Ale jakie to koszty? Żadne. Albo po prostu śmieszne. Tabliczki na murach wykona urząd miejski. Dowody osobiste mieszkańcom wymieni urząd miejski. Ktoś powie, że to i tak z pieniędzy podatników taka wymiana zostanie przeprowadzona. Zgadza się, ale jakie to są kwoty w porównaniu z utrzymywaniem patrona, który gardził interesem Polski? Którego nazwisko (Roosevelt) mówi coś może 10 uczniom z całej społeczności szkolnej miasta? Nie takie społeczne pieniądze miasto przewala na głupoty. Przyzwyczailiśmy się przez dziesięciolecia do bezmyślnego i pustego gęgania: na ulicy Roosevelta, przy ulicy Roosevelta, do ulicy Roosevelta. Ale kto to? Co to? Po co? Na co? Dlaczego? Jasne, na diabła to w ogóle wiedzieć. To nie do wiary, że taka inicjatywa kiełkuje dopiero teraz, tak późno, aż wstyd - kim jesteśmy. Kilku poprzednich prezydentów w mieście, armia radnych wszystkich kadencji, żadnej inicjatywy środowisk inteligenckich. Brawo wreszcie radny Winiarski! Reagan za patrona ulicy (jeśli już musi być prezydent USA) to najlepszy chyba pomysł, bo nawet w Stanach przybywa opinii, że był on najlepszym prezydentem w XX wieku. A jeżeli jakiejś firmy nie stać na zrobienie nowych pieczątek, to niech zamknie działalność takiej dziadowskiej firmy.