MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Polonia Warszawa - GKS BOT Bełchatów 0:0 - Goście zrealizowali plan minimum

Bogusław Kukuć
Wielka Sobota miała potwierdzić zwyżkę formy gospodarzy, której symbolem było zwycięstwo w poprzedniej kolejce w Łęcznej. Liczono, że warszawski zespół będzie z desperacją walczyć o uniknięcie degradacji.

Wielka Sobota miała potwierdzić zwyżkę formy gospodarzy, której symbolem było zwycięstwo w poprzedniej kolejce w Łęcznej. Liczono, że warszawski zespół będzie z desperacją walczyć o uniknięcie degradacji. Kibice Polonii liczyli, że ich pupile potrafią także zrewanżować się za porażkę w Bełchatowie. Tymczasem warszawiacy rozegrali kiepski mecz, oddając zaledwie pięć celnych i jeden niecelny strzał na bramkę gości. Pozostali jedną z nielicznych drużyn w Europie, które mają na obcych boiskach więcej zwycięstw (3) niż wygranych przed własną publicznością (tylko 2). Przy takim bilansie na pięć kolejek przed końcem rozgrywek trudno nie zamykać tabeli ekstraklasy.

Bełchatowianie też niczym nie zachwycili. Mieli wyborną okazję do poprawienia rekordu klubowego, tj. odniesienia czterech zwycięstw z rzędu w ekstraklasie. Zrealizowali jedynie plan minimum, czyli uniknęli porażki, czym oddalili się od strefy barażowej. Indywidualny rekord poprawił tylko Łukasz Sapela. Bramkarz GKS BOT Bełchatów rozegrał szósty mecz w ekstraklasie i nie wpuścił gola w żadnym z tych spotkań. Nie dziwi więc, że działacze bełchatowscy zdecydowali się na wypożyczenie do końca sezonu do drugoligowej Jagiellonii Białystok sprowadzonego zimą ze Świtu Nowy Dwór Rafała Misztala.

Pierwszy kwadrans zapowiadał, że będzie sporo emocji. Już w 7 minucie najaktywniejszy na boisku Tomasz Wróbel zakończył rajd prawą stroną zaskakującym strzałem w górną część słupka, przy spojeniu z poprzeczką.

5 minut później wolnego z połowy polonistów wykonywał Jacek Kowalczyk. Piłka zatoczyła wysoki łuk, mijając przepychających się piłkarzy, i spadła pod nogi Krzysztofa Bąka. Polonista był tym równie zaskoczony, co przestraszony i z najbliższej odległości nie potrafił pokonać bramkarza. Sapela zachował zimną krew, parując strzał na róg.

Goście szukali swojej szansy w kontratakach i strzałach z dystansu, lecz próby Jacka Popka i najaktywniejszego w ich szeregach Tomasza Wróbla były nieudane. Tuż przed przerwą z ostrego kąta uderzył Radosław Matusiak, ale Żankarlo Simunić zdołał wybić piłkę na rzut rożny.

Do końca pierwszej połowy inicjatywę mieli goście, których ataki były znacznie groźniejsze od anemicznych kontr polonistów. Piłkarze GKS nie potrafili jednak pokonać bramkarza gospodarzy. Zadowolili się przewagą strzałów i kornerów (przed przerwą 6 rogów, wobec 2 gospodarzy).

W drugiej połowie warszawiacy przyśpieszyli i oni atakowali częściej. Próbowali rozstrzygnąć mecz strzałami zza pola karnego. Bliski szczęścia był Jacek Kowalczyk, ale w 47 minucie jego uderzenie efektownie obronił Sapela. Oślepiony słońcem bramkarz gości udanie interweniował w 60 minucie, przy uderzeniu z blisko 30 metrów Martinsa Ekwueme. W 75 minucie Sapela ubiegł też szarżującego byłego widzewiaka Adama Cichonia.

Więcej oczekiwaliśmy po wejściu na boisko Marka Citki. Bożyszcze piłkarskiej Polski sprzed lat jest jednak w słabej formie. Pogłoski o tym, że rozważana była kwestia powrotu idola do Widzewa, należy włożyć między bajki. A już doniesienia niektórych gazet o reprezentacyjnych planach Citki mogą tylko śmieszyć.

Końcówka była nerwowa. W 74 min trener Orest Lenczyk zdecydował się na zmianę aż trzech zawodników. Przez kwadrans trwało oblężenie pola karnego gości. W 88 minucie Kowalczyk z wolnego strzelił tuż obok słupka. W przedostatniej minucie, po akcji byłego zawodnika bełchatowskiego klubu Grzegorza Kmiecika, piłkę do bramki wepchnął kolejny dubler Łukasz Jarosiewicz, ale arbiter uwzględnił wcześniejszą sygnalizację asystenta o spalonym. Poloniści protestowali przeciw tej decyzji. Mecz został przedłużony o 4 minuty, ale wynik się nie zmienił, choć gospodarze bardzo się starali. Gdyby po takim spotkaniu któraś drużyna dopisała sobie trzy punkty, to nie byłoby sprawiedliwe.

W GKS BOT dobrze spisał się blok defensywny na czele z bramkarzem Sabelą i kierującym kolegami kapitanem Edwardem Cecotem. W drugiej linii wyróżnili się: najbardziej widowiskowy zawodnik spotkania Tomasz Wróbel i Łukasz Garguła.

Najlepsi w zespole gospodarzy byli: Antoni Łukasiewicz, Jacek Kowalczyk i pracowity Martins Ekwueme. Widać było zwłaszcza brak Dariusza Dźwigały. Warszawiacy mieli zdecydowanie więcej zawodników nieprezentujących pierwszoligowych umiejętności (np. Mariusza Zasadę, Krzysztofa Bąka, Jacka Kosmalskiego).

Zdaniem trenerów

Marek Zub (drugi trener GKS BOT): Przede wszystkim chciałbym usprawiedliwić trenera Oresta Lenczyka, który bardzo się spieszył na pociąg odjeżdżający do Krakowa o godzinie 18.05. Niestety, nie było widowiska godnego Wielkiej Soboty. Mecz nie stał na wysokim poziomie. Nasz zespół w Warszawie nie wyglądał najlepiej pod względem fizycznym. Dlatego po trzech zwycięstwach z rzędu, nie dane nam było przedłużyć serii kolejnych wygranych. Ale z punktu też trzeba się cieszyć, bo nie przegraliśmy już piątego kolejnego meczu i w walce o utrzymanie ma on duże znaczenie. Mieliśmy kryzysowy dzień. Nie jest prawdą, że do Wodzisławia jechaliśmy po to, aby wygrać, a do Warszawy, żeby tylko nie przegrać. Staraliśmy się wygrać. Ale w końcówce byliśmy w opałach, bo Polonia grała do końca.

Jan Żurek (trener Polonii): Z kilku powodów był to dla nas trudny mecz. Po pierwsze, graliśmy osłabieni brakiem Dariusza Dźwigały, bo przecież Bąk nie wypełnił zadań. Po drugie, piłkarze nie zdążyli zregenerować sił po środowym spotkaniu w Łęcznej. Jeżeli goście nie zdołali dojść do pełnej dyspozycji, to co my mamy mówić, skoro odpoczywaliśmy dzień krócej. Moim zawodnikom nie brakowało zaangażowania, ale brakowało świeżości i sił. Potwierdziły się moje obawy po przedmeczowych badaniach, które nie wypadły dobrze. Mogliśmy mecz wygrać, bo Jarosiewicz strzelił bramkę i był to chyba prawidłowy gol. Inna sprawa, że płyta boiska pozostawia dużo do życzenia. Szkoda, że straciliśmy dwa cenne w walce o utrzymanie punkty, ale walczymy dalej. Dziękuję kibicom, którzy dopingowali nas do końca.

Polonia Warszawa - GKS BOT Bełchatów 0:0
Składy
Polonia: Simunić - Żytko, Łukasiewicz, Kowalczyk, Kozubek - Cichon, M. Ekwueme, Bąk 3, Zasada 2 (68, Kmiecik) - Kosmalski (46, Citko), Arifović (81, Jarosiewicz). Trener: Jan Żurek
GKS BOT Bełchatów: Sapela - Fonfara, Pietrasiak, Cecot, Popek - Wróbel, Jarzębowski (74, Janković), Kuranty (74, Strąk), Garguła - Dziedzic (74, Klepczarek), Matusiak. Trener: Orest Lenczyk
Kartki: Żółte: Żytko, Jarzębowski.
Sędzia: Jarosław Żyro (Bydgoszcz).
Widzów 1.800.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto