Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pierwsze polskie święta Bożego Narodzenia repatriantów, którzy przyjechali w tym roku do Piotrkowa

Karolina Wojna
Eugenia Orłowa dla bliskich przygotowuje aniołki z masy solnej. W Piotrkowie chodzi na zajęcia artystyczne do MOK
Eugenia Orłowa dla bliskich przygotowuje aniołki z masy solnej. W Piotrkowie chodzi na zajęcia artystyczne do MOK Dariusz Śmigielski
Rodziny repatriantów z Uzbekistanui Kazachstanu, które w tym roku osiedliły się w Piotrkowie, szykują się do świąt. W Piotrkowie czują się już „jak w domu”.

Na decyzję o przyjeździe do Polski czekali po kilkanaście lat. Gdy już przyszła, musieli sprzedać dobytek, zostawić dotychczasowe życie, przeprowadzić się do nowego miasta i rozpocząć nowe. Przyjechali ufni i pewni swoich decyzji - dziś trzy kilkupokoleniowe rodziny repatriantów z Uzbekistanu przygotowują się do pierwszej polskiej Wigilii. W Piotrkowie, bo tu - jak mówią entuzjastycznie i bardzo szczerze - jest ich dom.

Będzie i barszcz, i karp

Pierwsza do Piotrkowa przyjechała Eugenia Orłowa. Do przygotowanej przez miasto kamienicy przy pl. Czarnieckiego wprowadziła się w maju. Dziś przytulne mieszkanie czeka na święta - na małej ławie królują anioły z masy solnej. Pani Eugenia, emerytowana dziennikarka, szukuje je jako prezenty dla najbliższych.

- Chodzę na zajęcia plastyczne do ośrodka kultury - cieszy się i bardzo ładną polszczyzną opowiada o nowych znajomych. - W Taszkiencie nie chodziłam nigdzie, tylko sama robiłam. Moja mama kiedyś skończyła Akademie Sztuk Pięknych w Warszawie i ja wyrosłam w takiej atmosferze. Bardzo to lubię - mówi.

W Piotrkowie już się odnalazła, jej codzienność to spacery po mieście, które powoli poznaje, zajęcia plastyczne i nauka języka polskiego.

SPOTKANIE WIGILIJNE Z PREZYDENTEM

- Teraz to nie chodzę, bo... chodzę do lekarzy, ale u was to coś okropnego, kolejki i tyle czasu trzeba czekać - mówi i to chyba jedyna rzecz, która jej się nie podoba w Polsce. Jak opowiada, w Taszkiencie, do niedawna „u siebie”, wszystkich specjalistów miała w jednym miejscu, co usprawniało wizyty.

Od przyjazdu do Polski odwiedziła Łódź, Warszawę i córkę, która mieszka w Krakowie, była też w Niemczech. Mimo, że do świąt coraz bliżej, we wtorek po południu jeszcze nie wiedziała, gdzie je spędzi - czy tu, czy w Krakowie, u córki. Wie tylko, że na razie ciągle bez męża, który został w Uzbekistanie i na razie nie przyjedzie do Polski. - Mój mąż jest Rosjaninem, ma tam dom, emeryturę, tu nic nie dostanie. Myśleliśmy, że będzie inaczej - wyjaśnia pani Eugenia. Jak dodaje, codziennie rozmawiają, ale mimo rozłąki, to będą radosne święta.

- Już spędzałam święta w Polsce, u kuzynki w Bochni, która specjalnie dla mnie przygotowywała taką polską wigilię - opowiada. Tradycji pilnowała też w Taszkiencie. - Była Wigilia i wszystko, mamy tam kościół, zawsze świętowaliśmy po polsku, było 12 potraw, wszystko robiłam, jak powinno być, mama od dzieciństwa mnie uczyła - mówi i z radością wylicza, co będzie w tym roku: - I barszczyk czerwony z uszkami, i karp...

Pierwsza gwiazdka, pierwsza praca
Tradycyjna Wigilia będzie też piętro wyżej. Mieszkanie nad panią Eugenią zajmują dwie siostry - Galina i Walentyna. Do świątecznego stołu usiądą razem z synem i synową Galiny - Glebem i Anastazją. Młodzi mieszkają nad siostrami, ale jak żartuje Galina, one wstępu na górę nie mają. - Chcą żyć po swojemu - śmieje się.

Po polsku dużo rozumie, gorzej mówi, za to bardzo sobie chwali lekcje języka polskiego.

- Proszę napisać o naszej nauczycielce Dominice, że bardzo dobrze nas uczy - mówi Galina.

W mieszkanku sióstr także czuć nadchodzące święta - w oknie wisi lampa w kształcie gwiazdy, wszędzie stoją Mikołaje i inne bożonarodzeniowe dekoracje. Cała rodzina była też na miejskiej Wigilii w Rynku Trybunalskim i należy do grupy piotrkowian, którym sztuczna choinka bardzo się podoba.

- Chodzimy na wszystkie imprezy. Bardzo dobrze nam się tu mieszka - mówi powoli Galina, a Walentyna potwierdza słowa siostry.

Sporo spacerują po mieście, a ich ulubionym miejscem jest park im. ks. Poniatowskiego.

Intensywnie miasto poznają też Anastazja i jej mąż. Gleb już pracuje, został zatrudniony w Haeringu. Na razie do pracy dojeżdża rowerem, ale jego żona ma nadzieję, że wkrótce uda im się kupić samochód. - W styczniu będę miała spotkanie w sprawie pracy - mówi Anastazja, która z wykształcenia jest nauczycielem języka angielskiego.

W Piotrkowie małżeństwo czuje się już bardzo swobodnie. - Wszystko wiemy, jest już jak w domu - mówi z entuzjazmem i przyznaje, że nie może się doczekać świąt. - Ciocia już kupiła karpia - cieszy się. - Tu wszystko jest takie interesujące. W Uzbekistanie jest islam, choinki były, ale nie było wspólnego spotkania, jak tu na rynku.

Jak dodaje Anastazja, rodzina ma też plany na sylwestra, którego gospodarzami będzie rodzina, która do Piotrkowa przyjechała jako ostatnia. - Pójdziemy też zobaczyć fajerwerki - przyznają obie siostry.

Czekali od 26 lat

Mieszkanie Olgi Budajewej i jej męża, Antona Ignashina jest największe, tak jak ich rodzina na tle pozostałych repatriantów. Małżeństwo wychowuje troje dzieci - 12-letniego Daniela, 8-letnią Adelinę, i 11-miesięczną Ewę.

Cała rodzina jest jednak znacznie większa, bo do Piotrkowa przyjechała także mama Olgi, Nadieżda Budajewa i siostra, Maria Budajewa z 6,5-letnim synem Mirosławem. Obie kobiety mieszkają niemal po sąsiedzku, ale najczęstszym miejscem spotkań jest właśnie mieszkanie Olgi i Antona. Tu odbędą się święta, tu też - razem z Glebem, Anastazją, Galiną i Walentyną, wszyscy będą żegnać stary i witać nowy rok.

A 2017 był bardzo intensywny - Olga urodziła najmłodszą córkę i z całą rodziną przeprowadziła się do Piotrkowa z odległej Fergany. O przyjazd do kraju dziadka, z którego ten został wysłany do Uzbekistanu, rodzina starała się bardzo długo.

- Mama dokumenty składała w 1991 roku - przypomina Olga, która Polskę zdążyła poznać wcześniej, w czasie studiów. - Studiowałam w Łodzi, a potem w Poznaniu - przyznaje.
Z wykształcenia jest nauczycielką - ukończyła w Polsce pedagogikę elementarną z terapią, ale dyplom nie został uznany w Uzbekistanie, dokąd wróciła z licencjatem. W Ferganie pracowała jako kadrowa w jednym z lokalnych przedsiębiorstw. Tam też pracowała jej siostra, Maria, która z kolei kształciła się w kierunku tańca i fitnessu.

- Może tu znajdzie pracę związaną z tańcem - przyznaje Olga i dodaje, że siostra, która uczyła w Uzbekistanie tańca dzieci, sama tańczy już od 17 lat. - I taniec brzucha też.

W 2015 roku ponownie ożywiła się nadzieja, że wrócą do Polski jako repatrianci. Gdy przyszła informacja, że jest dla nich miejsce, nie zastanawiali się ani chwili. - Myśleliśmy, że już nie dostaniemy zaproszenia. A akurat przyszło zaproszenie z Piotrkowa - z charakterystycznym zaśpiewem opowiada Olga i dodaje ze śmiechem: - Od razu sprawdzaliśmy, gdzie to jest w Google street view.

Nie ukrywa, że pierwsze wrażenie było mało zapraszające - zdjęcia wyświetlane na Google były wykonywane, gdy kamienica była w remoncie. Gdy przyjechali w sierpniu tego roku, czekała na nich nie tylko odnowiona kamienica, ale i przestronne mieszkanie.

Zacząć od nowa

W dużym pokoju już stoi ubrana choinka. W zasadzie ozdobami - własnoręcznie robionymi przez całą rodzinę - udekorowane jest całe mieszkanie Budajewów. Na meblach niemal identycznych jak u pozostałych rodzin repatriantów, stoją zdjęcia przypominające niedawne życie.

W Piotrkowie zaczęli nowe. Anton w Ferganie pracował jako dźwiękowiec w tamtejszm ośrodku kultury. Tu, jak pozostali członkowie rodziny, dopiero uczy się języka i przechodzi szkolenia przygotowujące go do znalezienia pracy w Polsce. Teraz szkoli się z obsługi wózków widłowych, Nadjeżda do pracy biurowej, a Olga i Maria - jako przedstawicielki handlowe.

Wszyscy wiedzą, że podstawą jest znajomość języka, więc pilnie uczą się polskiego. Uczą się też dzieci - Daniel, Adelina i Mirosław chodzą do Szkoły Podstawowej nr 5.
- Dzieci się najszybciej odnalazły - mówi Olga, choć przyznaje, że nauki jest sporo, co odczuwa zwłaszcza Daniel. Specjalnie dla kolegów przygotował prezentację na temat swojego pochodzenia.

- Biorą nas za Ukraińców - śmieje się Olga i przyznaje, że cała rodzina nie może się doczekać świąt. - W Ferganie i chodziliśmy na Pasterkę, i wszystko było tradycyjnie. Tu też Mikołaj będzie, mąż ma już uszykowane ubranie - zdradza. Kolejną okazją do wspólnego świętowania będzie sylwester. - Już też mamy wszystko kupione - przyznaje i widać, że cała rodzina ma co świętować, a co najważniejsze - z kim.
- Zaprzyjaźniliśmy się z innymi rodzicami - potwierdza Olga.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto