Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W szpitalu w Piotrkowie zamieniono dzieci. Dziś walczą o zadośćuczynienie

kw
W szpitalu w Piotrkowie zamieniono dzieci. Dziś walczą o zadośćuczynienie
W szpitalu w Piotrkowie zamieniono dzieci. Dziś walczą o zadośćuczynienie Dariusz Śmigielski
Przed 36 laty w szpitalu przy ul. Roosevelta w Piotrkowie zamieniono dzieci. Dziś mężczyźni walczą o zadośćuczynienie przed łódzkim sądem, a ich rodziny przeżywają traumę.

W szpitalu w Piotrkowie zamieniono dzieci. Dziś walczą o zadośćuczynienie

7 marca 1981 roku w Szpitalu Rejonowym w Piotrkowie (dziś Powiatowy Zespół Opieki Zdrowotnej przy ul. Roosevelta) urodziło się dwóch chłopców. Potem doszło do fatalnej w skutkach pomyłki - dzieci zamieniono, oddając pod opiekę innych matek. Dziś jeden mieszka w Niemczech, drugi w Pabianicach. O tym, że zostali zamienieni, dowiedzieli się niedawno.

Sprawa zamiany wyszła na jaw przypadkiem, w drugiej połowie 2013 roku. Mieszkający w Niemczech Robert (imię zostało zmienione) chciał zostać honorowym dawcą krwi. Wtedy okazało się, że ma inną grupę krwi niż rodzice. Dalsze badania wykluczyły, że małżeństwo to biologiczni rodzice Roberta.

Mężczyzna i jego mama, pani Anna (imię zostało zmienione) potrzebowali kilku dobrych miesięcy, żeby oswoić się z tą wiadomością. - Byli w szoku - mówi mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz z Łodzi, która reprezentuje całą trójkę przed sądem. - Pani Anna słyszała, że zajmuję się takimi sprawami i zgłosiła się do mnie. Zrobili badania DNA.

Potem, jak dodaje mec. Wentlandt-Walkiewicz, rozpoczęły się żmudne poszukiwania prawdziwego syna pani Anny. Podstawą tych poszukiwań stała się księga pacjentów ze szpitala rejonowego, z której pani Anna wypisała nazwiska innych rodzących z nią kobiet.

Mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz nie ma wątpliwości, że to w szpitalu doszło do zamiany chłopców. Pani Anna syna zobaczyła przez chwilę po porodzie, ale do karmienia dostała go dopiero następnego dnia. - To dziecko musiało zostać zamienione w szpitalu, potem matka nie traciła syna z pola widzenia, wydano jej ze szpitala nie jej dziecko - argumentuje i podkreśla, że choć rodzina mieszkająca w Niemczech nie podejrzewała, że doszło do zamiany, od początku zwracała uwagę na brak podobieństwa Roberta do rodziców, rodzeństwa. Chłopak, choć blisko związany z rodzicami, nie nawiązał więzi z młodszymi siostrami. Więzi, która pojawiła się natychmiast między młodymi kobietami a ich biologicznym bratem, Tomaszem (imię zostało zmienione).

Zanim jednak doszło do ich spotkania minęło wiele miesięcy, podczas których pani Anna szukała swojego biologicznego dziecka. Znalazła go w Pabianicach. Był bardzo zaskoczony, ale teraz próbują nadgonić utracony czas, poznają się.

- Mówi, że zyskał drugich rodziców - podkreśla mec. Wentlandt-Walkiewicz. Jak dodaje, zupełnie inne podejście ma Robert. On uważa, że stracił obie rodziny. Mężczyzna zamknął się w sobie, nie dąży do kontaktu z biologicznymi rodzicami, bardzo przeżywa całą sytuację. - Nie potrafi sobie z tym wszystkim poradzić. Matka czuła, że coś jest nie tak. Nie chciał piersi, płakał, pani Anna chodziła do lekarzy, ale ci mówili, że jest przewrażliwiona...

Jesienią ub. roku do Sądu Okręgowego w Łodzi obaj mężczyźni i pani Anna złożyli pozew przeciwko Skarbowi Państwa. Na początku lipca ruszył proces. Robert, Tomasz i pani Anna domagają się po pół miliona zł zadośćuczynienia. Kolejna rozprawa we wrześniu.

Więcej o tej sprawie w dzisiejszym wydaniu tygodnika "7 Dni Piotrków" i "Dziennika Łódzkiego".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto