Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Włodzimierz i Ina Bobryk z Ukrainy przyjechali do Piotrkowa i tu chcą zostać

Karolina Wojna
Mogli jechać do Kijowa, na Majdan, albo do Piotrkowa. Wybrali Polskę, chcą tu zostać. Włodzimierz i Ina Bobrykowie z miasta Równe na Ukrainie urządzają swoje życie na nowo w Piotrkowie. Dwoje artystów otwiera autorską galerię sztuki, jakiej w mieście nie było

Można powiedzieć, że są owocem partnerstwa między Piotrkowem a ukraińskim miastem Równe. Ale 15 lat temu, gdy przyjeżdżali tu na plenery, spotkania w ramach raczkującej, kulturalnej wymiany, czy gdy gościli u siebie w domu byłego prezydenta Piotrkowa Andrzeja Pola, nie myśleli, że dziś ich adresem będzie nasze miasto.
- Wszyscy znajomi jechali do Kijowa. Serce się rwało, mogłem jechać tam, albo do Polski - mówi z charakterystycznym zaśpiewem Włodzimierz, ale tak naprawdę Volodymyr. Ina, jego żona, wchodzi mu w słowo: - Do Polski, powiedziałam, że jedziemy do Polski - mówi energicznie.

Do tej pory o Polakach miała mieszane zdanie. - Bałam się ich, to był strach - opowiada, teraz ze śmiechem.
Jako artyście jeździli po całej Europie, m.in. do Niemiec. Z każdej wizyty, przejazdu przez Polskę mieli mandaty...
Do Piotrkowa przyjechali 6 kwietnia, na dobre. Wcześniej przyjeżdżał sam Volodymyr. Powoli szykował nowe miejsce. Ale jak oboje przyznają, decyzja o zmianie adresu była szybka. - Myśleliśmy o tym wcześniej, już dwa lata temu. Nawet z synem zapisaliśmy się na zajęcia języka polskiego, chodziliśmy 9 miesięcy - opowiada płynną polszczyzną Ina.

Ale wtedy, temat się rozszedł po kościach. Ina, która pracowała w domu - tu miała swoją pracownię, i Volodymyr, który był architektem wnętrz, ciągle mieli pracę, zamówienia.
- Ale jak ludzie nie mają na chleb, to kto kupi obrazy - pyta retorycznie Volodymyr. - W domu czworo artystów i nikt nic nie przynosi, nawet jednej chrywny... A żyć z czegoś trzeba, chleb kupić trzeba.

Artystyczną rodzinę, oprócz małżeństwa, tworzą Fieofan Bobryk, tato Volodymyra, artysta malarz, członek Narodowego Stowarzyszenia Artystów Ukrainy oraz 27-letni syn, który pracuje teraz w Turcji. W rodzinnym Równym mieszkali w dwóch połączonych domach, dziś zajmują się nimi rodzice Volodymyra. - Mama jest ,,normalna", jest najlepszym krytykiem - śmieje się plastyk.

W Polsce mieszkają we Włodzimierzowie. Ich mecenasem, dobrym duchem i przyjacielem jest przedsiębiorca Mieczysław Misztela. Zaprzyjaźnili się, gdy, także w ramach partnerskiej umowy pomagali nawiązywać na Ukrainie kontakty piotrkowskiemu biznesowi. To on przywoził do Polski ich prace, które potem jechały do Niemiec, bo sami mogli wywieźć tylko ograniczoną liczbę. To on pomaga im stworzyć galerię, a jednocześnie miejsce spotkań ze sztuką, także dla dzieci i młodzieży.

- Volodymir uczył sztuki - mówi żona. W Piotrkowie też chciałby to robić, stworzyć warsztaty dla uzdolnionej młodzieży, prowadzić indywidualne zajęcia. Choć galeria zlokalizowana przy ul. Narutowicza jeszcze nie ruszyła, pierwsi uczniowie już są, tak samo jak pierwsi klienci.
- Wiele osób tu zagląda, z ciekawości - śmieje się Ina, która przez pierwszy okres pobytu w Polsce mieszkała z mężem w tworzonej galerii. Zdążyli się przekonać - na własne uszy - jak głośno bawi się Piotrków.

Dla niej zmieniło się bardzo wiele - wcześniej pracowała, jak sama żartuje, ,,dłubała" w swoim rytmie w domu. - Gotowałam, wychodziłam do klientów, na spotkania, ale to było życie domowe - opowiada. Tu jeździ do pracy, nie tylko do Piotrkowa, ale i po wszystkich możliwych imprezach plenerowych, gdzie mają swoje stoisko, gdzie też rysują portrety. Teraz np. wybierają się do Spały.

Choć mieszkają w Polsce dopiero kilka miesięcy nie wyobrażają sobie powrotu na Ukrainę.- Artysta fach ma w rękach, wszędzie znajdę pracę - mówi Volodymir. Jak dodaje, jak im się nie uda w Piotrkowie, to pojadą dalej. Ale tu się dobrze czują. - Co dziwne, nie tęsknię - mówi Ina, która gotuje już polskie dania, oswaja się z polską tradycją. - Chcę robić wszystko polskie - śmieje się i nie może nachwalić się otwartości, kontaktowości ludzi. Fakt, że zaraz po pierwszym zdaniu, rozmowa schodzi na sytuację na Ukrainie. Oni też ją śledzą - przez wiadomości i rozmowy z rodzinami na Skype.

- Trudno sobie wyobrazić to co się tam dzieje, w każdy mieście był Majdan, strzały, palenie budynków - opowiadają jedno przez drugie. Tu na pewno czują się bezpiecznie.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto