Pisanie i czytanie interesowało ją od dziecka. Początkowo spod jej pióra wychodziły tzw. „wiersze częstochowskie”, a ona sama inspirowała się twórczością jednego z polskich wieszczy. - Zawsze miałam dobre oceny z języka polskiego, mimo to nie szłam w tym kierunku, chyba tłumiłam w sobie pisanie - mówi Magdalena Niebrzydowska, autorka powieści „Jak ukryć dziurę w ścianie”, którą zadebiutowała w kwietniu.
Kiedy trafiła do Laboratorium Dramatu Tadeusza Słobodzianka zaczęła na dobre przygodę z pisaniem. - Mieliśmy różne zajęcia, z pisania reportażu, creative writing, z kabaretu. To dzięki nim otworzyłam się - mówi młoda pisarka.
Następnie w Laboratorium Reportażu kształciła się pod kątem reporterskim, z fotografii, filmu dokumentalnego, sztuki opowiadania, sztuki realizacji dźwięku itd. Dokształcała się też na kursach m.in. z Katarzyną Bondą z pisania powieści kryminalnych oraz miała krótką przygodę z poezją. Na początku pisanie traktowała jak zabawę, dopiero później przeszło to w coś poważniejszego.
O tym, że wydaje książkę nie wiedzieli nawet jej znajomi. Ona sama niechętnie dzieliła się tekstami z innymi, choć przyznaje, że opowiadania przesyłała Hannie Krall, znanej pisarce i dziennikarce, która je koordynowała. Skąd pomysł na książkę?
- Kiedyś przeczytałam słowa Irvina Yalom’a, który uważał, że u podstawy życia każdego z nas leży jakiś problem egzystencjalny np. strach przed śmiercią, kształtowaniem życia według własnej woli, samotnością etc. i to legło u podstaw mojej powieści - mówi Magdalena Niebrzydowska. - Stwierdziłam, że każdy z nas ucieka przed jakimś problemem egzystencjalnym, tyle, że rozszerzyłam jeszcze repertuar tych problemów - dodaje.
Książka liczy ok. 250 stron, a opowiadania można czytać osobno, nie po kolei. Bohaterowie poszczególnych reportaży uzupełniają się jednak, więc warto przeczytać je wszystkie. Opowiadania mają różne formy graficzne, niektóre pisane są w formie rzeki, inne pisane dziecięcym charakterem.
Czemu taka forma? - Żyjemy w kulturze obrazkowej, wizualnej, a literaturę też trzeba doświadczać - uważa piotrkowianka. Jeśli chodzi o oprawę graficzną pomógł jej kolega Krystian Szymczak, który zaprojektował emotikony.
Niektóre opowiadania powstawały pół roku albo i dłużej, a napisanie całej książki zajęło jej ok. 4,5 roku. Z powodu studiów (filologia polska i rosyjska) i intensywnego życia w Warszawie, gdzie mieszkała, najlepiej pisało jej się w Piotrkowie, w którym mogła tworzyć w ciszy. Powrót do rodzinnego miasta i praca na zlecenie przyspieszyły nieco prace nad książką.
- Kiedy zaczynam pisać wpadam w trans. Te opowiadania oparte są na prawdziwych historiach, a samo zbieranie materiału zajmowało miesiące. Czasem po roku wracałam do nich, przekształcałam je albo pisałam od początku - mówi Magdalena. - Motyw ucieczki w książce jest uniwersalny, dlatego poleciłabym ją osobom, które lubią eksperymenty literackie, interesują się sztuką i plastyką oraz studentom edytorstwa - dodaje.
Piotrkowianka na co dzień jest lektorem języka angielskiego, planuje wyjazd do Niemiec podczas którego chciałaby rozwijać swój talent pisarski, ale i zainteresowanie modą oraz znaleźć stałą pracę.
Od roku chodzi na kurs „Projektowanie i wytwarzanie wyrobów odzieżowych” w ZSP w Sulejowie. Przyznaje, że do tej pory udało jej się już uszyć kilka koszul. Przyznaje, że bywa na pokazach Fashion Week, ale stawia na unikatowy styl.
- Mnie inspiruje teatr, film i stroje ze sztuk teatralnych. Czasem mam w głowie pewne kreacje, których nie udaje mi się znaleźć w sklepie. Ważne są też rekwizyty, które zazwyczaj kupuję na bazarach staroci, są ważnym uzupełnieniem stroju - mówi pisarka.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?