Zajrzyjmy do fabryki bombek Szkło-Dekor w Piotrkowie ZDJĘCIA
W firmowym sklepie piotrkowskiej firmy Szkło-Dekor można się poczuć jak dziecko w hurtowni cukierków. Dekoracyjne ozdoby choinkowe migocą niczym klejnoty, kuszą świątecznymi kolorami: głęboką czerwienią, choinkową zielenią czy skrzą się, jak świeży śnieg w mroźny dzień. My zajrzeliśmy na zaplecze, tam, gdzie te cudeńka są wyrabiane. Każda bombka ręcznie, relief za reliefem, dekor za dekorem.
Sylwia Jaros w Szkło-Dekorze pracuje od ponad ćwierć wieku. Od tego czasu ręcznie, z chirurgiczną precyzją maluje na szklanych, dmuchanych kulach czy delikatnych stożkach brokatowe paski, ornamenty, kratki. Ozdabia koralikami, dokleja pióra. Każda ozdoba wygląda niemal identycznie jak pozostałe.
- A przynajmniej powinna, bo teoretycznie tak ma być i chyba jest - śmieje się dekoratorka. - Ale to jest tylko ludzka ręka.
Gdy przyszła tu do pracy, w firmie bardziej stawiano na szkło, niż na dekor. Z wykształcenia jest ekonomistką, ale życie i rynek pracy zweryfikowały jej doświadczenie i teraz jest specjalistą w zdobnictwie. - Kiedyś bombki były bardziej ubogie - przyznaje. Dziś Szkło-Dekor wytwarza niemal choinkowe klejnoty. Najbardziej dekoracyjne, zgodnie zresztą z zamówieniami i potrzebami, lecą za ocean.
- To się zmienia, ale do USA robimy bombki bogato dekorowane, jest dużo korali, detali. Na bombkach na rynek w Europie już jest mniej błysku, mniej ozdób - mówi.
God bless America
Szkło-Dekor artystycznym wyrobem ozdób choinkowych zajmuje się od połowy ubiegłego wieku. Zakład w swoich najtłustszych latach - jeszcze jako Spółdzielnia Pracy Ozdób Choinkowych i Przerobów Szklanych „Szkło” - produkował 19 mln sztuk ozdób rocznie. Produkcja, choć wyrobów sezonowych, trwała tu cały rok, a piotrkowskie bombki cieszyły przede wszystkim oko amerykańskich rodzin. Na polskim rynku, wtedy dość biednym, ręcznie zdobione i dekoracyjne cacuszka były towarem z wyższej półki.
To się nie zmieniło do dziś. Biżuteryjne bombki z Piotrkowa, te które wychodzą spod ręki pani Sylwii i pozostałych pracownic firmy, nadal można szybciej kupić w USA niż w Polsce. Około 90 procent produkcji, czyli praktycznie wszystkie ozdoby robione w Piotrkowie, lecą do dużych sklepów w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i w Australii.
Zamawiają je m.in. sieci Hallmark, Homegoods, Tuesday Morning.
- Polskie ozdoby funkcjonują na rynku amerykańskim od czasów powojennych. To są dziesiątki lat budowania renomy - mówi Zbigniew Bartuzi, prezes piotrkowskiej firmy. Amerykanie cenią kunszt polskich dekoratorek, ale przede wszystkim gwarancję jakości rękodzieła zamkniętą w słowach „z pokolenia na pokolenia”. - Piszemy o tym dziedzictwie, że to tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenia, a na Amerykanach to robi wrażenie, bo to kraj z krótką historią - dodaje Bartuzi.
Rynek amerykański, mimo że zdominowany przez Chińczyków, jest wystarczająco duży także na polskie, nawet droższe ozdoby. - W Stanach nikt się nie dziwi, że na wystrój choinki wydaje się 1000 dolarów - mówi. I choć, jak dodaje, dużo się zmieniło, bo i szkło się trochę przejadło, i weszła konkurencja, czyli ozdoby z drewna, plastiku czy słomy, to jednak niezmiennie od ponad pół wieku piotrkowski zakład produkuje przede wszystkim na eksport.
Do Harrodsa tylko dla prestiżu
Pozostałe 7 procent z około miliona wykonywanych ręcznie dekoracji trafia do sklepów w Europie - nie byle jakich, bo np. do Harrodsa w Londynie, a pozostałe przyciągają wzrok turystów w Warszawie czy - już w cenie producenta - kuszą oczy odwiedzających piotrkowski zakład.
Europejski rynek to dla „Szkło-Dekoru” duże sieci czy domy towarowe w Danii, Wielkiej Brytanii czy Francji m.in. Bon Marché w Paryżu i Harrods w Londynie.
- W Europie jesteśmy w niewielkim zakresie w porównaniu z USA. Mamy w Danii dużego klienta, to kilkadziesiąt tysięcy euro, ale w relacji do Amerykanów to nie są duże pieniądze - przyznaje prezes Bartuzi. - Z Harrodsem pracujemy dla prestiżu.
W Polsce bombki z Piotrkowa kupują nieliczne butiki - można je kupić np. w Warszawie. - Są raczej pod turystów - przyznaje Zbigniew Bartuzi. Również turyści, ale swojscy, zaopatrują się w bombki w Piotrkowie. Uczestnicy wycieczek odwiedzających manufakturę w firmowym sklepiku potrafią zostawić nawet i 400 zł. To prezesa nie dziwi - za tę samą bombkę w Warszawie czy Łodzi trzeba dać dwa lub nawet trzy razy więcej.
Święta cały rok
Przez lata w „Szkło-Dekorze” nie zmienił się też system pracy - szczyt sezonu produkcyjnego przypada na wiosnę i lato. Wtedy w manufakturze realizowane są zamówienia amerykańskich odbiorców - sieci Hallmark, HomeGoods czy Tuesday Morning. Gdy Polacy wracają z wakacji, ostatnie bombki z Piotrkowa wylatują do magazynów sieci.
Jesienią w zakładzie dominuje produkcja na rynek europejski. Listopad i grudzień to czas wycieczek po manufakturze, a także przygotowań do kolejnego sezonu. - Już zaczęliśmy produkcję ozdób do USA na sezon 2020 - mówi Zbigniew Bartuzi, prezes „Szkło-Dekoru”.
Jak dodaje, w firmie chwilowo zawieszono robienie bombek pod dyktando Amerykanów, bo szykowane są okolicznościowe ozdoby na specjalne zamówienie polskiego dużego przedsiębiorstwa. Później w zakładzie jest zimowa przerwa, która potrwa od 21 grudnia do 6 stycznia, a po święcie Trzech Króli dekoratorki wracają do projektów zza oceanu.
Aż oczy bolą
W przyzakładowym sklepie można dostać oczopląsu, podobnie jak w specjalnym pokoju - wzorcowni, gdzie wystawiona jest większość wzorów. Skąpane w brokacie i mieniących się koralikach, potrafią zaczarować każdego odwiedzającego. To swoisty przegląd dorobku firmy - są tu bombki z namalowanymi zimowymi pejzażami, ascetyczne w prostocie, ale są też bomby aż ciężkie od kryształków, dżetów i złotych kresek. Są kule, są stożki, są jaja faberge, są domki, muchomorki przywodzące na myśl retrochoinki, są czerwono-złote serca, są wielokolorowe szyszki. Są choinki, są mikołaje w szklanych futrach. Są zachwycające pietyzmem wykonania pawie i inne ptaszki. Wszystkie kolory i wzory.
Część to pomysły pracowników i projektantów zakładu, ale część ręcznej roboty „Szkło-Dekoru” to wizja zamawiających. Niektórzy klienci, jak Hallmark, ze względu na wielkość zamówień, mają przywilej dostarczania swoich projektów. W tym roku w amerykańskiej sieci można kupić np. bordowe kule zdobione złotymi liśćmi ostrokrzewu albo utrzymane w kolorach morskim, fioletowym i ecru jaja i ptaki malowane we florystyczne esy floresy. Przy każdej ozdobie opis: „handcrafted in Poland”.
- Myślę, że tak - mówi pani Sylwia pytana o to, czy rozpoznałaby swoją robotę.
Restauracji nie mamy
Produkcja bombek, choć pracownikom wcale nie kojarzy się z magią świąt, od lat pobudza wyobraźnię odwiedzających zakład. Dlatego już kilka dobrych lat temu firma przekuła okazjonalne wycieczki w stałą ofertę. Najpierw skierowaną do szkół, a teraz także do emerytów.
Program obejmuje zwiedzanie zakładu od dmuchalni, gdzie można podejrzeć, jak formuje się szklane ozdoby, przez dekoratornię, gdzie odwiedzający obserwują proces srebrzenia, malowania i zdobienia bombek, aż do sklepu. Wcześniej jeszcze są warsztaty z samodzielnego dekorowania ozdób. Każdy gość dostaje fartuszek i próbuje swoich sił, a efekty swojej pracy zabiera w pudełeczku do domu.
W listopadzie i grudniu pod zakład dziennie podjeżdża nawet 10 autokarów, głównie z regionu, ale i z Mazowsza. Zwiedzenie zakładu zajmuje ok. 1,5-2 godziny.
- Robimy to dużo bardziej profesjonalnie niż kiedyś. Jest cały system obejmujący warsztaty, przygotowanie kartoników na własne ozdoby, napój. To profesjonalna działalność turystyczna w zakładzie produkcyjnym - chwali prezes. Ale zaraz żartobliwie uprzedza: - Nie oferujemy placu zabaw, czego się niektórzy spodziewają, nie mamy restauracji, ale przez te dwa miesiące staramy się jak najlepiej przyjmować gości.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?