Osiem danieli przywieziono wczoraj do lasu w Kłudzicach (gm. Sulejów). Zostały wpuszczone do tej samej zagrody, w której myśliwi z koła „Koliber” we wtorek znaleźli siedem danieli zagryzionych przez zdziczałe psy.
Daniele, podobnie jak poprzednie, sprowadzono z Gołdapi. Do Kłudzic jechały osiem godzin. Dwa byki i pięć cielnych łani myśliwi zakupili dzięki szybkiej pomocy sponsorów i przyjaciół koła, a jedną łanię dostali w prezencie od hodowcy z Gołdapi, wstrząśniętego wtorkowym odkryciem.
– Musieliśmy działać szybko, bo to był ostatni moment ze względu na cielne łanie, potem mogłyby nie znieść podróży – mówi Edmund Miśkiewicz, łowczy koła „Koliber”.
– W dodatku dostaliśmy ostatnią partię, którą hodowca zostawił sobie na rozmnażanie gatunku.
Wokół prawie trzech hektarów lasu wydzielonego dla danieli myśliwi zamierzają pełnić całodobowe dyżury. Wczoraj montowali dodatkowe zabezpieczenia, które mają uchronić zwierzęta przed zdziczałymi psami.
– Chcemy też podkreślić, że bezwzględnie będziemy strzelać do wszystkich wałęsających się po lesie psów – mówi Henryk Załoga, członek koła. – Czy się to komuś podoba czy też nie, mamy takie uprawnienia.
Tak właśnie myśliwi postąpili z czterema czworonogami, które dostały się do zagrody i zagryzły obecne tam daniele: dwa byki i pięć cielnych łani. Zwierzyna została sprowadzona przed miesiącem i latem miała być wypuszczona do lasu. Koło „Koliber” złożyło doniesienie o przestępstwie, ale do zabitych psów nie przyznał się żaden z okolicznych gospodarzy.
– Problem wałęsających się psów, wyganianych przez mieszkańców lub zostawianych przez letników narasta od kilku lat – mówi Ireneusz Czerwiński, dyrektor Miejskiego Zakładu Komunalnego w Sulejowie, zajmującego się wyłapywaniem bezpańskich czworonogów. – Często te zwierzęta stanowią zagrożenie dla okolicznej ludności czy bydła, jak w ubiegłym roku we Włodzimierzowie czy właśnie w Kłudzicach, ale ludzie, którzy psy wyganiają, nie zdają sobie z tego sprawy.
Ze względu na problemy ze ściągalnością podatku od psów w gminie oraz rosnącą liczbą bezpańskich czworonogów, zakład komunalny wziął się na sposób i od lutego jego pracownicy chodzą po gospodarstwach i dokładnie liczą obecne tam zwierzęta. W czerwcu sprawozdanie z tego „wywiadu środowiskowego” zostanie przedłożone władzom miasta i gminy.
– Chodzi nam o większą odpowiedzialność mieszkańców – wyjaśnia Ireneusz Czerwiński. – Rozumiemy, że jest bieda, a psa trzeba nakarmić i zaprowadzić do weterynarza, co kosztuje, ale ludzie kupują psa np. dziecku na urodziny, a po pół roku, gdy się znudzi, zwierzę ląduje na ulicy.
W ubiegłym roku do schroniska MZK wywiózł dwanaście psów zagrażających zdrowiu i życiu mieszkańców Sulejowa, w tym roku były dwa takie przypadki.
Seria pożarów Premier reaguje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?