- Jako związek zrobiliśmy wszystko co do nas należało, powiedzieliśmy ludziom jakie zagrożenia niesie za sobą restrukturyzacja szkół i co wynika ze zmiany statusu zawodowego nauczyciela - mówi Ewa Ziółkowska, prezes ZNP w Piotrkowie dodając, że źle się stało, że piotrkowscy nauczyciele i pracownicy oświaty nie podjęli szansy, jaką związek dał wchodząc w spór zbiorowy. Podkreśla jednak, że można się było tego spodziewać, bo już na etapie referendum z ministerstwa za pośrednictwem kuratorów płynęły sygnały, że strajk może być nielegalny.
- Mamy taką sytuację w kraju, że nauczyciele boją się o własną pracę. W Piotrkowie dodatkowo żadna ze szkół ma nie być wygaszana, ani likwidowana - mówi prezes Ziółkowska podkreślając, że niektórzy mają jednak "moralnego kaca", że nie przyłączyli się do strajku. Byli jednak w mniejszości.
Do strajku natomiast przyłączyły się trzy szkoły w powiecie piotrkowskim: Gimnazjum w Tomawie oraz Gimnazjum i Szkoła Podstawowa w Rozprzy. Szczególny wymiar ma przede wszystkim strajk w tej pierwszej, w Tomawie, gdzie nauczyciele i rodzice już od kilku tygodni protestują przeciwko decyzji władz gminy o likwidacji szkoły - wraz z wygaszeniem gimnazjum nie planuje się tu utworzenia obwodu dla szkoły podstawowej.
- Dziś w szkole nie ma ani jednego ucznia dzięki rodzicom, którzy solidaryzują się z nauczycielami - mówi Mariusz Dekański, dyrektor Gimnazjum w Tomawie.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?