludności. Firmy były w dobrej kondycji ekonomicznej, ale w pewnym momencie spowolniła się ta działalność, ponieważ kończą się pieniądze.


Ekonomista prognozuje, że nadchodzący rok będzie znacznie trudniejszy.


- Prognozy ekonomiczne mówią, że w skali tego roku upadłość ogłosi około 800 średnich i dużych przedsiębiorstw, czyli o 25 proc. więcej, niż w ub. roku. Na dawnym obszarze woj. piotrkowskiego odczują to także te małe i mikroprzedsiębiorstwa - mówi dr Rogalski dodając, że niektóre przedsiębiorstwa nie wytrzymają presji rynku, ponieważ w gwałtowny sposób rosną niektóre koszty, np. opłaty i podatki pośrednie.


- Jeśli nasze małe przedsiębiorstwa nie mają zamówień, albo kontrahent staje się niewiarygodny, tracą rynek zbytu. A jeśli duży kontrahent przestaje regulować swoje zobowiązania, to mała firma, dla której ten kontrakt jest być albo nie być w danym roku, umiera. Traci płynność finansową, staje się niewypłacalna, a stąd już prosta droga do upadłości. Jedna taka firma może pociągnąć za sobą kilka następnych - mówi i przestrzega: - Małe i mikroprzedsiębiorstwa muszą być bardzo otwarte na to, co dzieje się na rynku, nie wchodzić w bliskie powiązania tylko z jednym, jedynym kontrahentem.


Rogalski zauważa przy tym, że piotrkowską gospodarkę nie napędzają inwestycje centralne, a małe i średnie przedsiębiorstwa, a także mieszkający tu ludzie, którzy poprzez popyt konsumpcyjny nakręcają koniunkturę ekonomiczną.


- Jeżeli piotrkowianie mają pracę, mają źródło dochodów, to zgłaszają popyt konsumpcyjny, budują domy, remontują, kupują. Całą solą tej ziemi, bogactwem, którego czasem nie dostrzegamy, to są te małe i mikroprzedsiębiorstwa, które zapewniają naszą codzienność - mówi.


Podkreśla też, że samorząd może stymulować rozwój przedsiębiorczości, a najlepszymi przykładami, jak to robić, są Wrocław i Poznań, gdzie postawiono na młodość i innowacyjność, a samorząd myśli perspektywicznie.