Karta miejska w Piotrkowie, czyli jak urząd miasta wprowadza innowacje

Miała być udogodnieniem dla piotrkowian, a dla Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego w Piotrkowie Tryb., szansą na wydźwignięcie miejskiej spółki z poważnych kłopotów finansowych. Mieszkańcy mieli nią płacić nie tylko za przejazdy emzetką, ale i za wiele innych usług świadczonych w Piotrkowie, w tym za parkowanie. Karta miejska w Piotrkowieokazała się niewypałem, bo w mieście, w którym ważniejszą rolę w komunikacji pełnią minibusy niż emzetki, a strefę płatnego parkowania obsługuje prywatna firma, zwyczajnie nie ma racji bytu. Chętnych na kartę było więc niewielu, zwłaszcza, że początkowe korzyści z jej posiadania (tańsze przejazdy) zniknęły równie szybko jak się pojawiły.

Kartę rozdawano staruszkom uprawnionym do bezpłatnych przejazdów i wciskano wszystkim możliwym instytucjom podległym miastu, żeby wykazać jako taki wynik. Publiczne obietnice rozszerzenia jej możliwości, składane przed laty, spełzły na niczym. Ale urzędnicy potrafią zaskoczyć: znów proponują piotrkowianom kartę miejską. I to jako nowoczesne rozwiązanie, o którym myśli się koncepcyjnie w ramach tzw. miasta innowacyjnego.Niedawno powołano specjalny zespół na czele którego stanął Andrzej Kędzierski.

Z zaangażowaniem opowiada o pomysłach na fermy fotowoltaiczne, które miałyby zasilać w energię np. ciepłownię miejską C2 czy oczyszczalnię ścieków (przy obu obiektach jest miejsce na zamontowanie specjalnych paneli), a kartę miejską przedstawia jakby miała być w Piotrkowie czymś nowym.

Tymczasem karta działa już od grudnia 2004 roku, a niespełna rok później zapowiadano, że będzie nią można płacić za inne usługi w mieście. Zbigniew Stankowski, prezes MZK Sp. z o. o. w Piotrkowie Tryb., przyznaje, że taka była idea. Dlaczego do tej pory nie wcielono jej w życie?

- Karta kartą, a życie życiem, na różne usługi różne firmy wygrywają przetargi (np. obsługa płatnej strefy parkowania - red.), a każda firma ma dziś standardy niekoniecznie kompatybilne z systemem działania danej karty. Ta karta jest już przestarzała, teraz są inne rozwiązania - mówi prezes Stankowski i wspomina np. o ofercie Mennicy Polskiej. - Będziemy walczyć o to, żeby wprowadzić jedną kartę na wiele usług, może się jednak okazać, że Android załatwi sprawę i za wszystko zapłacimy telefonem...

Prezes nie wie, jak liczna jest dziś grupa osób, które korzystają z karty miejskiej. Przyznaje, że nie ma chętnych, by ją wyrobić. - Nie wiem, czy w tym roku wydałem kilka - dodaje.

Przez 10 lat kart wprowadzono w mieście 7 tysięcy. Ile jest aktywnych dziś? - Mogę powiedzieć, że miesięcznie mamy dziś 2.200 skasowań (przypadków użycia karty - red.), a w 2006 roku odnotowywaliśmy 47 tysięcy w trzy miesiące (15-16 tys. miesięcznie - red.) mówi Danuta Puzynowska z Biura Obsługi Klienta MZK w Piotrkowie. Jednak wygenerowanie danych o aktualnej liczbie użytkowników karty jest czasochłonne, bo system za 860 tys. zł jest archaiczny i - jak słyszymy w MZK - "często się zawiesza".

Kartę miejską wprowadzono w Piotrkowie Tryb. w grudniu 2004 roku. Wdrożono ją kosztem 860 tys. zł. Tyle kosztował sprzęt komputerowy połączony z systemem elektronicznych płatności, monitoringu autobusów, oprogramowanie do zarządzania systemem i urządzenia w autobusach oraz same karty. MZK spłacał system jeszcze ponad cztery lata w miesięcznych ratach w wysokości 18 tys. zł.

W sierpniu 2005 roku poprzedni prezes MZK, Artur Kulbat, o rozwoju karty mówił tak: - W ciągu roku papierowy bilet zostanie wycofany, bo nie możemy się cofać. Jeżeli dojdziemy do 50 tys. użytkowników będę mógł spokojnie powiedzieć, że karta zarabia na siebie, a nawet przynosi zyski. Na razie pasażer otrzymuje w karcie tylko elektroniczny bilet. W najbliższych miesiącach będzie nią można płacić na stacji paliw MZK, stacji diagnostycznej, myjni, czy za postój w płatnej strefie."

Mamy rok 2015. Dziś karta miejska ma być innowacją...