Do trzech raz sztuka... Wczoraj udało się wreszcie przeprowadzić konfrontację piątki kluczowych świadków w procesie toczącym się przed piotrkowskim Sądem Okręgowym.
Na ławie oskarżonych zasiada siedmiu mężczyzn, mieszkańców Piotrkowa i Radomska. Radomszczańska prokuratura zarzuca im śmiertelne pobicie 11 marca 2000 r. 23-letniego Przemysława K., a także pobicie jego siostry Moniki i jej chłopaka (dzisiaj męża).
Do tych tragicznych wydarzeń doszło w klubie „Burbon” w Radomsku, w którym zorganizowany został koncert zespołów metalowych. Oskarżeni pełnić mieli w trakcie koncertu rolę ochroniarzy, a wybrali się na niego m.in. Przemysław K. z siostrą i jej chłopakiem. Około godziny 23 – jak to zapisano w akcie oskarżenia – między Przemysławem K. a innym z gości doszło do zwady.
Co działo się dalej – tego właśnie dociec się stara od wielu miesięcy piotrkowski sąd. I nie ma łatwego zadania, różnią się bowiem między sobą zarówno zeznania składane przez różnych świadków, jak i zeznania tego samego świadka składane w śledztwie i na sądowej sali. Przeprowadzona wczoraj konfrontacja tych, którzy widzieli (bądź mogli widzieć) najwięcej – miała pomóc w wyjaśnieniu i zlikwidowaniu owych robieżności.
Miała, ale chyba nie pomogła. Siostra Przemysława K. – Monika i jej chłopak (dzisiaj już mąż) – nie widzieli na przykład, czy ochroniarze używali kijów baseballowych i nunczaku, czy bili Przemka wtedy, kiedy już osunął się na ziemię. Nie widział tego również trzeci ze świadków.
Dwójka następnych zeznała w trakcie śledztwa, że bijący używali kija (bądź kijów) oraz nunczaku, i że bili chłopaka także wtedy, kiedy już leżał. Wczoraj w sądzie jednak konsekwentnie podtrzymywała swoje zeznania tylko dziewczyna (imienniczka siostry zabitego Przemka), drugi ze świadków natomiast powiedział, że teraz nie pamięta już tamtych wydarzeń tak dokładnie; skoro jednak – wyjaśniał – zeznawałem tak wcześniej, to pewnie tak było.
Obrońcę Janusza Bilskiego interesowało jeszcze jedno: Czy w zwadę, do jakiej doszło jeszcze w pomieszczeniach klubu – zamieszani byli również siostra Przemysława K. i jej chłopak? Czy była to zwada, czy też bójka, której uczestników ochroniarze musieli uspokoić? I dlaczego – dociekał – jedni świadkowie widzieli to, czego inni nie zauważyli?
– Ja widziałam Przemka dopiero wtedy, kiedy odblokowano drzwi i udało mi się wyjść z klubu – wyjaśniała wczoraj siostra. – Nie patrzyłam przez okno, jak inni. Podobnie tłumaczył te różnice jej chłopak, który stracił przytomność po jednym z ciosów zadanym przez ochroniarzy, kiedy starał się dotrzeć do Przemka.
Konfrontacja zatem wyjaśniła nie tyle, ile powinna. Gdyby przeprowadzono ją w śledztwie, kilka dni po zajściu – byłoby pewnie inaczej.
Była też ona ostatnim właściwie elementem przewodu sądowego, jako że wczoraj odczytano jeszcze tylko zeznania jednego ze świadków. Dzisiaj więc – jeśli nie pojawią się jakieś wnioski dowodowe – sędzia Sławomir Gosławski przewód zamknie i odda głos stronom procesu.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?