Chłopiec wyjeżdżając z ulicy podporządkowanej został śmiertelnie potrącony przez policyjny radiowóz.
Śledczy, opierając się na opinii biegłego, uznali, że policjant ani nie spowodował wypadku, ani nie przyczynił się do jego zaistnienia. Opinie biegłego zakwestionowała rodzina chłopca, która domaga się wznowienia postępowania.
Według biegłego, radiowóz jechał z prędkością nie niższą niż 50 km/h i nie wyższą niż 60 km/h , a policjant zobaczył małego rowerzystę w odległości 17-28 metrów. Jak tłumaczy Witold Błaszczyk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie, funkcjonariusz miał dwie możliwości - wyminięcie chłopca lub gwałtowne hamowanie. Wybrał pierwszy manewr i ostro odbił w lewo. To nie wystarczyło, ale - zdaniem biegłego - nie było szans na uniknięcie zderzenia. Jak orzekł ekspert, droga hamowania przy maksymalnej dozwolonej prędkości na tym odcinku ulicy i przy tym polu widzenia to 29 m. - Nawet gdyby policjant jechał szybciej, to przekroczenie prędkości nie miałoby bezpośredniego związku przyczynowo-skutkowego z zaistnieniem wypadku - podkreśla Błaszczyk.
Do wypadku doszło 17 października pod wieczór w centrum Moszczenicy. Za kierownicą radiowozu siedział 45-letni funkcjonariusz Komendy Miejskiej Policji w Piotrkowie. Policjant był trzeźwy.
Jak mówi Małgorzata Mastalerz, rzecznik piotrkowskiej komendy, funkcjonariusz, który po wypadku długo przebywał na zwolnieniu lekarskim, w lutym odchodzi ze służby.
W związku z tym, że rodzina ofiary złożyła zażalenie na decyzję o umorzeniu śledztwa, prokuratura będzie uzupełniać materiał dowodowy.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?