Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ratownik pobił pacjenta w Piotrkowie. Jego i kierowcę karetki zawieszono

Karolina Wojna
Leon Kotyński czuje się upokorzony zachowaniem zespołu karetki: - Od początku założyli, że jestem pijakiem, tak do mnie mówili
Leon Kotyński czuje się upokorzony zachowaniem zespołu karetki: - Od początku założyli, że jestem pijakiem, tak do mnie mówili Archiwum prywatne Leona Kotyńskiego
Ratownik pobił pacjenta w Piotrkowie. Po zajściu w karczmie „Pod Dobrym Aniołem” on i kierowca karetki zostali zawieszeni. Okoliczności skandalicznej interwencji zespołu karetki wyjaśnia prokuratura.

Nie milkną echa po naszej ubiegłotygodniowej publikacji, w której pokazaliśmy przebieg skandalicznej interwencji piotrkowskiego pogotowia. Na monitoringu z lokalu widać, jak ratownik medyczny łapie za nos, za włosy lub ucho oraz uderza w twarz 70-pacjenta. Mężczyzna, którego załoga pogotowia uznało za upojonego alkoholem, dziś przebywa na oddziale neurologicznym w szpitalu w Wałczu. Czuje się upokorzony całym zajściem. Sprawą - po zawiadomieniu złożonym przez dyrektora Samodzielnego Szpitala Wojewódzkiego w Piotrkowie, któremu podlega pogotowie - zajęła się prokuratura. Śledczy będą wyjaśniać okoliczności zarówno ataku na pacjenta, jak i ataku 70-latka na ratownika, bo od tego zaczęła się cała historia.

Tak właśnie sprawę, tego co się stało w nocy z 29 na 30 listopada nagłośnił szpital. Rzecznik placówki informowała, że załoga pogotowia wezwana do pacjenta skarżącego się na niedowład nóg , została przez niego zwyzywana, a ratownik pobity. Dziś szpital przeprasza za zachowanie ratownika. „Zostaliśmy wprowadzeni w błąd przez ratownika medycznego. Otrzymaliśmy od niego nieprawdziwe i niepełne informacje na temat przebiegu zdarzenia (...). Czujemy się w obowiązku gorąco przeprosić za niezamierzone wprowadzenie w błąd opinii publicznej oraz Redakcji” - napisała w oświadczeniu Ewa Tarnowska-Ciotucha, rzecznik SSW im. Mikołaj a Kopernika w Piotrkowie, którego władze wszczęły postępowanie administracyjne i na czas jego trwania zawiesiły w obowiązkach ratownika oraz kierowcę karetki. Lekarka, która jest lekarzem kontraktowym, jak informuje rzeczniczka szpitala, przebywa za granicą, ale złożyła częściowo wyjaśnienia. Ma je uzupełnić po powrocie.

Zobacz także Ratownik pogotowia pobił pacjenta [ZDJĘCIA+FILM]

W ubiegły piątek, kiedy w internecie zamieściliśmy nagranie z kamery z karczmy, dyrektor szpitala Marek Konieczko, który nie skorzystał z możliwości obejrzenia nagrania monitoringu przed publikacją, złożył zawiadomienie do prokuratury. - Dyrektor szpitala złożył zawiadomienie dotyczące ataku ratownika medycznego na pacjenta podczas interwencji pogotowia - mówi Sławomir Mamrot, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie. - W zawiadomieniu jest też mowa o obrażeniach, jakie odniósł ratownik. Na tej podstawie prokuratura będzie wyjaśniać oba wątki.

Ten pierwszy, ataku na ratownika, wyjaśniać zaczęła policja. Ratownik został przesłuchany, ale jak informowała Ilona Sidorko, oficer prasowy KMP w Piotrkowie, nie czuł się poszkodowany uznając, że takie zachowanie wobec niego jest wpisane w charakter zawodu ratownika. Co do drugiego wątku - ataku ratownika na 70-latka - mężczyzna do środy nie przedstawiał swojej wersji. Wcześniej - proszony przed ubiegłotygodniową publikacją - nie chciał jej też opowiedzieć dziennikarzom.

- Został zabezpieczony monitoring z karczmy, będzie też zabezpieczony monitoring z SOR - mówi prowadzacy sprawę prokurator Piotr Grochulski.

Karetkę do 70-letniego Leona Kotyńskiego wezwały pracownice karczmy. Mężczyzna, który nocował tu w trakcie podróży służbowej, skarżył się na niedowład nóg. To właśnie załoga lokalu zaprotestowała przeciwko przedstawianiu ratownika jako ofiary agresji pacjenta - kobiety obsługiwały 70-latka i były świadkami interwencji ZRM. - Oni po prostu nie wiedzieli, że tu jest monitoring - mówi właściciel karczmy, który tak jak wiele osób komentujących całe zajście, zastanawia się, czy takie zachowanie załogi karetki było tylko incydentem.

Leon Kotyński od ubiegłej niedzieli przebywa w szpitalu w Wałczu. Przeszedł tu szereg badań. Według wstępnej diagnozy za niedowładem głównie lewej nogi mógł stać udar, dziś wiadomo, że to guz mózgu.

Po zarejestrowanym przez kamery ataku na pacjenta, pogotowie zabrało go na SOR. Po niecałej godzinie mężczyzna został wypisany. Jako rozpoznanie wpisano: upojenie alkoholowe, mimo, że pacjent nie przeszedł żadnych badań pod tym kątem. L. Kotyński nie zaprzeczał, że napił się tego wieczoru alkoholu, ale - co potwierdzają kelnerki - nie była to duża ilość. - A zostałem potraktowany jak pijak, pani doktor nie chciała zrozumieć, że nie jestem pijany - mówi mężczyzna. A W interwencji w karczmie uczestniczyła też policja - wezwała ją załoga pogotowia. Policjanci zaprzeczają, by pacjent zachowywał się agresywnie. Podobnie było podczas drugiej interwencji funkcjonariuszy, tym razem wezwanej na SOR. Ten patrol odwiózł pana Leona do karczmy, gdzie mężczyzna nocował, a nie na izbę wytrzeźwień.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto