Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bioenergoterapeuta Bogdan Korniowski przekonuje, że uleczy każdego

Ewa Auer
Bogdan Korniowski odkrył w Pile czakram, który znajduje się ponoć przy wejściu do Parku Miejskiego
Bogdan Korniowski odkrył w Pile czakram, który znajduje się ponoć przy wejściu do Parku Miejskiego Agnieszka kledzik
Chorobom winna jest zła energia - mówi Bogdan Korniowski, radiesteta z Piły. Szuka chorych miejsc przy pomocy wahadełka

Wierzyć, nie wierzyć? Na to pytanie trudno znaleźć odpowiedź, ale spróbować warto. Jedno jest pewne, lepiej obcować z ludźmi, którzy mają dobrą energię, zarażają nas pozytywnym myśleniem i dodają nam sił, niż z tymi, którzy dobrą energię nam zabierają.

Bogdan Korniowski z Piły to wulkan pozytywnej energii. Stateczny mężczyzna w kwiecie wieku, zdystansowany do świata, nie do ludzi, i bardzo, ale to bardzo ekologiczny. Nie ma nałogów, pije tylko herbatę owocową, bo jest przekonany, że czarna zatruwa, zwłaszcza w połączeniu z cytryną, jeździ na rowerze, regularnie przepływa Jelonki wzdłuż i wszerz, dla zdrowia.

Niegdyś sportowiec wyczynowiec, dyscyplina: kajakarstwo. Od sześciu lat mieszka w Pile, mężczyzna po przejściach, obecnie wolny (zawiera się w tym wiele). Nie jest to jednak metryczka matrymonialna (choć kto wie), tylko stan ducha i ciała człowieka, który leczy energią.

Przypadkowa scena w plenerze: Jelonki, sobota. Matka z malutkim dzieckiem na brzegu. Mała jest rezolutna i bardzo energetyczna. Dziewczynkę ciągnie do wody, matka na trochę pozwala, ale nie na długo. Zaczyna się walka. Dziecko jest "na nie", płacze, wierzga nóżkami. Trwa to jakiś czas. Bogdan Korniowski leży nieopodal. Obserwuje. W końcu mówi: niech pani pozwoli... Chwyta małą za rączkę i dwulatka się uspokaja. Robi się grzeczna, jakby ją ktoś zaczarował. Z wrażenia? Matka jest zszokowana, nie dowierza. Wracają z plaży, za nimi Korniowski. Mała się znowu wyrywa. Ten proponuje, że wsadzi ją na rower; mówi do dziecka. I znowu jak ręką odjął. W końcu wręcza matce wizytówkę. Ta czyta: Bogdan Korniowski, bioenergoterapeuta-radiesteta: leczy choroby: onkologiczne, neurologiczne, ginekologiczne, kręgosłupy, układu moczowego. Robi się jeszcze ciekawiej...

- Może pani z małą do mnie przyjść. Wyciszy się. Leczę także dzieci - mówi.
Nie daje reklamy, bo uważa, że najlepsza jest poczta pantoflowa, z ust do ust pacjenta.
Korniowski jest zwyczajny, co prawda nosi pierścień Atlantów, ale unika słów czary mary, zresztą wszystkiego, co może kojarzyć się ludziom z zaklinaniem rzeczywistości, wróżbiarstwem.

- To nie dla mnie. Mnie interesuje energia, nią leczę.

Przyznaje, że ma jej dużo, znacznie więcej niż inni ludzie. Kiedy ją w sobie odkrył?

- Zawsze interesowały mnie zjawiska paranormalne. Dużo czytałem na ten temat. Ale późno zacząłem leczyć, jakieś 8 lat temu - wyznaje.
Korniowski jest z wykształcenia technikiem mechanikiem obróbki skrawania. Ale przyznaje, że tylko miesiąc pracował w swoim zawodzie. W 1988 rzucił pracę na etatach w państwowych firmach i poszedł na swoje.

Założył firmę budowlaną. Odnosił sukcesy, ale po dobrych latach przyszedł krach, źle zainwestował i zbankrutował. Wtedy postanowił odmienić życie. Wybrał to, co go zawsze interesowało. Zrobił kurs Reiki, potem kolejne szkolenia, zdobył certyfikaty i tytuły bioenergoterapeuty i radiestety. Należał do Stowarzyszenia Radiestetów Polskich, w końcu zaczął działać indywidualnie.

Jak leczy?

- Teraz też panią leczę - odpowiada. - Rozmowa to podstawa, nazywam to operacją energetyczną. Dzisiaj jest pierwsza.

Sukcesy? Przytacza przykład z przeszłości: mężczyzna z Poznania chory na czerniaka.

- Przyjechał do mnie z diagnozą medyczną, był załamany. Po tygodniu zadzwonił do mnie, że śladu po czerniaku nie ma - przekonuje Korniowski.
Jak to możliwe?

- Medycyna konwencjonalna leczy skutki, a nie przyczyny. A wszystko zaczyna się w mózgu. Pozytywne myślenie potrafi zdziałać cuda, a negatywne może nawet doprowadzić nas do śmierci.

Bywa, że jest bezradny. Kiedyś pojechał do Walencji, wezwał go tam znajomy, którego córka znalazła się na intensywnej terapii. Była już nieprzytomna. Korniowski mógł ją odwiedzać tylko dwa razy dziennie, po pół godziny.

- To było trochę za mało. Pięć dni tam byłem. Zaczynała już odzyskiwać przytomność. Wyjechałem. Niebawem dowiedziałem się, że umarła. Czasami jest już za późno, ludzie często wzywają mnie na oddziały onkologiczne, kiedy nic już się nie da zrobić.

Korniowski zapewnia, że leczy też na odległość.

- Teraz również moim pacjentom przekazuję energię - mówi.

Czy działa na tej samej zasadzie, co szaman używając zaklęć Voodoo? Korniowski zaprzecza, bo on działa dobrą energią. Skąd bierze się zła? Nie tylko z ludzi, którzy są zazwyczaj tego nieświadomi, choć na szczęście takich „wampirów energetycznych” jest mało. Korniowski obliczył, że w Pile na 75 tys. mieszkańców zaledwie jakiś pięć procent.

On ich widzi, ale się nimi nie przejmuje, co najwyżej unika. Twierdzi, że więcej złej energii jest w ziemi. To cieki wodne powodują, że człowiek zaczyna się źle czuć i chorować. Szuka ich za pomocą mosiężnego wahadełka, które sam zrobił. Ich złą energię niweluje przy pomocy piramidy z drewna o średnicy i wysokości 13 cm, też własnej konstrukcji.

Ilu ludziom pomógł, czy w ogóle pomógł?

- Nie liczę, nie prowadzę statystyk, oczywiście, że wyleczyłem wielu - zapewnia.

Korniowski na mapie za pomocą wahadełka odkrył też czakramy (punkty energetyczne - dobre) leżące wokół Piły. Jeden znajduje się ponoć w samym centrum, przy wejściu do Parku Miejskiego.

Wierzyć, nie wierzyć?

Przeczytaj również o pierwszym przypadku bakterii coli w Pile

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto