Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

#zarażamydobrem: Strażak z Rozprzy, uczeń Budowlanki, pierwszy zakażony w powiecie, wyzdrowiał i sam chce pomagać innym chorym

Karolina Wojna
Dariusz Sekuła jest strażakiem OSP Rozprza
Dariusz Sekuła jest strażakiem OSP Rozprza kw
#zarażamydobrem: Dariusz Sekuła jest pierwszym mieszkańcem powiatu piotrkowskiego, u którego potwierdzono zakażenie koronawirusem. Teraz, jako ozdrowieniec, deklaruje chęć pomocy innym chorym i jest gotowy oddać osocze w ramach nowej terapii leczenia zakażonych COVID-19.

#zarażamydobrem: Strażak z Rozprzy, uczeń Budowlanki w Piotrkowie, pierwszy zakażony w powiecie, wyzdrowiał i sam chce pomagać innym chorym

Dariusz Sekuła w odosobnieniu spędził prawie miesiąc - najpierw w domowej kwarantannie, później już jako zakażony w specjalnym ośrodku izolacji chorych. Zaraz po powrocie do domu brał udział w akcji pożarniczej - na co dzień jest strażakiem. I między innymi z tego powodu teraz chce pomagać innym chorym.

- Już dzwoniłem do sanepidu i powiedziałem, że z chęcią oddam osocze. Ale na razie jeszcze nie wiadomo, gdzie będzie taki punkt, więc jak tylko będzie taka informacja, to dadzą znać - mówi, a wie już, że na taką pomoc czekają inni chorzy. - Skontaktowała się też ze mną pani, której babcia jest chora i ma pilotować tę sprawę.

Pamiętny 8 marca

W gminie Rozprza tegoroczny Dzień Kobiet długo będzie pamiętany. A wszystko za sprawą koncertu dla pań, który 7 marca zorganizowali strażacy z miejscowej jednostki. Koncert się odbył i wielu osobom zostały miłe wspomnienia, aż do ...komunikatu piotrkowskiego sanepidu.

Ten, tydzień po koncercie prosił jego uczestników o obserwowanie własnego zdrowia, bo jak się okazało, podczas wieczoru występowała członkini OSP ze Szczercowa, u której kilka dni wcześniej potwierdzono koronawirusa. Decyzją sanepidu obowiązkową kwarantanną objęto pięciu strażaków, którzy jako organizatorzy imprezy, mieli bezpośredni kontakt z zakażoną. Wśród nich był Dariusz Sekuła.

Tygodniowa (krótsza o czas, jaki upłynął od koncertu) kwarantanna kończyła się 21 marca, ale nikt z izolowanych członków OSP w Rozprzy nie skarżył się na objawy typowe dla zachorowania na COVID-19. 20-latek tym bardziej.

- Nic, nie miałem żadnych objawów - opowiada Dariusz Sekuła, który ze spokojem czekał na wynik testu. Telefon zadzwonił w sobotę wieczorem. Wynik okazał się pozytywny. - Byłem pewny, że będzie negatywny - przyznaje.

Potem był drugi telefon - o miejsce do odbycia kwarantanny. 20-latek nie mógł zostać w domu, bo nie miał oddzielnej łazienki. Stąd decyzja o zabraniu go do Ośrodka Konferencyjno-Rekolekcyjnego w Porszewicach koło Pabianic.

Karetka przyjechał a o godz. 2 w nocy.

- Mówili, że będą nas wozić całą noc - wspomina pan Dariusz. W karetce zdążył tylko wymienić się numerem telefonu z innym zakażonym z pow. piotrkowskiego. Dzięki temu mieli kontakt, choć żaden się nie spodziewał, że poza domem spędzą miesiąc. - Ja wyszedłem, ale on nadal tam jest, bo ciągle piszemy - dodaje pan Dariusz.

Trzy tygodnie

- Myślałem, że spędzę tam tydzień, bo przecież tydzień już miałem kwarantannę - opowiada. Spędził trzy. Został zakwaterowany w pojedynczym pokoju z łazienką. O tym, że w ośrodku są inni zakażeni, nie tyle wiedział, ile słyszał. - Tam trafiali ludzie wypisani już ze szpitala, po hostpitalizacji, których stan się poprawił, że mogli go opuścić. Tam są cienkie ściany, cały czas było słychać kaszel, duszenie się, trochę się nasłuchałem - przyznaje.

Poza tym, miał kilkusekundowy kontakt z sąsiadką z naprzeciwka - widzieli się, gdy o 13.30 odbierali zostawione pod drzwiami posiłki.

- Nikt nas nie badał, w pokoju jak przyjechałem był termometr, codzienni miałem telefony czy mam gorączkę i jak się czuję - opowiada.

Ośrodek jest pilnowany przez wojsko i panuje w nim niemal wojskowy rygor. Każde opuszczenie pokoju groziło karą 5 tys. zł.

- Nikt nie wychodził z pokoju, bo pewnie na korytarzu to wirus chodził sobie piechotą - dodaje.

Drzwi mógł otwierać raz dziennie, właśnie w porze posiłku. To też była specjalna procedura.

- Przynosili nam jedzenie codziennie o 13.30 i zostawiali pod drzwiami. Musieliśmy czekać, aż wyjdą z budynku i patrzyliśmy przez okno. Jak już wyszli, to wtedy mogliśmy otworzyć na chwilę drzwi i zabrać jedzenie - relacjonuje.

Po tygodniu dostał - też o 13.30 torbę z nowymi ubraniami i dodatkowym jedzeniem od rodziny. Poza tym, jednym kontaktem ze światem był telefon i laptop.

Po pierwszych dwóch tygodniach w ośrodku, wykonano mu pierwszy test. Wyszedł ujemnie, ale 20-latek musiał czekać na kolejny i następne dwa dni na nowy wynik. Też wyszedł ujemnie, a to oznaczało przepustkę do domu. Żeby przejść przez korytarz dostał specjalny kombinezon.

- Wypis dostałem też nie od razu, ale jak już był, to przyszli, ubrali mnie w ten kombinezon, żebym mógł przejść przez korytarz, potem wyszedłem za bramę, musiałem się rozebrać, włożyć go do torby i zostawić. A potem wsiadłem do samochodu i byłem wolny...

Ekspertem nie jestem

Święta spędził w domu, wrócił też do służby w jednostce OSP, której jest członkiem. Nie ukrywa, że prawie miesiąc braku aktywności fizycznej odbiły się na jego formie...

- Oj, straciłem kondycję - śmieje się.

Miał za to czas na naukę, bo jako tegoroczny maturzysta ma jej sporo. Jest uczniem Budowlanki, skąd płynęło wiele wsparcia w ciężkim okresie kwarantanny.

- Miałem kontakt i wsparcie kolegów, nauczycieli, mojej wychowawczyni - mówi.

Z całego okresu zachorowania najbardziej zabolał go hejt, jaki spłynął na jednostkę OSP.

- Byliśmy oskarżani na początku, że robimy imprezę, że to od nas jest ktoś zarażony, pomijając, że pozostali zakażeni z gminy nie byli na koncercie - wylicza tak naprawdę bezpodstawne zarzuty. Nikt nie wiedział, że orkiestrantka ze Szczercowa jest zakażona w momencie występu w Rozprzy (nawet ona sama). - Gdyby człowiek wiedział, że się przewróci, to by się położył - kwituje Dariusz Sekuła.

Dziś sąsiedzi i mieszkańcy gminy i ... wiele nieznanych mu osób wypytuje go o przebieg choroby, pobyt w ośrodku. - Piszą do mnie ludzie i pytają o objawy, piszą o swoich i pytają czy są chorzy - przyznaje. Odpowiada im jedno: lekarzem nie jestem.

Jest za to strażakiem i dlatego apeluje do mieszkańców objętych kwarantanną, żeby mówili o tym, gdy wzywają strażaków. To pozwoli lepiej zabezpieczyć się druhom podczas akcji, a tym samym uniknąć kolejnych zachorowań.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto