Pożar mieszkania przy ul. Towarowej w Piotrkowie
Strażacy dostali wezwanie przed godziną 1 w nocy. Na miejsce zostały zadysponowane 4 zastępy straży. Jak relacjonuje st. kpt. Piotr Kaźmierczak, rzecznik prasowy PSP w Piotrkowie, paliło się mieszkanie na parterze budynku. Lokatorzy - dwoje dorosłych z 12-letnim dzieckiem - wydostali się sami na zewnątrz, ale w budynku, na pierwszym piętrze znajdowały się kolejne cztery osoby.
- Po przyjeździe strażacy zastali rozwinięty pożar, lokatorzy mieszkania, które było objęte pożarem, byli już na zewnątrz, natomiast przez okna widoczne były kolejne osoby na pierwszym piętrze, które także przebywały w budynku. Klatka schodowa nie była zadymiona i udało się je wyprowadzić - mówi st. kpt. Piotr Kaźmierczak.
Ewakuowane osoby to dwoje dorosłych i dwóch chłopców w wieku 7 i 11 lat.
W wyniku pożaru całkowitemu zniszczeniu uległo pomieszczenie i wyposażenie kuchni mieszkania na parterze - lokal był wyłożony boazerią. Ogień i dym nie oszczędziły też pozostałych pomieszczeń.
- W pozostałych mieszkaniach, w wyniku zadymienia i działania wody, zniszczeniu uległo wyposażenie - dodaje Piotr Kaźmierczak.
Na miejscu było także pogotowie - ratownicy udzielili pierwszej pomocy oraz wsparcia psychologicznego poszkodowanym. Zdecydowali również o hospitalizacji trzech osób - dwojga dorosłych lokatorów spalonego mieszkania oraz ich wnuka.
W środę pogorzelcy wrócili na Towarową i uprzątają dobytek. Rodzina jest wstrząśnięta tragedią, bo w czasie pożaru, w mieszkaniu, zginął pies, mały york o imieniu Farcik.
- Zawinęłam go w ręcznik, jutro zrobimy pogrzeb - szlocha kobieta.
Gdy wybuchł pożar, rodzina spała.
- Ja w jednym pokoju, mąż w drugim, wnuk w trzecim - opowiada pani Grażyna, którą obudził hałas dochodzący z kuchni. Gdy weszła do pomieszczenia, wszystko stało w ogniu. - Zaczęłam krzyczeć, wołać męża, mąż pobiegł obudzić wnuka, dobrze, że to parter, wyskakiwaliśmy przez okno...
W pożarze stracili wszystko - sprzęty, meble, ubrania.
- Zostałam w pidżamie - pani Grażyna w rozmowie cały czas płacze. Jak dodaje, szykowała się do świąt - to u niej miała być Wigilia, mieszkanie było już posprzątane.
Z pomocą od razu ruszyła rodzina. Pani Grażyna z mężem kolejną noc spędzą u córki, a w czwartek mają dostać lokal zastępczy.
Do akcji pomocy włączyło się też Stowarzyszenie Dzieci i Młodzieży HARC, które już przekaże poszkodowanym najpotrzebniejsze przedmioty. Jak mówi prezes HARCA, Marcin Jończyk, pomoc wraca, bo o wsparcie dla rodziny pani Grażyny zwróciła się do stowarzyszenia jej bratanica, sama zaangażowana bardzo aktywnie w ostatnią akcję charytatywną na rzecz Pogotowia Opiekuńczego.
Wszystkie osoby, które mogą i chcą wspomóc ofiary pożaru przy ul. Towarowej, mogą sie zgłaszać do siedziby HARC przy ul. Zamurowej.
A potrzebna jest każda pomoc - odzież, koce, pościel, meble, garnki, naczynia, sprzęty.
- Spaliło się wszystko: pralka, zmywarka, garnki, nawet łyżeczki nie zostały - płacze pani Grażyna.
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?