Inspektorzy handlowi skontrolowali 15 sklepów mięsnych w całym województwie. Przebadali 97 partii mięsa i artykułów, a zastrzeżenia mieli do 52 proc. z nich.
Badane były m.in. mięso świeże, mielone, wędlina drobiowa, wędzonki, kiełbasy, konserwy i wyroby garmażeryjne. Lista dotyczących ich nieprawidłowości jest wyjątkowo długa. Powody do niezadowolenia mają m.in. ci mieszkańcy naszego województwa, którzy dużą wagę przykładają do niskiej zawartości tłuszczu w jedzeniu.
- W czterech partiach stwierdzono wyższą zawartość tłuszczu niż wynikało z deklaracji - czytamy w wynikach kontroli. - Dla metki tatarskiej zadeklarowano 11 gram tłuszczu w 100 gramach produktu, a było 18 gram. W tortellini z mięsem miało być 5,1 gram tłuszczu, a było 6,8 gram, natomiast w salami delikatesowym zadeklarowano 40 gram tłuszczu w 100 gramach produktu, a było 53,4 gram.
Nie zgadzała się także zawartość białka, w 100 gram kabanosów miało być 19 gram, a było 38. Podobnie było z solą, kabanosy miały zawierać 2,7 gram soli w 100 gramach, zawierały 3,8 gram.
Nie to jest jednak najgorsze. Klienci byli bowiem wprowadzani w błąd także jeśli chodzi o rodzaj mięsa, które kupowali. Płacili bowiem za droższe mięso, a dostawali tańsze lub mieszankę droższego z tańszym.
- W wołowinie mielonej znajdowały się także wieprzowina, która stanowiła 12,2 proc. składu oraz drób (1,9 proc.) - poinformowali inspektorzy handlowi z województwa łódzkiego. - W kabanosach oprócz wołowiny była także wieprzowina, a w gulaszu angielskim stwierdzono obecność wieprzowiny i wołowiny, choć producent deklarował tylko wieprzowinę.
Mięso mielone mieszane miało się składać po połowie z wołowiny i wieprzowiny, tymczasem droższa wołowina stanowiła zaledwie 12,7 proc. produktu. W mielonym znalazło się także 1,7 proc. drobiu.
Klienci nie byli także informowani o tym, skąd pochodzi mięso w sklepach. W przypadku czterech partii mięsa wołowego zabrakło informacji o tym, z jakim państwie były urodzone, hodowane, a następnie ubite krowy, z których pochodziło mięso. Klienci nie dowiedzieli się także, gdzie wyprodukowano partię mielonej wołowiny.
Jeden ze sprzedawców nie miał ważnych badań , a w jednym ze sklepów były wagi, które nie miały ważnej legalizacji.
Właściciele sklepów muszą się spodziewać poważnych kar. Urzędnicy w ośmiu przypadkach wszczęli postępowania, które mogą się skończyć nałożeniem wysokich kar. Za wprowadzenie do obrotu zafałszowanych artykułów spożywczych grozi kara w wysokości do 10 proc. przychodu za poprzedni rok.
Czterech właścicieli sklepów musi pokryć koszty badań, jakie przeprowadzili urzędnicy. Chodzi o łączną kwotę 7.443 zł. Jeden właściciel sklepu zapłacił 200 zł mandatu za to, że nie miał wagi z legalizacją.
Właściciele sklepów mięsnych muszą się spodziewać ponownych kontroli. Urzędnicy mogą się także pojawić w sklepach, które tym razem nie były kontrolowane. Mogą też trafić do tych placówek, na które skarżą się klienci.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?