Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Milionowa wygrana w Lotto w Moszczenicy padła 22 lata temu ARCHIWALNE ZDJĘCIA

Karolina Wojna
Karolina Wojna
To w tej kolekturze w Moszczenicy 11 marca 1998 roku padła szóstka w Dużym Lotku
To w tej kolekturze w Moszczenicy 11 marca 1998 roku padła szóstka w Dużym Lotku Dariusz Śmigielski/archiwum DŁ
11 marca 1998 roku w Moszczenicy padła szóstka w Dużym Lotku - szczęśliwe liczby skreśliło 10 pracowników dawnej Gminnej Spółdzielni "Samopomoc Chłopska". W kolekturze, w której wysłano kupon, długo wisiała kartka informująca o rekordowej, wtedy, wygranej.

Milionowa wygrana w Lotto w Moszczenicy padła 22 lata temu ARCHIWALNE ZDJĘCIA

Mówiło się o nich milionerzy z Moszczenicy, choć tak naprawdę rekordową wygraną musieli podzielić. W marcu 1998 roku, czyli 22 lata temu, pięciu kierowców, trzy ekspedientki, traktorzysta i młynarz, pomysłodawca wspólnej gry – wypełniło kupon Dużego Lotka, który każdemu z nich przyniósł po 130 tysięcy złotych.

Kupon został wysłany w kolekturze w dawnym geesowskim pawilonie przy ul. Piotrkowskiej. Rekordowa wtedy wygrana w okręgu łódzkim wyniosła 1.331.222,40 złotych. Tego dnia padła nie tylko szóstka, ale też trzydzieści piątek, sto pięćdziesiąt czwórek i dwieście trójek.

Przypominamy tekst z 2003 roku, opublikowany 5 lat po wygranej, w której posiadacze szczęśliwego, składkowego kuponu opowiadają o wydarzeniach z marca 1998.

Życie po milionie

Gdy w Moszczenicy (powiat piotrkowski) padła szóstka w totolotku, mieszkańcy gminy uwierzyli w cuda. Mała kolektura w geesowskim pawilonie przeżywała oblężenie, bo każdy chciał sprowokować los do powtórki. Dziś, po pięciu latach, nikt już o tym nie pamięta. O szczęśliwym kuponie nie chcą też mówić sami wygrani.

- Dla mnie to zamknięty temat – kwituje jeden z nich.

Po 11 marca 1998 roku o małej gminie mówiła cała Polska. Do szarego pawilonu w centrum Moszczenicy przyjeżdżali dziennikarze z ogólnopolskich gazet, aby porozmawiać i napisać o 10 pracownikach Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”, którzy na szczęśliwy los złożyli się podczas zakrapianej imprezy. Rekordowa wtedy wygrana w okręgu łódzkim wyniosła 1.331.222,40 złotych. Co prawda trzeba było podzielić ją na dziesięć, ale to i tak były pieniądze, i to takie, które po prostu spadły z nieba.

- Ja już nawet nie pamiętam, jak to było – mówi Irena S., wtedy ekspedientka w sklepie geesu. - Wiem tylko, że wszyscy kupiliśmy samochody. Państwo S. zafundowali sobie citroena xsarę. - Teraz mamy inny, ale to było piękne auto – wspomina pani Irena.

Pieniądze, mimo szumnych zapowiedzi grupowych wyjazdów na Karaiby, poszły na remont w domu, założenie sklepu motoryzacyjnego i na inne potrzebne wtedy rzeczy. Ot, na życie. - No bo co się robi, jak się ma pieniądze? - pyta retorycznie kobieta.

W nowe podłogi i meble zainwestowali prawie wszyscy wygrani. W moszczenickim geesie nikt kokosów nie zarabiał, więc 133 tys. na głowę, to nie byle co. Trzeba było tym mądrze gospodarzyć.

- Starałem się, aby pieniądze poszły na najpilniejsze potrzeby – opowiada Jan B. - Remont w domu, dwie córki na starcie do własnego życia, a trochę trzeba było zostawić.

- Może przez chwilę człowiek poczuł się pewniej, ale to też nie były takie pieniądze, żeby czuć się zupełnie bezpiecznie – mówi kolejny wygrany. Kiedyś kierownik geesowskiego młyna, w 2003 roku na zasiłku przedemerytalnym. - Jakieś 500 złotych na miesiąc – dodaje.

Zamiast na Karaiby, pojechali do Częstochowy. - Podziękować, przecież taki traf – szóstka przy jednym wysłanym kuponie, zdarza się raz na całe życie – dodaje.

Zrzutka na system
Kupon totolotka wypełniło dziesięć osób: trzy ekspedientki, czterech kierowców, magazynier, traktorzysta i pomysłodawca zabawy, kierownik młyna.

Wszystko wydarzyło się podczas obchodów trzydziestolecia pracy jednego z pracowników geesu. Zagrali systemem, w zasadzie dla zabawy.

- Skreśliliśmy 11 liczb, bo to większe prawdopodobieństwo wygrania – mówi dawny kierownik młyna. - Zrzuciliśmy się, bo taki kupon wtedy dużo kosztował: 160 zł. Na każdego gracza wyszło 16 złotych, do odżałowania.

- To był żart – dodaje inny wygrany. - Teraz to nawet liczb nie pamiętam.

Liczby losowali. Każdy wyciągał papierek z jedną, a jedenastą miała być trzydziestka, bo to przecież było trzydziestolecie pracy. Grę proponowali też prezesowi Gminnej Spółdzielni, ale ten podziękował, bo swój los już puścił. - Pewnie potem żałował - kwituje Jan B., wtedy magazynier.

Moment losowania szczęśliwej szóstki oglądali w telewizji tylko niektórzy. - Pierwsze co czułem, to było niedowierzanie – wspomina kierownik młyna.

- Ja nie widziałem samej chwili losowania – opowiada kolejny „milioner”, kierowca. - Ale jak przyszedłem do roboty, to już była radość i balanga.

Zazdrość ludzka rzecz

W Moszczenicy prawie wszyscy się znają. Pamiętnego marca szczęśliwa dziesiątka była na ustach całej gminy. Niby nigdzie się tym nie chwalili, ale i tak każdy sąsiad wiedział, że obok mieszka „milioner”. - Ludzie zazdroszczą do dziś – smutno przyznaje jeden z wygranych. Dlatego nie chcą podawać nazwisk, ba, nawet inicjałów. Jakby się trochę wstydzili, że przez to losowanie wyróżnili się spośród mieszkańców szarej gminy.

Wtedy nie chcieli i dalej nie mają ochoty kłuć w oczy rzekomymi milionami. - W gruncie rzeczy nie było czego zazdrościć – kwituje kierownik młyna. - Przecież jak to podzielić, to wcale tak dużo nie wychodzi.

Sąsiedzi Jana B. też wiedzieli, że wygrał, ale nikt z tego powodu nie „docinał” i chyba nie zazdrościł.

- Wtedy to przeżywaliśmy, ale teraz po tych pięciu latach to normalka – mówi Jan B. - Niedawno ktoś wygrał w Tarnowskich Górach...Najważniejsze, jak przyznają, to że nikomu woda sodowa do głowy nie uderzyła. - Te pieniądze może nie tyle zmieniły coś w moim życiu, ale niczego nie pogorszyły – przewrotnie kwituje.

Zaraz jak wygrali, był pomysły, żeby kupić 10 jednakowych samochodów (najlepiej seatów, bo jeden z wygranych lubił tę markę) i ustawić je pod szczęśliwą, wtedy jedyną kolekturą w Moszczenicy prowadzoną przez Piotra Marciniaka.

Po "szóstce" wygrani już rzadziej zaglądali do kolektury. - Czasem gram, tak za dwa złote – śmieje się Irena S. - Niekiedy trafi się trójka, to 10 złotych, czyli coś.

Dawny kierownik geesowskiego młyna uważa, że taki traf to tylko raz na całe życie. Za to inny wygrany, kierowca, co jakiś czas próbuje szczęścia ponownie. - Gram, a raczej grywam, bo wtedy inni ludzie płacili na moją wygraną - mówi. - Teraz ja składam na czyjąś szóstkę.

8 listopada 2003 w tej samej, bo przecież jedynej kolekturze w Moszczenicy padła piątka. Niektórzy nawet nie zauważyli, bo to tylko 3.261,60 zł.

Za to w 2019 roku o Moszczenicy znów mówiła cała Polska - to tu padła rekordowa wygrana w Eurojackpot (szczęśliwe liczby to: 5, 7, 15, 19, 29 oraz 3 i 8), która wyniosła ok. 193 mln zł.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto