MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wenezuelskie szpady bronią honoru Łodzi

(hof)
Od lewej Ruben Limardo, trener Ruperto Gascon, Wolfang Mejias i Maria Gabriela Martinez
Od lewej Ruben Limardo, trener Ruperto Gascon, Wolfang Mejias i Maria Gabriela Martinez
W ostatnich zawodach Pucharu Polski szpadzistów drugie miejsce wywalczył zawodnik łódzkiego Kolejarza. Nie byłoby w tym nic sensacyjnego, gdyby nie to, że Ruben Limardo jest Wenezuelczykiem, a jego trenerem w łódzkim ...

W ostatnich zawodach Pucharu Polski szpadzistów drugie miejsce wywalczył zawodnik łódzkiego Kolejarza. Nie byłoby w tym nic sensacyjnego, gdyby nie to, że Ruben Limardo jest Wenezuelczykiem, a jego trenerem w łódzkim klubie jest wujek Ruperto Gascon. Jego podopiecznymi są również kuzyni Limardo, Maria Gabierla Martinez i Wolfang Mejias.

Zdecydował przypadek

Trener Ruperto Gascon przyjechał do Polski dwa lata temu. Początkowo nie przypuszczał, że zajmie się szkoleniem szablistów w Kolejarzu. Jego przyjaciel prowadził w naszym mieście biznes i potrzebował pomocy rodaka przy prowadzeniu firmy. Nie namyślał się długo i szybko pokonał kilka tysięcy kilometrów. Praca sprawiała mu wielką przyjemność, ale brakowało jednak sportowych emocji – rywalizacji na szermierczej planszy, które pozostawił w odległej Wenezueli.

Miał wprawdzie kontakt z zawodnikami, ale prowadzenie zajęć przez telefon czy internet nie mogło go zadowolić.

– Zdawałem sobie sprawę, że nie będzie z tego dobrych rezultatów – mówi Gascon. – W swoim kraju zostawiłem kilku utalentowanych zawodników i żal mi było marnować ich zapał i wielki talent.

Coś kombinuje

– Choć pracowałem zawodowo, to jednak cały czas myślałem o szermierce. Zaproponował swoje usługi łódzkiemu Włókniarzowi. Przyjęto mnie bardzo życzliwie, ale akurat ten klub nie prowadził sekcji szpadzistów.

Działacze tego klubu polecili mi jednak Kolejarza. Byli zdziwieni, bo na wstępie nie rozmawiał o pieniądzach. Kocham szermierkę i nie chciałem tracić z nią kontaktu. Długo zastanawiano się, dlaczego chcę to robić bezpłatnie. Nie brakowało głosów, że coś zamierzam kombinować. Trudno było niektórym pojąć, że można bezinteresownie poświęcić się swojej pasji – mówi.

Nie ma pracy dla komunisty

Ruperto Gascon w 1990 roku skończył Akademię Wychowania Fizycznego w Kijowie, a następnie wydział trenerski w Moskwie. Wrócił do kraju, ale miał problemy ze znalezieniem pracy. Fakt, że kończył wyższą uczelnię w ZSRR sprawił, że od razu przypięto mu etykietkę komunisty. Czerwonego, jak go określali, nikt nie chciał zatrudnić. Nostryfikacja dyplomu przeciągała się. Wreszcie powiedziano mu, że musi jeszcze postudiować trzy lata w Wenezueli, a wówczas będzie mógł bez problemów posługiwać się tytułem trenera i magistra.

Zdenerwował się. Skoro nie chcieli go przyjąć w żadnym klubie zdecydował się, że wraz z rodziną założył sportowe stowarzyszenie. Rejestracja przebiegła nadspodziewanie szybko.

Nocne zajęcia

– W Wenezueli korzystanie ze sportowych hal jest bezpłatne, ponieważ ich funkcjonowanie opłaca państwo – mówi. – Złożyli więc wymagane podanie o przyznanie praw do korzystania ze sportowego obiektu. Okazało się jednak, że władze nie zamierzały nam ułatwiać zadania. Owszem otrzymaliśmy prawo prowadzenia zajęć w hali, ale między... 1 a 2 w nocy – wspomina.

Nie przeraził się tym. Ćwiczyli po nocach i dość szybko przyszły wyniki. W jego rodzinnym mieście młodzież zainteresowała się szermierką. Sekcja z każdym rokiem stawała się silniejsza. W końcu znaleźli się również sponsorzy.

Bliżej Europy

Trener Ruperto Gascon dobrze wie, że najwyższy poziom reprezentuje europejska szpada. Tylko częste kontakty z zawodnikami tej części świata mogą pozwolić jego podopiecznym na odnoszenie międzynarodowych sukcesów. – Kiedy już zadomowiłem się w Polsce natychmiast przystąpiłem do opracowywania planów ściągnięcia najzdolniejszych zawodników – podkreśla.

Doskonale złożyło się, ponieważ trójka zawodników kończyła w czerwcu szkoły średnie. Wszyscy bez chwili zastanowienia zdecydowali się przylecieć w październiku do Polski. Nie bez znaczenia były więzy rodzinne. Zawodnicy zdecydowali się doskonalić szermiercze umiejętności pod okiem wuja. 17-letni Ruben Limardo w poprzednim roku wywalczył brązowy medal mistrzostw świata kadetów. Trzy lata starsza od niego Maria Gabriela Martinez jest szóstą zawodniczką mistrzostw świata juniorów, a 19-letni Wolfang Mejias dwa lata temu był 5. w mistrzostwach świata kadetów. W ostatnich mistrzostwach Wenezueli seniorów Maria Gabriela i Ruben wywalczyli złote medale.

– Może zabrzmi to samochwalczo, ale chcemy powalczyć o tytuły mistrzów świata. Przy systematycznej pracy moi podopieczni mają na to szansę. Bardzo w tym pomogą udziały w europejskich turniejach.

Na utrzymaniu rodziców

Pobyt zawodników w Łodzi opłacają rodzice. Szermierze mają również państwowe stypendia w Wenezueli. Wypłaty jednak nie są regularne, a ich wysokość również nie jest oszałamiająca. – Tak to u nas bywa, że państwo chętnie pomaga, ale nie zawsze udaje mu się z tego wywiązywać.

Zaległości są spore i często jest tak, że zawodnicy dowiadują się po czterech miesiącach oczekiwania, że jednak pieniędzy nie będzie. Nie ułatwia to nam zadania, bo płacimy sami za wyjazdy na międzynarodowe zawody. Być może w Łodzi znajdzie się sponsor, który pomoże tej zdolnej młodzieży w kontynuowaniu kariery – mówi szkoleniowiec.

zawodnicy podjęli już naukę w Studium Języka Polskiego przy Uniwersytecie Łódzkim. W przyszłym roku zamiarzają się ubiegać o przyjęcie na psychologię. Jak na razie nie planują starania się o polskie obywatelstwo. Są związani z własną ojczyzną i pragną, aby tak nadal zostało.

Dziwna mentalność

Trener Gascon uważa, że w Polsce pracuje się bardzo trudno. Jest to związane z inną mentalnością naszego społeczeństwa. Zdaniem szkoleniowca rodzice nie przykładają odpowiedniej wagi do tego, by dzieci zostały sportowcami.

Miał już przypadek, kiedy ojciec bardzo zdolnej zawodniczki przychodził na trening i mówił, że wkrótce mają rodzinną imprezę i jego pociecha nie przyjdzie na zawody. – To w moim kraju jest nie do pomyślenia. W rodzinie jest tak, że sportowa pasja dziecka jest na pierwszym miejscu. Rodzice u nas motywują swoje pociechy do intensywnych treningów, a u Polaków tego nie zauważyłem.

– Ponadto zbyt mało ofensywni są działacze. Z tego, co zauważyłem nie podejmują walki o pieniądze dla swoich klubów. Szybko się zniechęcają, są pasywni. Skoro w szybkim czasie nie mogą zdobyć pieniędzy, to szybko załamują ręce. Ja jestem przyzwyczajony do nieustającej walki i wierzę, że uda się w Łodzi zbudować silną drużynę – kończy Gascon.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto