Przez zmianę rozkładu jazdy PKP dziesiątki osób stracą możliwość dogodnego powrotu z pracy do domu

Dla tego, który podróżuje pociągami, niewiele. Bo ci, z którymi wczoraj rozmawialiśmy na Dworcu PKP w Piotrkowie, równie dobrze mogliby zacytować pamiętne słowa z filmu Stanisława Barei, wypowiedziane przez Józefa Nalberczaka: "Ja to proszę pana mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za 15 trzecia (...) jestem już ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jem na kolację. Tylko wstaję i wychodzę (...) W płaszcz, jak pada, opłaca mi się rozbierać po śniadaniu?"
.

Taki scenariusz czeka kilkudziesięciu pracowników piotrkowskiej Piomy, Mostostalu i podpiotrkowskich magazynów logistycznych, podróżujących pociągami osobowymi relacji Koluszki - Częstochowa. W niedzielę wchodzi nowy rozkład jazdy, w którym nie ma już dogodnych połączeń dla pracujących na pierwszą i drugą zmianę.


- Za 10 czwarta muszę wyjść z domu, jak nie będzie tego pociągu przed godz. 15, to w domu będę o 16.30, po 12 godzinach, z tego 8 godzin jestem pracy - pomstuje Arkadiusz Krakowiak z Gościnnej, pracownik Piomy.


Jeszcze większe zmartwienie mają ci, którym przychodzi kończyć pracę o godz. 22. - Na dworzec dojechać muszę "emzetką", więc na 22.21 nie zdążę i już nie mam później czym wrócić do domu - mówi Przemysław Madej z Kamieńska, pracujący w magazynach w Rokszycach, dla którego 8 minut przesunięcia to prawdziwy dramat.

Przesunięcia godzin kursowania pociągów osobowych relacji Koluszki - Częstochowa po godz. 14 i po godz. 22 (wtedy kiedy w wielu piotrkowskich zakładach pracy i podpiotrkowskich magazynach ludzie kończą pierwszą i drugą zmianę) to dla dziesiątek mieszkańców naszego regionu znacznie późniejszy powrót do domu lub w ogóle brak takiej możliwości. Ci, którzy zebrali się wczoraj na peronie, zapowiedzieli, że albo koleje wysłuchają ich głosu, albo zaczną protestować zatrzymując pociągi.


- Pociągi regionalne są po to, żeby dzieci do szkoły wozić, a ludzi do pracy i z powrotem, a teraz to co, mam iść do szefa i powiedzieć, żeby mi przesunął zmianę, żebym zdążył na godz. 14, bo później mam pociąg dopiero przez 16? Powie mi, żebym znalazł sobie pracę dostosowaną do nowego rozkładu - Przemysław Pakuła z Kamieńska, pracownik Piomy, który z domu wychodzi przed godz. 4 rano, nie kryje oburzenia.


- W Piotrkowie teraz nawet nie ma gdzie poczekać, bo dworzec w remoncie, w tym tymczasowym nie ma miejsca, bo po godz. 14 bardzo dużo ludzi kupuje bilety, przez 1,5 godziny trzeba będzie marznąć na peronie - mówi Karina Szczęsna, młoda mieszkanka Wilkoszewic, która zaznacza, że auta jeszcze się nie dorobiła.


Iwona Jędrychowska, naczelnik działu marketingu łódzkiego Zakładu Przewozów Regionalnych podkreśla, że doskonale zdają sobie sprawę z tego, o której godzinie pasażerowie muszą dojechać do pracy, czy szkoły i kiedy wracają. Tłumaczy, że zmiany nie są zależne od przewoźnika, tylko zarządcy infrastruktury kolejowej i nie będą obowiązywać przez cały rok, a - na razie - do 29 lutego.


- Są remonty na odcinku Piotrków - Baby i my jako przewoźnik musieliśmy się dostosować do zmniejszonej przez to przepustowości - mówi.


Od Marka Olkiewicza, dyrektora Zakładu Linii Kolejowych, dowiedzieliśmy się, że prace przy modernizacji mostu w Moszczenicy trwać będą do końca maja przyszłego roku...


- Kto kończy pracę o 14 albo o 22 - pyta Pakuła. - Wiadomo, fizyczny! Urzędnikom i innym, którzy kończą o godz. 15 czy o 16, koleje krzywdy nie zrobiły, dało się pogodzić remonty z jazdą.