Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pleszewianin realizuje swoje marzenie o byciu ważną postacią w świecie kickboxingu i muay thai. We wrześniu w Polsce stoczy kolejną walkę

Damian Cieślak
Pleszewianin Mateusz Duczmal realizuje swoje marzenie o byciu ważną postacią w świecie kickboxingu i muay thai. W pierwszej z dyscyplin zdobył już pas zawodowego mistrza świata w formule K-1, w wadze do 95 kg. Na co dzień trenuje w Anglii i Holandii, pod koniec września stoczy kolejną walkę.

Pojedynek odbędzie się w Polsce. Mateusz powalczy na gali jednej z największych federacji w kraju. Przygotowania już ruszyły. Pleszewianin trenuje w swoim angielskim klubie w Leeds. Wcześniej przebywał w Polsce na dwutygodniowym urlopie. - Najpierw byłem w Warszawie, gdzie miałem do załatwienia kilka spraw. Później wróciłem do Pleszewa. Odwiedziłem stare kąty, byłem na weselu kolegi, delikatnie trenowałem - opowiada sportowiec. Mateusz znalazł również czas na rozmowę z „Gazetą Pleszewską”.

Jak Ci się żyje w Anglii?
Dobrze. Na początku łączyłem treningi z pracą. Dziś utrzymuję się już tylko ze sportu. Mam kilku sponsorów, którzy zainteresowali się moją osobą. Nie muszę się martwić o suplementy, odżywki, strój treningowy, wspierają mnie również finansowo. Samo Leeds, gdzie mieszkam to jedno z większych miast w Anglii. Panuje tłok, zgiełk, jest duża mieszanka kulturowa.

Jak prezentuje się Twój plan przygotowań do najbliższej walki?
Będę trenować w Leeds, ale również w Holandii. Dokładnie w Bredzie. Tutaj swoją siedzibę ma Hammer Gym, czyli jeden z najlepszych klubów kickboxerskich w Europie. Od poniedziałku do piątku mam dwa treningi dziennie. Każdy trwa około 90 minut, dodatkowo będzie trochę biegania. W pierwszej fazie kładziemy nacisk na siłę, w następnej akcent przesuwa się w stronę wytrzymałości. A na koniec dochodzą elementy taktyczno-techniczne.

Ile czasu zajmują Ci przygotowania do pojedynku?
Po powrocie do Anglii ruszymy pełną parą. Bezpośredni etap budowania formy przed walką trwa trzy miesiące. Poziom jest wysoki, więc nie ma mowy, aby podejść do pojedynku z marszu. Już w Polsce robiłem delikatny trening. W Warszawie trenowałem choćby z zawodnikami uprawiającymi MMA.

Jak wygląda Twój sztab szkoleniowy?
Moim głównym trenerem jest Richard Smith, z którym pracuję od początku pobytu w Anglii. Steven Campbell odpowiada za przygotowanie fizyczne. To utytułowany człowiek w świecie crossfitu. W Holandii moim trenerem od kickboxingu jest Nick Hammers. To brat Ramona Dekkersa, legendy muay thai, pierwszego zawodnika spoza Tajlandii, który był mistrzem dwóch najbardziej prestiżowych stadionów, m.in. tego w Lumpinee. Mam jeszcze dietetyka - jest nim pleszewianin Bartek Ruta - i trenera od przygotowania mentalnego, czyli Mateusza Kempińskiego. Z oboma współpracuję bardziej online, ale efekty są widoczne, zwłaszcza w sferze mentalnej. Wykorzystuje więcej swojego potencjału niż wcześniej. Kiedyś nie potrafiłem przełożyć na walkę tego, co robiłem na treningu. Mocno się stresowałem, dziś traktuję to jako zabawę.

Który z dotychczasowych pojedynków był najtrudniejszy?
Ten ostatni był zdecydowanie najbardziej męczący. Pięć rund po trzy minuty. Walczyłem z Holendrem Raymondem Bonte na jego terenie. Wiadomo, że gospodarzom pomagają ściany. Żeby wygrać, trzeba rywala mocno „przestawić”. Na szczęście wszystko skończyło się po mojej myśli.

Co jest Twoją najmocniejszą stroną? A nad czym musisz najwięcej pracować?
Moim największym atutem są kopnięcia. Mam nocne nogi, bo wywodzę się z muay thai, gdzie akcent postawiony jest na middle kick, czyli kopnięcia okrężne na tułów i low kick. Na pewno muszę popracować nad boksem. Podczas pobytu w stolicy miałem okazję trenować z Andrzejem Gmitrukiem, który swego czasu opiekował się choćby Tomaszem Adamkiem. Gościłem również w sekcji bokserskiej Legii Warszawa.

Wywodzisz się z muay thai. Teraz dominuje u Ciebie kickboxing. Jak wyglądały Twoje początki?
Tak jak powiedziałem, zaczynałem od muay thai w klubie Arkadia Kalisz, który już nie istnieje. Po sześciu latach przeniosłem się do Leeds, w sumie trenuję 10 lat.

Czym się różni muay thai od kickboxingu?
W pierwszej z dyscyplin można używać łokci, kolan, są klincze. Walka toczy się pięć rund. Każda liczy trzy minuty. W K-1 są trzy rundy po trzy minuty. Nie wolno uderzać łokciami, nie ma klinczy. W jednym i drugim sporcie punktowane są kopnięcia, ale w muay thai akcent na ten element jest mocniejszy.

Karierę pleszewianina możecie śledzić na bieżąco, obserwując jego profile społecznościowe, m. in. na facebooku

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pleszew.naszemiasto.pl Nasze Miasto