Mieszkańcy gmin Moszczenica i Srock nie chcą tirów na DK 91. Zapowiadają blokadę trasy

Ósma rano, centrum Srocka (gm. Moszczenica). Domy od asfaltu oddziela jedynie chodnik, choć szeroki, to nawet przez moment nie pozwala zapomnieć, że leży wzdłuż drogi krajowej. Patrząc na to, co się na niej dzieje, trudno z kolei uwierzyć, że to trasa najwyższej kategorii w Polsce - ze względu na szerokość i natężenie ruchu kojarzy się z drogą przed bramkami na autostradzie: samochód za samochodem.

- No, żeby przejść przez tę drogę, to można sobie krzesełko wziąć, bo tyle się czeka, aż wszystkie auta przejadą - mówi Stanisław Gajda, mieszkaniec Srocka.

Dla niego, tak jak dla większości mieszkańców sołectwa, mieszkanie przy krajowej 91 to gehenna.

- Wiosną robili tu pomiary natężenia ruchu i hałasu. Mówili, że mamy najgorzej ze wszystkich miejsc, w których byli. Dziwili się, jak my to możemy mieszkać... - dodaje mężczyzna, którego dom znajduje się w najbliższym sąsiedztwie ruchliwej trasy.

Ludzie się w zasadzie przyzwyczaili do dużego ruchu, ale w związku z budową autostrady liczyli na jego zmniejszenie. Tymczasem ciężkich samochodów przybyło odkąd - w lutym 2015 roku - zamknięto dla ruchu tranzytowego drogę powiatową Kącik- Mzurki. Teraz tir mknie za tirem, coraz bardziej frustrując mieszkańców sołectwa.

Z Kącika na Srock

- Mieszkam tu 12 lat, nie było tak jak teraz, dopóki nie zamknęli drogi w Kąciku - mówi wyraźnie zdenerowana Magdalena Dybała, przypominając, że tamta droga powiatowa była dla kierowców łącznikiem DK 8 z DK 12. Po postawieniu znaku zakazu, tiry uciekły na drogę nr 91. Mimo zaawansowanej ciąży kobieta od kilku miesięcy bardzo zabiega o uwolnienie Srocka od ciężarówek. - Tam ludzie protestowali, ulżyli im, ale nie nam.

Jak opisuje pani Magdalena, matka uczniów szkoły w Srocku, życie przy trasie jest bardzo trudne. Sam wyjazd z podwórka to problem, a jeszcze gorzej wygląda kwestia przejścia na drugą stronę ulicy. Zagrożone są zwłaszcza dzieci, uczniowie zespołu szkół w Srocku.

- Najgorsze dla mieszkańców jest to, że nie można wyjechać z posesji czy włączyć do ruchu, nie można skręcić czy na swoją uliczkę, czy do nas do szkoły. Stąd ogromnym problemem jest transport uczniów do szkoły przez szkolny autobus, który nie może skręcić w lewo, bo ciągle jest sznur samochodów - ubolewa Iwona Pałygiewicz, dyrektor placówki, która dodatkowo przez okno gabinetu widzi, jak długo dzieci muszą stać i czekać, aż tiry zatrzymają się na przejściu dla pieszych. Bo mimo, że piesi sami wywołują zielone światło, to jednak nie każdy tir zna i respektuje ten kolor. - Okazuje się, że kierowcy często jadą na czerwonym. Ostatnio dzwoniła jedna z mam, zbulwersowana takim zachowaniem kierowców i znów będziemy pisać do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych, albo o częstsze kontrole, albo fotoradar. - dyrektor Pałygiewicz bezradnie rozkłada ręce. - Dorosła osoba jeszcze się rozejrzy, ale dziecko przechodzi. Ta mama mówiła, że ten tir by ją dosłownie zmiótł...

Ludzie listy piszą

Z pism, jakie mieszkańcy wysłali - bezpośrednio czy poprzez urząd gminy - do GDDKiA w Łodzi można już wydać książkę. Pisała i dyrektorka, i radny Sylwester Toma, i pani Magdalena. Pisał też wójt Moszczenicy Marceli Piekarek - wszyscy skarżyli się na nadmierny ruch, na zagrożenie bezpieczeństwa dzieci i dorosłych, na pękające mury domów, na brak możliwości otwierania okien, na ignorowanie przez kierowców tirów ograniczenia prędkości. Domagali się dodatkowego oznakowania, budowy chodników, wyliczali ile osób zginęło na trasie.

Tegoroczne statystyki tylko potęgują obraz drogi, jako bardzo niebezpiecznej trasy - mieszkańcy długo nie zapomną tragicznego wypadku z sierpnia, kiedy 23-letni mieszkaniec gminy zginął, gdy jego auto zderzyło się z tirem. Ale takich zdarzeń, choć na szczęście nie tak dramatycznych, jest więcej. Zdaniem ludzi wszystko przez liczbę ciężarówek i ich prędkość.- Co z tego, że są kontrole? Słyszę przez radio, jak kierowcy tirów się uprzedzają - mówi pani Magdalena, której zdarza się włączać do takich rozmów.

Odpowiedzi GDDKiA tylko potęgowały emocje mieszkańców. - Na moje pismo wcale nie dostałam odpowiedzi - mówi dyrektor Pałygiewicz, a Magdalena Dybała przypomina, że ją GDDKiA odsyłała od oddziału łódzkiego do piotrkowskiego.

Teraz ludzie - także mieszkańcy Rękoraja, Kosowa czy innych miejscowości przy trasie - mają dość i oczekują zdecydowanych rozwiązań. Mobilizowany przez ludzi wójt Piekarek uważa, że najskuteczniejsze będzie wprowadzenie zakazu wjazdu tirów na DK 91.

- Wystarczy jeden znak, o postawienie jednego znaku - przekonuje wójt. Chodzi o nakaznie kierowcom zjeżdżającym z S8, a jadącym od strony Warszawy w stronę Strykowa, zjazdu na autostradę A1, a potem zawrócenia na węźle Bełchatów. Gdyby w podobny sposób oznakować trasę dla jadących od strony Strykowa na Warszawę, zdaniem wójta, poza wjazdami docelowymi, tiry omijałyby DK 91, a tym samym nie przejeżdżałyby w takim natężeniu pod oknami mieszkańców, pod wejściem do podstawówki.

- To jest ok. 12 km, kierowcy robią sobie skrót przez Srock - podkreśla wójt Piekarek coraz bardziej zdeterminowany w swoich działaniach. - Domagam się tylko dwóch znaków!

Będzie blokada? Mają doświadczenie...

- Słyszałem o zebraniu, o planach protestu - mówi Marceli Piekarek o zapowiedziach Andrzeja Prochonia, sołtysa wsi Kafar w gm. Grabica, którą od Moszczenicy oddziela niebezpieczna trasa, jednocześnie łącząca mieszkańców obu samorządów. Jak przypomina Prochoń, kiedyś zaprawiony w organizacji blokad działacz Samoobrony, mieszkańcy Grabicy z tirami na DK 91 walczą od lat. Jedyne co udało się wywalczyć to ograniczenia prędkości na skrzyżowaniach.

- Ale nie było tak źle, jak się teraz dzieje. Samochód osobowy ma problem, żeby przejechać przez trasę, ale już ciągnik, czy kombajn stoi bardzo długo, a za nim cała kolejka samochodów - opowiada. Sam nie raz, jadąc kombajnem, powodował korki. - No nie da się przejechać, tyle ich jest - podkreśla i dodaje, że skoro pisma nie pomagały, to teraz ludzie wyjdą na drogę.

Zainteresowanych nie brakuje - w sobotę w Brzozie o godz. 18 odbędzie się zebranie w tej sprawie. Prochoń już rozmawiał z wójtami obu gmin - obu zapraszał i prosił o powiadomienie sołtysów. Można się spodziewać, że frekwencja będzie spora, bo mieszkańcy obu gmin są bardzo rozgoryczeni brakiem działań ze strony GDDKiA.

Andrzej Prochoń przypomina, że dyrektorzy z Łodzi mieli dużo czasu. - A co z terenami wykupionymi pod przebudowę wiaduktu w Polesiu (Bąkowiec- red.)? - przypomina o dawnych planach budowy drugiego zjazdu z autostrady, które pojawiły się przy okazji budowy pierwszego odcinka A1. - Generalna już dawno je po to kupiła, co się stało, bo nic nie zbudowano. Mówią, że nie ma pieniędzy... - mówi Prochoń, który pytań ma więcej.

- Nie wybieram się na zebranie, bo w tym czasie mam sprawy rodzinne, ale znam sprawę. Na pewno najbardziej bezpośrednio dotyczy mieszkańców Srocka, ale także mieszkańcy naszej gminy skarżą się na problem nadmiernej liczby ciężarówek - mówi Krzysztof Kuliński, wójt Grabicy, który choć nie jest przekonany do samej formy protestu - blokady drogi - to jednak popiera działania swoich mieszkańców m.in. w kwestii walki o przebudowę wiaduktu łączącego A1 i S8. Na zebranie jedzie za to wójt Piekarek. - Już słyszałem zapowiedzi, będę pomagał - zapowiada.