Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Będzie konfrontacja

(mj)
Z prawej strony, na drugim planie, ława oskarżonych. Dwaj siedzący w pierwszej ławce odpowiadają z wolnej stopy, pozostali są tymczasowo aresztowani Fot. Dariusz Śmigielski
Z prawej strony, na drugim planie, ława oskarżonych. Dwaj siedzący w pierwszej ławce odpowiadają z wolnej stopy, pozostali są tymczasowo aresztowani Fot. Dariusz Śmigielski
Przed Sądem Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim toczy się proces o śmiertelne pobicie młodego radomszczanina. Proces, w którym zeznania świadków są często ze sobą sprzeczne. Przez niemal cztery godziny Monika B.

Przed Sądem Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim toczy się proces o śmiertelne pobicie młodego radomszczanina. Proces, w którym zeznania świadków są często ze sobą sprzeczne. Przez niemal cztery godziny Monika B. była wczoraj przesłuchiwana przez Sąd Okręgowy w Piotrkowie. Wyniki tego maratonu nikogo chyba jednak nie
usatysfakcjonowały.

Przed piotrkowskim sądem od wielu już tygodni toczy się proces siedmiu mężczyzn, mieszkańców Piotrkowa i Radomska. Są oni oskarżeni o śmiertelne pobicie 11 marca 2000 r. 23-letniego Przemysława K., a także o pobicie jego siostry Moniki i jej chłopaka.

Do tych tragicznych wydarzeń doszło w radomszczańskim klubie „Burbon”. 11 marca miał się tam odbyć koncert zespołów grających muzykę metalową, a oskarżeni pełnić mieli rolę ochroniarzy. Na koncert wybrał się również Przemysław K. z siostrą i jej chłopakiem.

Około godziny 23 – jak to zapisano w akcie oskarżenia – między Przemysławem K. a innym z gości doszło do zwady. Zareagowali na to ochroniarze, którzy natychmiast podbiegli w to miejsce, otoczyli Przemka, a następnie jego oraz kilka innych osób wypchnęli przed budynek. Tam część oskarżonych „zajęła się” Przemkiem, inni pobili chłopaka jego siostry, próbującego Przemkowi pomóc. Uderzona została również Monika K. – w chwili, gdy chciała dobiec do leżącego już brata.

Oskarżeni – jak wynika z ustaleń poczynionych w śledztwie – nie dopuszczali nikogo do pobitego Przemka, nie wzywali też pogotowia. Pogotowie i policję wezwał dopiero właściciel klubu. Przemysław K. zmarł w drodze do szpitala.
Wszyscy oskarżeni nie przyznawali się do winy w śledztwie, i nie przyznali się przed sądem. Niepamięcią z kolei zasłaniali się często świadkowie dotychczas przez sąd przesłuchani. Jedni widzieli kije bejsbolowe, ale nie potrafili powiedzieć, czy były przez oskarżonych używane; według innych, ochroniarze kijów używali, tyle że oni, świadkowie, nie pamiętali, kto konkretnie trzymał je w rękach.

O kijach mówiła również, przesłuchiwana wczoraj, Monika B. Zeznawała, że Przemek był nimi bity po głowie i po karku, że kiedy upadł – był też kopany. Ale i ona nie potrafiła przed sądem jednoznacznie stwierdzić, którzy z oskarżonych i czym zadawali ciosy, chociaż podtrzymywała swoje (obciążające) zeznania złożone w śledztwie.

Z uwagi na istotne sprzeczności w zeznaniach Moniki B., a także między zeznaniami jej a kilkorga innych świadków – obrońca Janusz Bilski wniósł o przeprowadzenie konfrontacji między nimi. Prokurator oponował, ale sąd wniosek uwzględnił.

Konfrontacja odbędzie się więc na następnej rozprawie. Wtedy też, jeśli potwierdzą się informacje, że dwaj inni świadkowie przebywają za granicą – można będzie odczytać ich zeznania i zamknąć przewód sądowy. O ile, rzecz jasna, nie pojawią sie nowe wnioski dowodowe.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto