"Czarna" u rodziny Wosiów jest od 2009 roku. - Była prezentem dla syna, który bardzo chciał mieć konika - opowiada pani Monika.
Klacz trafiła do nich w maju, a w styczniu 2010 oźrebiła się. Niestety, nie nacieszyła się długo potomstwem, bo małego kuca po trzech miesiącach zabił samochód. - To było na jej oczach - wspomina pani Monika.
Los jednak chciał wynagrodzić Czarnej stratę. W lipcu tego roku, zaraz za Grabicą, rodzina zauważyła przy drodze ranną sarenkę. Mały koziołek był ofiarą wypadku - utykał i nie miał jednego oka. - Podjęliśmy decyzję, że go zabieramy do domu - mówi pani Monika.
Maniek, bo tak został ochrzczony, od razu przylgnął do Czarnej. - Od pierwszej chwili szukał mleka, pierwszego dnia jeszcze nie miała, ale już drugiego tak - opowiada pani Monika.
Przez pierwszy tydzień Maniek był karmiony butelką przez Dominikę, córkę pani Moniki. Ale potem już tylko karmiła go klacz. I tak jest do dziś.
Zwierzęta są bardzo zżyte, razem spacerują, Czarna nauczyła Mańka spokojnego chodzenia wzdłuż drogi. - Jest zaborcza - śmieje się pani Monika, bo gdy tylko Maniek znika z oczu przybranej matki, ta zaczyna się bardzo głośno niepokoić i go szuka.
Pani Monika też się boi, co będzie, gdy kozioł dorośnie i poczuje potrzebę powrotu do lasu. - Nie wiem, jak ona to przeżyje, martwimy się - przyznaje. Ale na razie wszyscy z sympatią patrzą na nietypową zwierzęcą rodzinę.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?