Lokatora samowolnie wyprowadził właściciel budynku, Grzegorz Sowa, który za naruszenie miru domowego został ukarany grzywną w wysokości 600 złotych. Kary jednak nie zapłacił i chce, żeby to sąd orzekł, kto ma prawo do mieszkania - lokator czy właściciel budynku.
- Powiedziałem, że tak się nie może skończyć. Albo jestem kryminalistą i moje miejsce jest w więzieniu, albo trzeba mnie uniewinnić - uważa Sowa, który wniósł sprzeciw wobec nakazowego wyroku.
Właściciel kamienicy chce, żeby sąd ustalił stan prawny lokalu, o który trwa konflikt.
- Niech sąd ustala, kto miał pierwszy prawo do tego mieszkania.
Do nielegalnej, bez wyroku, a tym samym i bezprawnej eksmisji pana Marka z zajmowanego przez niego lokalu przy ul. Żeromskiego 5 doszło niecały rok temu.
Jak tłumaczył Sowa podczas rozprawy, zdecydował się na taki krok, bo eksmisja zasądzona w 2005 roku wobec innego lokatora była nie do wyegzekwowania, a pan Marek niszczył kamienicę i nękał sąsiadów.
W ostatnich dniach listopada 2011 r., w obecności dziennikarzy, Sowa wraz z pracownikiem swojej firmy wyłamał zamek w drzwiach i wszedł do mieszkania zajmowanego przez rodzinę lokatora. Zdarzenie zakończyło się interwencją policji i wizytą obu panów - właściciela kamienicy i lokatora - w komendzie, ale Grzegorza Sowy to nie zatrzymało.
Najpierw część mebli pana Marka, m.in. taboret, kuchenkę, zaniósł do magistratu, a potem zrealizował to, co zapowiadał, czyli większość mebli po prostu wystawił przed kamienicę. Od stycznia mieszkanie jest puste.
Jak przed sądem zeznawał pan Marek, wystawione meble zostały w części zniszczone. Lokator ich wartość wycenił na kilkaset złotych, jego 90-letnia matka straty wyceniła na 2 tys. zł.
Wyprowadzeni wbrew swojej woli lokatorzy o nękanie oskarżali właściciela kamienicy, który odciął im media, mimo że płacili regularnie czynsz. Jak z kolei tłumaczył Sowa, odcięcie gazu i wody było spowodowane prowadzonym przez niego remontem kamienicy.
Cała "akcja" była skutkiem konfliktu między nowym właścicielem kamienicy a lokatorem, którego rodzina zajmowała mieszkanie od 1951 roku i nie widziała powodów do wyprowadzki.
Ta data wielokrotnie przewijała się podczas pierwszej rozprawy. Sędzia Marzena Foltyn-Banaszczyk chciała ustalić, na jakiej podstawie rodzina pana Marka w 1993 roku miała przedłużoną bezterminowo tamtą roczną umowę. Jednym ze świadków był Dariusz Cłapa, p. o. inżynier miasta, bo decyzję z 1993 roku wydawali miejscy urzędnicy. Zdaniem wyprowadzonej rodziny, wyrzucenie ich z mieszkania, do którego mieli przydział, było bezprawne.
Sprawa została odroczona do końca listopada.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?