Bez ściemniania. Lepiej kraść niż produkować

Zamiast zacząć wreszcie stymulować rozwój przedsiębiorczości, nadal tłamsi się inicjatywę Polaków. A teraz państwo rękami policji zamknęło jedno z ostatnich przedsiębiorstw w naszym mieście – fabrykę papierosów. Wprawdzie nielegalną, ale czy złodziejskie majątki zrodziły się nad Wisłą legalnie?

Dlatego największym zakładem pracy jest nad Strawą szpital przy ul. Rakowskiej. Co tam produkują? Zdrowie! W swej wciąż dziecięcej naiwności miałem nadzieję, że ta szczurza grupa uciekinierów, która w ostatnich dniach zrejterowała z tonącej, rozpadającej się łajby SLD, spróbuje zakotwiczyć się na nabierającym wiatru w żagle mocno lewicowym statku Razem. Ale wśród tej garstki 30 osób, które przybyły na spotkanie z brodatym Zandbergiem, tym młodym Leninem z partii Razem, niestety – Ziółkowskiej, Wojtaniowej, Dziemdziory, Brylskiego, Karcza, Malinowskiego ani Marcinkowskiego – jakoś nie było.

Pewnie próbować będą oni romansów z prawicą, w końcu żyje się raz, latka lecą i jeżeli nie teraz, to kiedy czas na ostatnie wolty uczuciowe? Ale żeby na starość serce przemieszczało się z lewej strony na prawą, to jakaś kardiologiczna patologia!

Zamiast w Walentynki uprawiać miłość, działacze Forum Młodych Socjaldemokratów, SLD i krwiodawcy, rozdawali na ulicach Karty Życia. Wziąłem jedną, pognałem do bankomatu – a tu klops – nie udało mi się na życie wypłacić choćby i 50 złotych. Oczywiście, idea jest bezsprzecznie szlachetna, ale będę szczery: jakoś niespecjalnie mam ochotę zadeklarować już za życia wolę oddania narządów. Co innego po śmierci – a niech biorą!

Bo niby skąd mam mieć pewność, że w tym skorumpowanym kraju, podczas jakiejś operacji, nie wytną mi czegoś więcej, bo rodzinka jakiegoś bonzy podpłaciła za potrzebną natychmiast nerkę? To jeszcze pół biedy, bo zostanie druga nerka, ale co jeżeli wykroją mi serce, bo potrzebne ono komuś extra?