W powiecie piotrkowskim rośnie liczba wezwań do gniazd os i szerszeni
- Dzwonię, bo słyszałam, słyszałem, że przyjeżdżacie do os, szerszeni - takich telefonów, z adnotacją, że w domu jest ktoś zagrożony - senior, małe dziecko, ktoś uczulony lub z wszystkimi zastrzeżeniami na raz, strażacy odbierają nawet do kilkunastu dziennie.
W części województw, w takim przypadku, zgodnie z przepisami, zadaniem straży jest odgrodzenie gniazda, ewakuacja mieszkańców i powiadomienie ich o - komercyjnych - sposobach usunięcia zagrożenia.
W Łódzkiem strażacy sami to robią, zwłaszcza, że wzywający straż powołują się na zagrożenie zdrowia, a nawet życia.
- Skoro i tak już tam jedziemy, a mamy odpowiedni sprzęt, to pomagamy - mówi st. kpt Piotr Kaźmierczak, oficer prasowy PSP w Piotrkowie.
Jak dodaje, strażacy zawsze proszą tylko o zakupienie przez wzywającego specjalnego środka owadobójczego. - Żeby nasze działania były skuteczniejsze - wyjaśnia kpt. Kaźmierczak.
Szacunek, ale nie strach
Od tego się zresztą zaczyna - strażacy otumaniają owady preparatem, potem odcinają gniazdo i usuwają owady wywożąc do lasu. Najczęściej powodem wezwań są gniazda szerszeni i os. W połowie sierpnia, na terenie jednej posesji w Piotrkowie, były i te i te. Szerszenie zadomowiły się na poddaszu domu mieszkalnego, a osy - w samochodzie zostawionym na wakacje na podwórku. Szerszenie zauważyła córka właścicielki, która przyjechała z wizytą - obserwuje przyrodę i ją fotografuje, stąd wprawnym okiem od razu zwróciła uwagę na krążące wokół drzwi na strych owady. Jak się okazało po akcji, szerszeniom bardzo się podobało w tym domu, bo założyły tam aż dwa gniazda.
Strychy i poddasza, a także komórki, to - jak wylicza Piotr Kaźmierczak - najczęstsze miejsca zakładania gniazd.
Z odnotowanych do 13 sierpnia 410 zdarzeń, 127 dotyczyło Piotrkowa, pozostałe (283) były w powiecie.
- Najwięcej, bo blisko 80, zgłoszeń mamy z terenu gminy Sulejów - mówi Kaźmierczak. Owady zakładają gniazda w domkach letniskowych czy na posesjach położonych blisko lasów. - Te 410 zgłoszeń to 43 procent wszystkich naszych interwencji poza pożarami - podkreśla rzecznik. - Jeżeli mamy rok bez nawałnic, czy powodzi, to owady dominują.
Podobnie było w ubiegłym roku - wtedy strażacy do owadów wyjeżdżali 464 razy.
„Piotrkowskie” osy usuwają strażacy z komendy przy ul. Jagiellońskiej, „powiatowe” - jednostki wyposażone w specjalne kombinezony i maski. - Takim sprzętem dysponuje coraz więcej jednostek. Jesteśmy o tym powiadamiani i wtedy do zdarzenia dysponujemy jednostkę, która jest najbliżej - wyjaśnia rzecznik.
W gm. Wolborzu najwięcej gniazd usuwa Arkadiusz Rybacki z OSP w Wolborzu. Ostatnio, w Krzykowicach, zdejmował potężne, bo około 80-centymetrowe. Szerszenie zadomowiły się w komórce, w której właściciel hodował króliki.
- Mam duży respekt przed tymi owadami, ale wiem, że nie wolno się bać, one to czują i atakują - mówi strażak.
Komercyjne usunięcie owadów, jak nam powiedział pracownik firmy „Termit” z Bełchatowa - w zależności od wielkości gniazda czy stopnia trudności dostępu, to koszt od 150 do 300 - 400 zł. Najczęściej z usług takich firm korzystają właściciele magazynów czy zakładów lub hal produkcyjnych, w których owady urządziły sobie gniazda. Prywatne osoby rzadziej sięgają po telefon do specjalistów poza strażakami. Jeżeli jednak już dzwonią, to bywają zdziwione, że za usunięcie owadów muszą płacić...
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?