Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katastrofa w Babach: mowy końcowe

Aleksandra Tyczyńska
Aleksandra Tyczyńska
Surowej kary czterech lat bezwzględnego pozbawienia wolności zażądał prokurator dla Tomasza G., maszynisty oskarżonego o nieumyślne spowodowanie katastrofy kolejowej w Babach w sierpniu 2011 roku, w wyniku której dwie osoby zmarły, a ponad 160 zostało rannych.

Dzisiaj przed Sądem Okręgowym w Piotrkowie zakończył się proces maszynisty Tomasza G. oskarżonego o nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu kolejowym. Sędzia Sławomir Cyniak oddał głos oskarżeniu i obronie.

Prokurator Piotr Cegiełka w mowie końcowej zwrócił uwagę, że tego dnia, 11 sierpnia 2011 roku do pociągu relacji Warszawa - Katowice wsiadło ok. 250 pasażerów, którzy liczyli, że bezpiecznie dotrą na miejsce. Dlaczego tak się nie stało, dlaczego doszło do katastrofy tak tragicznej w skutkach. Zdaniem rzecznika oskarżenia nie zawiodły tu czynniki nadzorcze, ani też techniczne lokomotywy i urządzeń na co - jak podkreślał - wskazuje zebrany materiał dowodowy oraz opinie i ekspertyzy Komisji Badania Wypadków Kolejowych oraz Instytutu Kolejnictwa. Zawiódł natomiast czynnik ludzki, tzn. maszynista, który nienależycie obserwował drogę, przez co w miejscu, gdzie powinien jechać z prędkością 40 km/h, jechał 113 km/h co doprowadziło do wykolejenia się pociągu. Na dowód tej tezy prokurator przytoczył pierwsze słowa oskarżonego po katastrofie, jakie te skierował do dyżurnego ruchu, że "chyba nie przyuważył semafora".

- Zdaję sobie sprawę z tego, że kara 4 lat pozbawienia wolności jest surowa, ale zdaniem oskarżenia jest adekwatna do stopnia szkodliwości społecznej czynu i tragicznych skutków - powiedział prokurator Piotr Cegiełka.

Wniósł również o pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów trakcyjnych dla oskarżonego.

Obrońca Wojciech Kilanowski podkreślał z kolei, że jego klient jest niewinny, że oskarżenie nie zdołało zgromadzić przekonującego materiału dowodowego i udowodnić oskarżonemu winy. Wskazał na szereg wątpliwości, począwszy od tego, że jego zdaniem nie ustalono odpowiedzialności dyżurnych ruchu, a szczególnie dyżurnego w Babach, który zmieniał tzw. drogę przebiegu, nie poddano plomb nastawni badaniu mechanoskopijnemu, a wreszcie nie poddane oskarżonego badaniu psychofizycznemu, stąd nie może już stwierdzić, czy nie doszło u niego np. do zasłabnięcia w momencie przejazdu koło semafora, który miał wskazywać ograniczenie prędkości, a zdaniem obrony pokazywał, że pociąg może jechać z maksymalną prędkością.

Obrońca ponadto wskazywał, że wiele urządzeń na kolei jest stara i niesprawna, że przy wygodnictwie i oszczędnościach mogło się zdarzyć błędne wskazanie semafora.

- Skazanie oskarżonego stworzy niebezpieczny precedens, w którym za nieprawidłowości na kolei odpowiadać będą tylko maszyniści. Jest tu dzisiaj tak duża ich reprezentacja, bo obawiają się o swoją przyszłość - powiedział obrońca wnosząc o uniewinnienie, a w przypadku stwierdzenia jednak winy, warunkowe zawieszenie kary.

Sam oskarżony, który od początku nie przyznawał się do winy zwrócił się do sądu, że współczuje rodzinom ofiar i poszkodowanym, ale w tej sprawie on sam i jego rodzina są poszkodowani. - Od tzrech lat żyjemy w ciągłym stresie - powiedział prosząc o sprawiedliwy wyrok.

Ogłoszenie wyroku sąd odroczył do 23 października.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto