Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tragedia w Kolonii Trzepnica. Właściciel nie żyje, osiem psów zabitych

Aleksandra Tyczyńska
Powiatowy lekarz weterynarii Paweł Śpiewak wyjaśnia dlaczego psy zostały zabite
Powiatowy lekarz weterynarii Paweł Śpiewak wyjaśnia dlaczego psy zostały zabite
Prokuratura wyjaśnia okoliczności śmierci 68-letniego rolnika z Kolonii Trzepnica. Makabrycznego odkrycia dokonał listonosz - ciało było nadgryzione przez psy.

Tragedia w Kolonii Trzepnica. Właściciel nie żyje, osiem psów zabitych

Brak śladów na śniegu zaniepokoił w miniony piątek listonosza, który przyszedł z emeryturą do 68-letniego rolnika z Kolonii Trzepnica. Kiedy zajrzał przez okno, dokonał makabrycznego odkrycia - w środku były zwłoki mężczyzny nadgryzione przez psy zamknięte w domu. Mieszkańcy są zszokowani przebiegiem późniejszych wypadków.
Pan Jan był spokojnym człowiekiem, który mieszkał samotnie i opiekował się w sumie ośmioma swoimi psami. - Kiedy były mrozy zabierał je do domu, troszczył się o nie. Szkoda człowieka i szkoda tych zwierząt - powiedział nam jeden z mieszkańców gminy Łęki Szlacheckie.

Policjanci wezwani na miejsce przez kilka godzin nie mogli wejść do domu w celu zabezpieczenia zwłok. Udało się to dopiero po zabiciu wszystkich psów.

Piotrkowska prokuratura podjęła decyzję o wszczęciu postępowania przygotowawczego w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Ciało mężczyzny wprawdzie nie było w stanie daleko posuniętego rozkładu, ale na odsłoniętych częściach widoczne były m.in. rany szarpane. - Lekarz, który był na miejscu nie wykluczył udziału osób trzecich - mówi Sławomir Kierski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim dodajac, że zarówno co do przyczyny, jak i czasu zgonu, wypowiedzą się biegli, którzy przeprowadzą sekcję zwłok.

Kowal zawinił, Cygana powiesili
Dlaczego w tej sprawie kontrowersje budzi fakt uśpienia ośmiu psów? Otóż, z policyjnej notatki wynika, że sześć z nich było zamkniętych w domu ze zwłokami (prawdopodobnie od dłuższego czasu i z głodu zaczęły zjadać ciało), a dwa przebywały na zewnątrz. Teoretycznie powinny zostać wyłapane i poddane obserwacji. Tymczasem zostały zabite jeden po drugim (także te, które nie tknęły ciała) po podaniu im środka usypiającego pożyczoną strzelbą pneumatyczną.

Paweł Śpiewak, powiatowy lekarz weterynarii w Piotrkowie wyjaśnia, że sytuacja była wyjątkowa, a pewne decyzje - wobec bezsilności gminy i agresywnego zachowania psów - musiały zapaść, by umożliwić policjantom wejście do domu i zabezpieczenie ciała.

- W tym wypadku sytuacja była dodatkowo drastyczna - psy naruszyły ciało. Uważałem, że zwierzęta, które zjadały ludzkie mięso, nie rokują, nikt nie podejmie się skierowania ich do adopcji - wyjaśnia powiatowy lekarz weterynarii, który z będącym na miejscu doświadczonym weterynarzem ustalił śmiertelną dawkę.

O tym, że zarządzanie kryzysowe w gminie zawiodło mówi też Ryszard Musiałowicz, kierownik Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Piotrkowie. - Urzędnicy z gminy nie byli w stanie ani zapewnić wyłapania psów, ani ich uśpienia, bo nie dysponują odpowiednim sprzętem - mówi Musiałowicz, który przypomina gminom, że powinny zrewidować swoje umowy ze schroniskami i zadbać o sprzęt do podawania środka usypiającego.

Wójt Łęk Szlacheckich Piotr Łączny wyjaśnia, że nie można było się skontaktować ze schroniskiem w Wojtyszkach (z biurem w Łodzi), z którym gmina ma podpisaną umowę. - Wprawdzie na ten rok nie jest jeszcze podpisana, ale umowa nie została wypowiedziana, nadal płacimy za psy z naszej gminy, które przebywają w schronisku. Powinni odbierać nasze telefony, ale to nie jest też firma, która natychmiast pojawia się na zawołanie - dodaje wójt.

Piotr Jaworski, inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce podkreśla, że zgodnie z ustawą o ochro nie praw zwierząt, psy, których właściciel zmarł, powinny zostać potraktowane jako bezdomne, a wtedy zabezpieczenie ich losu należy do zadań własnych gminy. - Te psy niczemu nie zawiniły, nawet jeśli były agresywne, to zapewne ze strachu i głodu. W mojej ocenie jednak nie było przesłanek do ich uśmiercenia.

Przypomnijmy, amstaff Albiś z Łodzi, który przez kilka tygodni był zamknięty w mieszkaniu ze zmarłą właścicielką, nazwany został psem - ludojadem i po obserwacji miał zostać uśmiercony. Kiedy zajęła się nim fundacja SOS Amstaffy, okazał się łagodnym, choć przestraszonym psem i znalazł nową rodzinę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto