Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dietetyczka Maria Brzegowy: "Popadanie ze skrajności w skrajność nie jest zdrowe" [Rozmowa NaM]

AG
Maria Anna Brzegowy
Maria Anna Brzegowy Archiwum prywatne
Z Marią Brzegowy, dietetyczką prowadzącą blog "Pozytywne żywienie", rozmawialiśmy o food truckach, modzie na eko i o tym, dlaczego nie warto przechodzić na dietę.

Maria Brzegowy wyznaje zasadę, że jedzeniem trzeba się cieszyć. Nie wierzy w diety cud. Zamiast samodzielnie piec chleb, idzie do piekarni, a swoim pacjentom bardziej od bycia eko poleca czytanie etykiet. Na pytanie o dietę odpowiada: "Po co przechodzić na jakąkolwiek dietę"?.

Każda nowa dieta na rynku otrzymuje przydomek "cud". Ale czy któraś z nich jest w stu procentach skuteczna?

Zaskoczę Panią, ale pomimo tego, że jestem dietetykiem i stale uaktualniam swoją wiedzę – kompletnie nie orientuję się w medialnych nowinkach i nie znam tych wszystkich diet cud. Nie wierzę w to, żeby krótkofalowe, restrykcyjne monodiety czy wykluczanie ulubionych produktów, które mają pomóc zrzucić 10 kilogramów w miesiąc miały jakikolwiek sens. To moim zdaniem zabójstwo dla organizmu i własnych kubków smakowych. Dla mnie rozwiązanie jest tylko jedno – regularna dieta, niedopuszczanie do uczucia głodu i umiejętność korzystania z wszelkich żywieniowych przyjemności. Jeśli ktoś opanuje to do perfekcji, jest dla mnie osobą, która zrozumiała prawdziwy cud – cud jedzenia z uśmiechem w żołądku i sercu. Zdrowe żywienie naprawdę może być fajne.

A cuda na talerzu - jakie produkty powinna zawierać każda dieta?
Nasiona roślin strączkowych, wszystkie warzywa, owoce, ryby i woda, a także produkty zbożowe. Z mięsem bywa różnie, nie uważam, żeby było aż takie konieczne.

Czy dieta bez aktywności fizycznej może dać pożądane efekty?

Będzie to bardzo niepedagogiczne z mojej strony, bo przecież powinnam zachęcać do aktywności, ale muszę powiedzieć, że czasami da się osiągnąć zakładane rezultaty. Przez mój gabinet przewinęło się sporo osób, których praca zawodowa ogranicza się do kilkunastu godzin spędzonych za biurkiem i naprawdę takim pacjentom trudno jest się zdobyć na dodatkowy wysiłek fizyczny. Zawsze polecam choćby odstawienie auta przystanek wcześniej od miejsca pracy, niedzielne spacery czy parę wygibasów podczas prac domowych, ale to nie to samo co regularna, przynajmniej godzinna aktywność. Pożądane efekty otrzymać się da, ale trzeba nastawić się na nieco więcej warunków. np. mniejsze porcje posiłków, bo automatycznie zmniejsza się nasze zapotrzebowanie na energię. Jeśli odchudza się osoba ze sporą nadwagą, to trzeba też pamiętać, że ruch w trakcie programu żywieniowego „trzyma mięśnie i skórę na wodzy”, czyli w większym stopniu zapobiega np. utracie jędrności naszego ciała

Dziś większość Polaków ma problem z nadmiernym stresem. Jaka dieta może ograniczyć skutki stresującego trybu życia?

W swojej praktyce najczęściej spotykam się z problemami żołądkowymi typu zaparcia, wzdęcia, zgaga, bóle brzucha. To wszystko jest efektem szybkiego spożywania posiłków, w biegu, w dużych odstępach czasu. Regularność to złota zasada prawidłowej diety, a z tym niestety bywa naprawdę ciężko. Jemy za tłusto, wysoko przetworzoną żywność ubogą w cenne składniki odżywcze, co z kolei przekłada się na gorsze samopoczucie, ociężałość, a to jak wiadomo – generuje problemy z koncentracją w pracy i stres wynikający z zaniedbania obowiązków.

Bycie eko jest w modzie, ale trzeba przyznać, nie jest tanie. Da się gotować ekologicznie, bez wydawania fortuny?

Moim zdaniem trzeba się dobrze zastanowić zanim sięgnie się po produkt z etykietą eko. Podstawą jest czytanie składu. Jeśli na modnym chlebie bezglutenowym widnieje cała tablica Mendelejewa, to jeśli ktoś nie ma celiakii, to lepiej niech wybierze się do piekarni, po tradycyjny chleb na zakwasie, będzie zdrowszy. Naprawdę da się świetnie i tanio zjeść coś, co przysłuży się naszemu zdrowiu, np. wspomniane strączki, z których można wyczarować pyszne smarowidła, zupy, zapiekanki, a nawet kotlety.

Polacy umieją robić zdrowe zakupy?

Do niedawna odpowiedziałabym, że niekoniecznie. Na co dzień spotykam jednak konsumentów coraz bardziej uświadomionych. Mam naprawdę sporo pacjentów, którzy sami pieką chleby, pasztety, wędzą wędliny, robią „słoiki” na zimę. Wielu z nich ma swoje zaprzyjaźnione sklepy i panie ekspedientki, z którymi „umawiają” się na lepszy towar, sprawdzony i z jak najkrótszą listą składników.

Polacy uchodzą za tych, którzy lubią zjeść. Nasza kuchnia jest syta i smaczna. Czy na tle europejskim wypadamy, jako Ci, którzy źle się żywią?

Według mnie nie jest tak źle. Cenimy sobie dobre, regionalne jedzenie. Po fali amerykanizacji, wracamy do swoich wyrobów i tradycyjnych receptur naszych babć. Podoba mi się to, że w polskich domach jada się dwa dania – zupę i danie główne. Ta pierwsza, zwykle warzywna (o ile nieprzegotowana i nieprzeprawiona) to świetny wstęp do wartościowego posiłku. Zupa jest lekka, rozgrzewa i syci. Sprawia, że zjadamy mniej cięższego, drugiego dania. Niestety, statystyki pokazują, że najgorzej żywią się dzieci. Polskie maluchy znajdują się w czołówce najszybciej tyjących konsumentów na świecie.

Nic dziwnego. Ostatnio na polskim rynku królują food trucki: burgery, "zapieksy", frytki. To niepokojący trend?

Ostatnio miałam okazję próbować burgera z jednego z krakowskich food trucków. Był naprawdę bardzo dobry, czuć było kolosalną różnicę pomiędzy nim, a hamburgerem ze znanych wszystkim dobrze sieciówek. Co jest pewne – to jest bądź co bądź żywność w większości smażona, często odgrzewana, wykonana z półproduktów, więc uważam, że i w tym przypadku należy kierować się rozsądkiem.

Wszyscy uwielbiamy słodycze. Jak jeść słodko, ale zdrowo?

Używajmy naturalnych słodzideł. Wśród nich króluje naturalny miód, posiłkować się możemy również suszonymi daktylami, rodzynkami, śliwkami czy karobem – mączką chleba świętojańskiego, wyglądem i zapachem przypominającym kakao. To wszystko można dodawać do koktajli, owsianych ciasteczek czy jogurtów z domowym muesli. Co do samego cukru – jestem oczywiście za jego ograniczeniem, ale też nie uważam, żeby niedzielne, ucierane ciasto z owocami było wielkim grzechem. Wszystko jest przecież dla ludzi, a moim zdaniem, popadanie ze skrajności w skrajność nie jest dla nikogo zdrowe.

A jakie są te skrajności, największe grzechy żywieniowe Polaków?

Za mało wypijanej wody, za dużo mięsa i smażonych potraw. W przypadku kobiet – przekonanie, że dieta to niejedzenie przez pół dnia, dieta białkowa na piedestałach i kompletny brak produktów zbożowych, które ich zdaniem tuczą i nie są potrzebne.

Nie każdy chce ograniczać posiłki. Jak zachęcić przeciętnego Kowalskiego, żeby przeszedł na dietę?

A po co ma przechodzić na jakąkolwiek dietę? Przeciętny Kowalski już na samo hasło „dieta” podchodzi do lodówki i czyści ją z góry do dołu, tak jakby jutro miały nadejść czasy głodówki. Zmiana nawyków żywieniowych – stopniowo, z uśmiechem i odpowiednią motywacją. Na stałe – to jest klucz do sukcesu. Nie tylko na chwilę, na „wielki dzień weselny” czy „pod bikini na lato”. Jeśli ten przeciętny Kowalski czy Kowalska tego nie zrozumieją, nigdy nie będą mieli rozsądnego podejścia do żywienia. Będą się okresowo głodzić, katować, nieustannie myśleć o jedzeniu, a na przebywanie w ich towarzystwie chyba już nikt nie będzie miał najmniejszej ochoty i wcale się temu nie dziwię.

Jakie dietetyczne danie lub produkt jest w stanie podbić serce osób, które są zaciekłymi przeciwnikami diet?

Klasyczne dania. To Polacy lubią najbardziej. Gulasz z indyka – choć z pozoru zawiesisty, jest lekki i sycący, świetnie smakuje z kaszą jęczmienną i buraczkami na ciepło. Pasztet z soczewicy i marchewki – smarowny, aromatyczny, aczkolwiek bardzo klasyczny, powinien zadowolić nawet mięsożercę. Wszelakie zupy kremy z grzankami, a nawet klasyczny rosół, byleby z rozsądną porcją makaronu. Słodkie koktajle owocowe, domowe ciasta drożdżowe, ucierane z owocami. Wbrew temu, co sądzi większość z nas, nawet pizza może być „dietetyczna” – o ile jej podstawy nie będą stanowić góry mozzarelli. Jaki sens płynie z tego, że ograniczymy ukochane produkty na miesiąc, dwa, pół roku, kiedy za jakiś czas zamierzamy do tego wrócić i to ba, z lwim apetytem i z tęsknotą?

Rozmawiała: Agnieszka Gałczyńska

Przepis: Pasztet z czerwone soczewicy i słodkiej marchewki

Składniki (na ok. 20 plastrów):

pełna szklanka czerwonej soczewicy (ok. 200 g)
4 średnie, słodkie marchewki
cebulka
4 łyżki oleju rzepakowego
3 jajka
pół łyżeczki curry
łyżeczka słodkiej papryki czerwonej
sól

Przygotowanie:
Soczewicę gotujemy we wodzie, aż się rozpadnie. Marchewki i cebulę obieramy i ścieramy na dużych oczkach tarki, po czym wrzucamy do rondelka z rozgrzanym olejem i dusimy na średnim ogniu aż nieco zmiękną (ok. 10 minut), co jakiś czas mieszając. Po tym czasie, solimy ok. trzema dużymi szczyptami soli, dodajemy curry, paprykę i chwilę jeszcze trzymamy na ogniu. Warzywa łączymy z dobrze osączoną soczewicą, doprawiamy jeszcze nim dodamy jajka - masa ma być dosyć wyrazista. Wszystko razem łączymy i wlewamy do wyłożonej papierem do pieczenia podłużnej formy (ok. 31 cm). Pieczemy ok. 45 minut w nagrzanym do 200*C piekarniku, na środkowej półce, opcja góra-dół. Studzimy przed podaniem, na kanapce można skropić nieco oliwą dla większej wilgotności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto