Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbezcześcił zwłoki Grzegorza Westrycha z Kamocina, trwa jego proces

Aleksandra Tyczyńska
Oskarżony tłumaczył, że zakopał zwłoki na podwórku, bo... wystraszył się kosztów pochówku
Oskarżony tłumaczył, że zakopał zwłoki na podwórku, bo... wystraszył się kosztów pochówku Dariusz Śmigielski
Przed sądem toczy się proces Grzegorza P. oskarżonego o pobicie i zbezczeszczenie zwłok Grzegorza Westrycha z Kamocina, byłego męża radnej.

Przed Sądem Rejonowym w Piotrkowie toczy się proces Grzegorza P. z Szydłowa Kolonii oskarżonego o pobicie i znieważenie zwłok Grzegorza Westrycha z Kamocina. Z zeznań świadków wyłania się przerażający obraz uzależnienia ofiary od swojego oprawcy.

Grzegorz Westrych zaginął 1 stycznia tego roku. Jego zwłoki zostały znalezione w połowie marca w Szydłowie Kolonii na posesji należącej do Grzegorza P. i jego ojca. Daleko posunięty rozkład nie pozwolił na ustalenie podczas sekcji zwłok bezpośredniej przyczyny zgonu, choć mogło nią być ogólne wycieńczenie organizmu.

Ostatecznie Grzegorz P. stanął przed sądem pod trzema zarzutami: spowodowania 31 grudnia poważnych obrażeń ciała Grzegorza Westrycha poprzez uderzenie w twarz i kopanie okolicy klatki piersiowej, znieważenia zwłok 1 stycznia poprzez zakopanie ich w półmetrowym dole między stodołą a latryną, przy czym poprzez uciskanie nogą głowy i klatki piersiowej spowodował m.in. pośmiertne złamanie szeregu żeber. Ostatni zarzut dotyczy spowodowania u ofiary w kwietniu 2014 r. obrażeń głowy. Do tych zarzutów oskarżony się przyznał.

Po tym kwietniowym pobiciu Grzegorz Westrych przyszedł po ratunek do swojej szwagierki. - Grzesiek był przerażony, na twarzy nie było jednego normalnego miejsca, była granatowa, a na oczy praktycznie nie widział. Mówił, żeby go ratować, że nie wróci już do P., u którego pomieszkiwał - zeznawała podczas środowej rozprawy szwagierka.

- Zawieźliśmy go do lekarza a potem do ośrodka w Radomsku na leczenie odwykowe - dodaje przypominajac sobie, że w sierpniu jej szwagier wrócił odmieniony, uczestniczył jeszcze w chrzcinach kilkumiesięcznej córeczki, a potem wrócił jednak do P. - Bał się P., mówił, że jak ten się naćpa, to ma zwidy i myli go z przedmiotem, i wali jak w bęben. Ale poszedł... poszedł tam gdzie się mógł napić - mówi.

Druga ze szwagierek widziała go po raz ostatni w pierwszy dzień Swiąt Bożego Narodzenia. Był wtedy głody, opuchnięty i miał problemy z poruszaniem się. Z zeznań pozostałych świadków, w tym matki zmarłego, wynika, że był on uzależniony nie tylko od alkoholu, ale przede wszystkim od Grzegorza P. - w zamian za opatrznie rozumianą opiekę musiał przynosić alkohol, pieniądze, dotrzymywać towarzystwa.

Rodzina Grzegorza Westrycha jest zbulwersowana tym, że Grzegorz P. nie siedzi w areszcie i odpowiada z wolnej stopy. Tym także, że nie postawiono mu choćby zarzutu pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Brat Paweł Remisz nie zgodził się ponadto na uzgodnienie kary bez procesu i przypomina, że świadkowie, którzy siedzieli w celi z oskarżonym mówili iż ten chwalił się, że pobił jego brata, wyciągnął na dwór i zostawił na mrozie. - Był pijakiem, ale to nie znaczy, że można go potraktować jak psa - mówi była żona i gminna radna Halina Westrych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto