MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Dlaczego radny Kulbat musiał zginąć?

Marek Obszarny, (kw)
Tydzień przed śmiercią Wojciech Kulbat jako wiceprezes Atletycznego Klubu Sportowego odbierał nagrodę prezydenta Piotrkowadla miejscowych zapaśników
Tydzień przed śmiercią Wojciech Kulbat jako wiceprezes Atletycznego Klubu Sportowego odbierał nagrodę prezydenta Piotrkowadla miejscowych zapaśników
Ta zbrodnia wstrząsnęła Piotrkowem Trybunalskim. Od tygodnia mieszkańcy mówią o niej na ulicach, w domach, sklepach, autobusach. Wszyscy zadają dwa pytania: kto i dlaczego z zimną krwią zastrzelił 54-letniego Wojciecha ...

Ta zbrodnia wstrząsnęła Piotrkowem Trybunalskim. Od tygodnia mieszkańcy mówią o niej na ulicach, w domach, sklepach, autobusach. Wszyscy zadają dwa pytania: kto i dlaczego z zimną krwią zastrzelił 54-letniego Wojciecha Kulbata, radnego miejskiego, przedsiębiorcę, działacza sportowego?

Policja i prokuratura do tej pory nie mają się czym pochwalić. Odmawiają przy tym jakichkolwiek informacji na temat przebiegu śledztwa.

A im mniej wiarygodnych wieści, tym więcej hipotez obiega Piotrków. Rabunek, wyrok mafii, podejrzane kontakty z przeszłości, nielegalne interesy, wygrana w pokera, niespłacone długi, zemsta konkurencji, a nawet związki z agenturą i zapowiadana publikacja raportu o WSI - pojawiają się wśród obiegowych wersji przedstawiających przyczyny tragedii.

Zabójcę widziała prawdopodobnie 51-letnia Jolanta K., wdowa po zamordowanym, która (wbrew plotkom o jej śmierci) nadal walczy o życie na oddziale intensywnej opieki medycznej szpitala wojewódzkiego w Piotrkowie Trybunalskim. Dzień i noc pilnuje jej grupa antyterrorystów. Na oddział mogą się dostać tylko osoby ze specjalnej listy. Okna zostały zasłonięte kamizelkami kuloodpornymi.

Kobieta utrzymywana jest w stanie śpiączki. Do końca tygodnia lekarze mają podjąć próbę jej wybudzenia. Rokowania są niepewne, a szanse, że będzie cokolwiek pamiętać z chwili ataku - bliskie zera.

14-letnia Kamila, córka Kulbatów, feralnego dnia była na zimowisku.

Po egzekucji
W czwartkowy wieczór wszyscy siedzieli przed telewizorami. Właśnie rozpoczęła się transmisja meczu o finał mistrzostw świata polskich szczypiornistów z Duńczykami, gdy do jednego z domów przy ul. Karolinowskiej w Piotrkowie zapukała zakrwawiona Jolanta Kulbat. Zdążyła wypowiedzieć kilka słów i upadła na progu. Pogotowie zabrało ją do szpitala, gdzie od razu trafiła na stół operacyjny i przeszła trepanację czaszki.

Policjanci w domu Kulbatów zastali zakrwawione drzwi, otwarty garaż, a w nim ciało Wojciecha Kulbata - leżało oparte o terenowego nissana, poszarpane ranami postrzałowymi. Obok kałuża krwi i łuski.

Morderca oddał siedem strzałów. Celował z bliska z broni krótkiej - wykazała sekcja zwłok, którą przeprowadzono w Łodzi. - Pięć strzałów w plecy w okolice lewej łopatki oraz dwa strzały w tył głowy - mówi Witold Błaszczyk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie.

Kulbat zginął prawdopodobnie zaraz po wyjściu z samochodu, między 18.20 a 18.40, półtorej godziny przed tym, jak jego żona zemdlała na progu domu sąsiadów. Kobieta wróciła do domu jeszcze zanim sprawca opuścił miejsce zbrodni. Zdążyła wjechać do garażu audi A6 i zaparkowała tuż za nissanem. Zabójca najwyraźniej nie był na to przygotowany, bo zamiast broni palnej użył betonowej kostki, którą zadał kobiecie potężne ciosy w głowę. Zaatakowana osunęła się, zostawiając krwawe ślady na przeszklonych drzwiach tarasu. Sprawca był przekonany, że Jolanta Kulbat nie żyje.

Policja szukała broni w studzienkach kanalizacyjnych - bez rezultatu.

Niebezpieczna praca
Kantor, który Kulbatowie prowadzili w piotrkowskim Domu Handlowym "Sezam", radny zamknął o godz. 18. Tuż przed wyjściem obsługiwała go Bogumiła Olczyk, ekspedientka na stoisku spożywczym. - Byłam już w magazynie, ale pan Wojtek chciał jeszcze zrobić zakupy - relacjonuje.

Feralnego wieczora na Karolinowskiej nikt nic nie słyszał. - Telewizory wszędzie grały, zimno, to każdy w domu siedział - mówi pani Maria, dwie posesje od miejsca tragedii.

Najbliżej Kulbatów mieszkają osoby z ich rodziny, ale rozmawiać nie chcą. Mężczyzna z domu obok wypuszcza dwa wilczury i podchodzi do ogrodzenia. - Nie będę nic mówił - ucina. - Nas wtedy nie było w domu - tłumaczy kobieta z domu naprzeciwko.

Piotrkowianie nie mogą uwierzyć w to, co się stało. - To szok. Gazety u mnie kupowali - mówi Bożena Galuś i dodaje to, co wszyscy: - Mili, ciepli ludzie.

Przerażeni są właściciele innych kantorów w mieście. Zwłaszcza że - jak podkreślają - w Piotrkowie nie tylko nigdy nie doszło do podobnej egzekucji, ale też nikt nie zetknął się nawet z próbami wymuszania haraczy.

- Odkąd się o tym dowiedziałam biorę proszki na uspokojenie i ciągle nie mogę uwierzyć w to, co się stało - mówi współwłaścicielka pobliskiego kantoru przy ul. Słowackiego. - To niebezpieczna praca i teraz najważniejsze, czy motyw był rabunkowy, bo to oznaczałoby, że jesteśmy szczególnie zagrożeni - dodaje jej mąż.

Z domu Kulbatów nic jednak nie zginęło. Zabójcy nie interesowały ani drogie samochody właścicieli, ani pieniądze, które najprawdopodobniej miał przy sobie w aucie. Według nieoficjalnych informacji, policja znalazła przy ofierze 53 tysiące złotych.

- Nie mam nic do powiedzenia - ucina, pytany o tę kwotę, prokurator Błaszczyk. - Nie mogę nic mówić - dodaje Tomasz Józefiak, komendant miejski policji w Piotrkowie.

Podwójny wizerunek
Na temat wersji rozważanych przez śledczych docierają szczątkowe informacje. - Prawdopodobnie sprawca był sam i musiał czekać na ofiarę na terenie posesji - mówi Joanna Kącka z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. - Pod uwagę branych jest kilka wersji zdarzenia, w tym i ta, że motywem działania sprawcy był rabunek. Niewykluczone jest też, że przyczyn tego, co się stało, należy szukać w dawnych czasach.

A ze swojej przeszłości Wojciech Kulbat nie był dumny i robił wszystko, by zatrzeć wizerunek cinkciarza handlującego dolarami pod Peweksem. Miał też na koncie wyrok i odsiadkę za rozbój sprzed kilkudziesięciu lat.

- Około 18 lat temu zmienił się, wyrwał się z tego, przestał palić, pić - nawet podczas bankietów ani kropli nie brał do ust - mówi, prosząc o anonimowość, znajomy z tamtego okresu.

Tydzień przed śmiercią Kulbat był honorowym gościem prezydenckiego koncertu noworocznego i z rąk prezydenta miasta Krzysztofa Chojniaka odbierał w błyskach fleszy doroczną nagrodę prezydenta. Przyznano ją Atletycznemu Klubowi Sportowemu za zdobycie drużynowego mistrzostwa Polski w zapasach. Kulbat był wiceprezesem AKS.

Wyciągał dzieci z bram
Kiedyś Kulbat sam trenował zapasy, teraz już tylko je wspierał, ale każdy, kto go znał od tej strony, nie może się nachwalić, ile wkładał w ten sport serca. Szczególną opieką otoczył najmłodszych zawodników. Były prezydent Andrzej Pol poznał go bliżej podczas pracy w radzie miasta. - Jego głównym celem było działanie dla młodych ludzi, którym się nie przelewa i którzy mieli często złe wzorce rodzinne. Zapasy uczą walki, ale także zasad fair play, a jemu chodziło o wyrwanie tych młodych chłopców z zaklętych kręgów.

Publicznie zaczął być znany od ostatnich wyborów samorządowych, gdy wystartował z założonego przez lokalnych przedsiębiorców komitetu Rozwój i Gospodarność. Dostał 160 głosów i wszedł do rady miasta.

Paweł Załoga, szef klubu radnych Rozwój i Gospodarność, ostatni raz widział się z nim na prezydenckim koncercie noworocznym. - Przywitaliśmy się i, jak się potem okazało, było to zarazem pożegnanie - mówi Załoga.

- Jako radny szybko się uczył, miał trafne komentarze i polemiki, mielibyśmy wszyscy z niego dużą pociechę. Nigdy nie widziałem go w towarzystwie żadnych podejrzanych typów.

Ukryte dochody
Wątpliwości budzą jednak dochody przedsiębiorcy, zwłaszcza w zestawieniu z jego oświadczeniem majątkowym, które pod koniec grudnia ubiegłego roku złożył jako radny. Nie przyznał się w nim do prowadzenia działalności gospodarczej (prawdopodobnie kantor przepisał na żonę), choć od lat jest członkiem Regionalnej Izby Gospodarczej w Piotrkowie. Swoje oszczędności określił na 30 tys. zł, a jedyne dochody, jakie ujawnił, pochodzą z wynajmu lokali w kamienicy (18 tys. zł) i sprzedaży papierów wartościowych (niecałe 8 tys. zł). Najbardziej intrygująca jest jednak rubryka dotycząca zaciągniętych pożyczek i kredytów. Napisał, że pożyczył na planowane inwestycje 241 tys. zł od prywatnych osób.

Oprócz samochodów, Kulbat miał kamienicę przy Słowackiego, głównej ulicy miasta, a niedawno kupił kolejną w al. 3 Maja. To kosztowne inwestycje jak na kieszeń właściciela małego kantoru, do którego nikt nie przyjdzie wymienić więcej niż kilkaset euro.

- Nie ma co ukrywać, miał liczne znajomości i duże pieniądze przechodziły przez jego ręce. Przecież nie wszyscy chcą, żeby o takich transakcjach wiedziały banki - mówi kolega zmarłego.

Wychwala go piotrkowianin Henryk Alama, który mieszka w należącej do Kulbata kamienicy przy ul. Słowackiego. - Wspaniały gospodarz. Wcześniej przez lata nie mogliśmy się doprosić wymiany starych okien, a on wymienił je od razu, nie pobierając od lokatorów ani złotówki.

Pożyczkami, które pozaciągął Kulbat, zaskoczeni są jego koledzy, piotrkowscy przedsiębiorcy, którzy działali z nim w Regionalnej Izbie Gospodarczej i w razie potrzeby nie odmówiliby pomocy. - Wojtek pożyczał jakieś pieniądze? - wątpi przedsiębiorca Witold Maćkowiak. - Był osobą zamożną i to dla mnie kompletne zaskoczenie, że on w ogóle od kogoś coś pożyczał - dodaje Zbigniew Wilk, prezes RiG w Piotrkowie.

Zobowiązania Kulbata nie dziwią natomiast jego wieloletniego przyjaciela Karola Sali. - Cieszył się zaufaniem ludzi, a przy tym miał majątek na zabezpieczenie, więc jeśli ktoś mu pożyczył nawet większą sumę, mógł być pewny, że Wojtek odda.

Z informacji przekazanych przez łódzką policję wynika, że Wojciech Kulbat krótko przed tragedią obawiał się czegoś i był ostrzegany przed niebezpieczeństwem.

Znajomi niczego jednak nie zauważyli. Sala widział się z nim dzień wcześniej. - Nie było po nim widać żadnego zaniepokojenia. Rozmawialiśmy o sprawach związanych z turniejem. Jutro w Piotrkowie rusza zapaśniczy Puchar Polski, a na Wojtku spoczywał główny ciężar organizacji imprezy.

* * * * *

Zabójstwo Wojciecha Kulbata i próba zamordowania jego żony to w Piotrkowie najbardziej wstrząsająca zbrodnia od lat. Nad rozwikłaniem tej zagadki pracuje powołana przez komendanta wojewódzkiego specjalna grupa najlepszych śledczych. Do wczoraj bez widocznych efektów.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto