Rolnicy chcą być ponad prawem? Komentarz do protestu przed prokuraturą w Piotrkowie

To, że ludzie z poważnymi prokuratorskimi zarzutami na karku przedstawiają się publicznie jako ofiary organów ścigania i to najczęściej ofiary represjonowane z powodów politycznych, to już przerabialiśmy. W Piotrkowie choćby na przykładzie byłego prezydenta podejrzanego, a potem oskarżonego i skazanego za korupcję, Waldemara Matusewicza. Ale, żeby osoby podejrzane i ich rodziny organizowały z tego powodu protesty mające na celu ni mniej, ni więcej, ale wyjęcie spod prawa całej grupy zawodowej - w tym wypadku rolników - tego jeszcze u nas nie grali.

O ile emocje ojca dotkniętego do żywego zatrzymaniem córki (jedną z podejrzanych jest córka przewodniczącego Solidarności Rolników Indywidualnych, Janusza Terki) można po ludzku zrozumieć, o tyle trudno zrozumieć wybór drogi w walce o jej dobre imię i najazd traktorów na prokuraturę.

Każdemu z zatrzymanych przysługiwało zażalenie, które rozpatruje sąd. Czyżby nie skorzystali z tego podstawowego uprawnienia, które jest jedyną drogą, umożliwiającą prawne kwestionowanie działań policji i prokuratury? A jeśli skorzystali, to po co te szopki z profanacją Roty i rocznicy 13 grudnia? Żeby manipulować opinią publiczną i wywierać presję na niezawisły sąd?

Być może chłopi nie rozumieją zarzutów, bo płacili za świadectwa zdrowia świń urzędowym weterynarzom. Ale przecież doskonale wiedzą, że dokument taki poświadczał badania zwierząt, które były jedną wielką fikcją. A skoro tak, to legitymizowali tę patologię, godząc się na używanie fałszywych świadectw.

Teraz są zdziwieni i święcie oburzeni, że prokuratura uznała takie praktyki za zachęcanie do przestępstwa, a płacenie za badania świń robione przez lekarzy weterynarii bez ruszania się zza biurek - za wręczanie łapówek. To nie są wyssane z palca zarzuty. A czy na tyle błahe, by nie uzasadniać policyjnych zatrzymań? Od tego jest sąd, by rozsądzić. Traktory i cysterna z gnojówką nic tu nie pomogą.