Jeden pies przyjechał z ul. Rolniczej - szukał schronienia w domu weselnym. - Chcieliśmy go zatrzymać przez noc, ale nie dał do siebie podejść - opowiada pan Karol, który zaraz po tym, jak psa zabrali pracownicy schroniska, dał ogłoszenie o zgubie na serwisie „spotted”.
W nowy rok takich ogłoszeń było więcej - huczne świętowanie wystraszyło co najmniej kilka psów, choć Grażyna Fałek, prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami spodziewa się, że zagubionych czworonogów będzie przybywać.
- Na końcowy efekt musimy poczekać do połowy stycznia. Do dzisiaj trafiło do nas 8 psów, ludzie je przywozili, bo się błąkały, i my po nie jeździliśmy - mówiła we wtorek. Jeden, malutki chihuahua, został odebrany przez zaniepokojoną właścicielkę 2 stycznia rano.
- Pani przyjechała już o godz. 9 - dodaje Grażyna Fałek. Jak się okazało, chihuahua skorzystał z nieuwagi zajętych zabawą właścicieli i ich gości i wymknął się z domu. - Uciekł i ktoś nam go tu przywiózł
Nie wszystkie „posylwestrowe” psy, które trafiły do piotrkowskiego schroniska, miały tyle szczęścia. Również wielu właścicieli nadal poszukuje swoich pupili, które zaginęły uciekając przed hałasem petard.
- Mamy mnóstwo telefonów, bardzo wiele osób dzwoni i szuka swoich psów - potwierdza Grażyna Fałek i przyznaje, że sytuacja powtarza się co roku. Dlatego też w schronisku czekał specjalnie przygotowany kojec. Z roku na rok, jak podkreśla prezes, sytuacja się troszkę poprawia, a i samo schronisko stara się zapobiegać porzucaniu zwierząt w okresie świąteczno-noworocznym.
- Nie wydajemy zwierząt „na prezenty”, pytamy o to - podkreśla, ale przyznaje, że ciągle wiele osób, zwłaszcza w grudniu, traktuje psa lub kota jak prezent - zabawkę. - Staramy się edukować i tłumaczyć ludziom, że tak się nie robi. Na szczęście coraz mniej jest takich sytuacji, choć przez te 15 lat, jak prowadzimy schronisko, bywały bardzo przykre historie.
Przed kupowaniem zwierząt jako prezentów przestrzega też lekarz weterynarii Przemysław Zadumiński.
- Ludzie o tym najczęściej zapominają, że posiadanie zwierzęcia kosztuje. To luksus - mówi weterynarz i przypomina, że o pupila trzeba dbać - zwierzę musi mieć odpowiednią karmę, warunki, swojego lekarza, a to wszystko kosztuje - i czas, i pieniądze.
- Rozumiem sytuację, gdy taki prezent jest uzgodniony z rodzicami, ale gdy jest inaczej, i ktoś przynosi pieska czy kotka, bo dziecko się ucieszy, może skończyć się tragicznie - dodaje.
Tragicznie może się też skończyć karmienie psów bożonarodzeniowymi potrawami. Jak opowiada Przemysław Zadumiński, w tym roku świąteczny ostry dyżur skończył się „tylko” na biegunkach, ale bywały święta, które kończyły się poważnym uszkodzeniem trzustki. - Mamy sytuacje, że pies chory będzie do końca życia lub w ciągu kilku dni umiera - mówi.
Część właścicieli stara się pomóc przetrwać swoim czworonogom sylwestrowe huki i zaopatruje się w środki uspokajające dla zwierząt. - Mimo akcji informacyjnej takich osób ciągle nie jest dużo, nie wiem, czy nie wiedzą, czy nie chcą wiedzieć, ale są też tacy, którzy z takich preparatów korzystają co roku - przyznaje.
"TO CUD, ŻE ŻYJE". Pies nadział się na pręt i kilka godzin czekał na pomoc
9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?