Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Horror w szpitalnym prosektorium

Marek Obszarny
Elżbieta Adamiak i Agnieszka Antosiak (córka i synowa) przy grobie Reginy Antosiak.
Elżbieta Adamiak i Agnieszka Antosiak (córka i synowa) przy grobie Reginy Antosiak.
Podwójną tragedię przeżyły rodziny osób, które w ostatni weekend zmarły w Samodzielnym Szpitalu Wojewódzkim przy ul. Rakowskiej w Piotrkowie. Ciała przeniesiono do przyszpitalnego prosektorium, ale nikt nie schował ich ...

Podwójną tragedię przeżyły rodziny osób, które w ostatni weekend zmarły w Samodzielnym Szpitalu Wojewódzkim przy ul. Rakowskiej w Piotrkowie. Ciała przeniesiono do przyszpitalnego prosektorium, ale nikt nie schował ich do chłodni. Upał i burza doprowadziły do błyskawicznego rozkładu.

Rodziny są w szoku. Nawet nie mogły pożegnać zmarłych, bo widok byłby makabryczny. Karygodne zaniedbania wyjaśnić ma policja, która wszczęła już śledztwo w sprawie znieważenia zwłok.

- Dla nas, osób pogrążonych w bólu, jest to dodatkowa tragedia - wyznaje roztrzęsiona Elżbieta Adamiak, córka zmarłej. - Ktoś zawinił, stwierdził, że skoro człowiek nie żyje, to można z nim zrobić cokolwiek. Równie dobrze mogło to spotkać wiele innych rodzin i nadal nie wiadomo, kto jest za to odpowiedzialny.

61-letnia pani Regina chorowała na raka i nie było już dla niej ratunku, zmarła w szpitalu w sobotę rano. Poinformowano rodzinę, a po odbiór ciała kazano zgłosić się w poniedziałek. Jednak tego dnia bliscy odebrali telefon z firmy pogrzebowej... - Powiedziano, że coś się stało i ciało nie nadaje się do ubrania, a nawet do rozpoznania - wspomina zrozpaczona Agnieszka Antosiak, synowa zmarłej. Córka dodaje: - Ja tam nawet nie wchodziłam, tylko brat. Panował smród, latały muchy. Powiedział, że mama wyglądała, jakby ją przejechał tir. W takiej samej sytuacji były jeszcze jedne zwłoki pana, który zmarł w piątek.

Rodzina wezwała policję i udała się do dyrektora placówki. Okazało się, że zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa zgłosili już wcześniej bliscy innej osoby z podpiotrkowskiego Czarnocina, która miała nieszczęście trafić do prosektorium na Rakowskiej. - Dyrektor Konieczko stwierdził, że dopiero wrócił z urlopu i nie potrafi nic na ten temat powiedzieć, powiedział tylko "przepraszam", ale w takiej sytuacji to słowo nic nie znaczy - denerwuje się pani Adamiak. - Rozumiem, że mogło być wiele zgonów i lodówki mogły być przepełnione, ale wówczas można było przewieźć zwłoki do innej chłodni, powiadomić rodzinę. Co gorsza, okazało się jednak, że lodówki stały puste, a mimo to nikt nie włożył do nich ciał. Nie wiem, kto jest za to odpowiedzialny, ale rodzina nie mogła się nawet pożegnać, trumna była zamknięta, bo mama nie nadawała się do tego, żeby ktokolwiek mógł ją oglądać.

- Przeżyliśmy potworny szok. Nie wiem, czy to wynik strajku lekarzy? Wcześniejszej opiece w szpitalu nie możemy nic zarzucić, ale powiadomiliśmy o wszystkim NFZ, może oni to wyjaśnią - dodaje Agnieszka Antosiak.

Sytuacją wstrząśnięci są również właściciele zakładów pogrzebowych, którzy w swojej codziennej pracy widzieli już przecież niejedno. - Nie wiem, co musiała przeżywać rodzina, bo dla mnie, jako osoby postronnej, to był widok wstrząsający; to nie do pomyślenia, żeby coś takiego stało się w szpitalu - opowiada Jacek Krawczyk, właściciel zakładu pogrzebowego w Moszczenicy, który przygotowywał pogrzeb pani Reginy. - Po raz pierwszy spotykam się z takim przypadkiem. Gdy zobaczyłem ciało, natychmiast powiadomiłem rodzinę, żeby ktoś nie posądził o zaniedbania naszej firmy.

- Niestety, taka sytuacja miała miejsce - przyznaje Roman Cichosz, zastępca dyrektora szpitala wojewódzkiego. - Dyrektor Konieczko prowadził w tej sprawie postępowanie wyjaśniające, ale nie znam ustaleń.

Dyrektor Marek Konieczko nie miał jednak wiele do powiedzenia.

- Przeprosiłem rodzinę, ale na tym nie koniec, prowadzę bardzo dokładnie i wnikliwie postępowanie wyjaśniające, a informacje, które uzyskam, przekażę policji. Tyle mam w tej chwili do powiedzenia - stwierdza.

Jak doszło do tej sytuacji, ustala również wydział dochodzeniowo-śledczy piotrkowskiej policji. - Wpłynęły do nas dwa zawiadomienia o popełnionym przestępstwie, w obu chodzi o nieprawidłowości związane z przechowywaniem osób zmarłych w przyszpitalnym prosektorium przy ul. Rakowskiej - mówi Małgorzata Para, rzecznik policji. - Obecnie przesłuchiwani są świadkowie w celu wyjaśnienia okoliczności tego zdarzenia. Wstępna kwalifikacja czynu dotyczy znieważenia zwłok.

Nieoficjalnie ustaliliśmy, że pracownik prosektorium pracuje od poniedziałku do piątku tylko do godz. 13 i później, w razie zgonu w szpitalu, ciała do prosektorium zwożą salowe, a portier otwiera im drzwi. Zostawiały je jednak w pomieszczeniu, bo nie potrafiły obsługiwać komory chłodniczej... Czy to możliwe? - Bez komentarza - ucina dyrektor Konieczko.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zmiany w rządzie. Donald Tusk przedstawił nowych ministrów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto