Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Władysław Kołaciński ,,Żbik" był legendarnym dowódcą partyzanckim w powiecie włoszczowskim

Paweł Reising
Władysław Kołaciński ,,Żbik", zdjęcie powojenne
Władysław Kołaciński ,,Żbik", zdjęcie powojenne Fot. archiwum Pawła Reisinga

Władysław Kołaciński zgłosił się na ochotnika do kompanii szturmowej. Jako dowódca plutonu poprowadził żołnierzy do walki na bagnety.


Po ciężkim boju wroga pokonano. 
Tak wówczas podsumował swój sukces:

- Zaledwie dwa tygodnie wojny, cztery godziny na linii bojowej, a już jestem dowódcą kompanii. Jak tak dalej i w takim tempie pójdzie, a wojna potrwa jeszcze kilka dni, to kto wie, na czym się skończy...


Ale wkrótce dotarł rozkaz kapitulacji i Kołaciński trafił do obozu jenieckiego.


- Po kilku tygodniach pobytu za drutami - wspominał - pragnienie wolności i tęsknota za krajem graniczyły niemal z obłędem.


Spotkał kpt. dr Gosiewskiego, który był kolegą jego brata - Ignacego. On pomógł mu uzyskać status "inwalidy wojennego". Aby wyglądać na ciężko chorego, głodził się i pił wywar tytoniowy. Dzięki temu w czerwcu 1940 r. powrócił do rodzinnego domu w Piekarach. Wcześniej nie należał do żadnej partii politycznej i nie interesował się polityką. Przypadek sprawił, że wstąpił do Narodowej Organizacji Wojskowej. 


W sierpniu 1940 r. złożył przysięgę i przyjął pseudonim "Żbik". Sprawnie rozbudowywał struktury konspiracyjne, więc po kilku miesiącach był już komendantem w trzech gminach: Woźniki, Parzniewice i Krzyżanów. Najstarszy jego brat Józef został aresztowany i zamordowany w obozie koncentracyjnym.


Dowództwo skierowało Władysława Kołacińskiego do Częstochowy. W tym czasie Narodowa Organizacja Wojskowa przeżywała poważny kryzys. Różnice zdań na tematy polityczne spowodowały rozłam. Część oficerów utworzyła Narodowe Siły Zbrojne. Po kilku tygodniach odwiedzili Władysława przedstawiciele nowej organizacji. Zrobili na nim pozytywne wrażenie i zaproponowali zorganizowanie bojówek w powiecie włoszczowskim.


- Powiat włoszczowski - wspominał "Żbik" - w tym okresie przemierzyłem wzdłuż i wszerz kilkadziesiąt razy. Znałem niemal każdą ścieżkę, każdy most i każde dyskretne przejście. 


Pod jego komendą powstało dziesięć sekcji bojowych liczących po siedmiu żołnierzy. Byli to przeważnie młodzi, bojowi chłopcy w wieku poniżej 20 lat, bez wyszkolenia wojskowego. 


- Ileż zapału - pisał "Żbik" - gotowości do walki i poświęceń i ileż serca kryło się pod tymi słomianymi strzechami. Przyjmowano nas tam zawsze z otwartymi ramionami, zawsze szczerze i radośnie...


NSZ były niezależne od rządu polskiego, więc nie otrzymywały pieniędzy z Londynu. A za żywność trzeba było chłopom płacić. Przeprowadzano więc akcje na niemieckie firmy, majątki, spółdzielnie i magazyny. W ten sposób zdobywano żywność i towary dające się spieniężyć.


W lipcu 1943 r. w Częstochowie Władysław został aresztowany. Jednak Niemcy nie wiedzieli, że mają "Żbika". Wobec tego podał swoje prawdziwe personalia i przyznał się do niewielkich przestępstw gospodarczych. Wśród więźniów w celi było dwóch Żydów - młodzieniec i staruszek. Z pierwszym Władysław szybko się zaprzyjaźnił. Drugi był specjalistą od kabały. Jego wróżby trafnie się sprawdzały. Władysławowi wywróżył wolność!


Rankiem 22 sierpnia zapędzono więźniów na stację kolejową. ,,Żbik" ułożył plan działania i wyznaczył zadania dla współwięźniów. W środku nocy nastąpił atak na konwojentów. Władysław w pędzie wyskoczył z wagonu. Dzięki dobrym Polakom udało mu się wydostać obławy, przekroczyć granicę i dotrzeć do znajomej gajówki. Po powrocie otrzymał rozkaz zorganizowania oddziału partyzanckiego. Ludzi w oddziale wciąż przybywało, lecz nadeszła jesień. Wiele oddziałów zawieszało działalność . Jednak to nie było najlepsze rozwiązanie, gdyż na chłopców rozlokowanych po wsiach czekały pokusy, alkohol... 


- Oddziały partyzanckie - twierdził "Żbik" - były biczem na konfidentów i Niemców. Nie można więc było tego bicza wypuszczać z rąk.


Oprócz przeziębień, pojawił się zakaźny świerzb. Dlatego "Żbik" przyjął do oddziału dr. Juliusza Kamińskiego, Żyda z Przedborza. Przyglądał się "fachowej i sumiennej pracy lekarza", lecz czuł, że jest on podenerwowany. Wobec tego zaprosił go pogawędkę w cztery oczy. "Żbik" przyznał, że od początku wiedział, iż doktor jest Żydem, lecz zapewnił, że włos z głowy mu nie spadnie. Od tego czasu byli przyjaciółmi.


Przypadek sprawił, że w ręce patrolu "Żbika" wpadł konfident Budzanowski z Przedborza. Wizja egzekucji sprawiła, że zaczął "sypać" siatkę konfidentów na terenie powiatów włoszczowskiego, koneckiego i piotrkowskiego.


"Żbik" w gminie Woźniki miał dobrze zorganizowaną siatkę konspiracyjną. Jednym z jego ludzi był Ludwik Danielak, po wojnie dowódca oddziału KWP. "Żbik" namawiał do budowy kryjówek, w których bezpiecznie można było odpocząć i przenocować. W jednej ze stodół w Mąkolicach np. była wykopana kryjówka, w której ukrywało się trzech młodych uciekinierów z piotrkowskiego getta. Wchodziło się do niej przez stajnię, po odsunięciu dwóch desek. Z tej samej kryjówki korzystali też partyzanci "Żbika". Młodzi ludzie się zaprzyjaźnili, więc podczas spotkań chodzili w nocy razem po okolicy. 


O rodzinnej gminie Woźniki Kołaciński mówił: - Miałem tam sporo krewnych, znajomych i przyjaciół. Było wśród nich wielu ludzi zacnych i mądrych. Wysoko ceniłem ich morale i słowo. O tak, ich byłem pewien! I, o dziwo, nie było tam przed wojną i na jej początku ani jednego komunisty. Nie było! Mimo że bieda wokół aż piszczała...


Po wkroczeniu Armii Czerwonej "Żbik" nadal musiał się ukrywać. Jesienią 1945 roku rozwiązał oddział i opuścił Polskę. Z udostępnionych przez IPN akt wynika, że aż do 1976 roku prowadzone były przeciwko niemu tzw. "działania operacyjne", choć wiedziano, że mieszka w Chicago. W dokumentach bezpieki jego oddział określany był jako "faszystowska banda terrorystyczno-rabunkowa". Wśród zarzutów wymieniono np. napad na żołnierzy radzieckich, którym zrabowano 15 krów (brak dokładnej daty), albo napady na gospodarzy (nazwiska nieustalone). Jednemu zrabowano "cielaka i dwa prosiaki", a drugiemu "kilka kotłów do gotowania". 


Nie ulega wątpliwości, że w tym czasie wszelkie kradzieże i rozboje przypisywano "wrogom klasowym", którzy byli głównym źródłem wszelkiego zła w PRL-u.


Kim był?


Władysław Kołaciński "Żbik" urodził się 11 marca 1911 roku w Piekarach, wsi między Piotrkowem a Bełchatowem. Po ukończeniu szkoły w Woźnikach wyjechał do Łodzi, gdzie uczył się w Gimnazjum Mechanicznym. Jako poborowy wybrał Marynarkę Wojenną. Po powrocie do cywila pracował w PLL "Lot". Mobilizacja spowodowała, że znów znalazł się w Gdyni. W kampanii wrześniowej wyróżnił się bohaterstwem. Trafił do stalagu, z którego uciekł.

Po powrocie do rodzinnej wsi wstąpił do konspiracji. Był jednym z najlepszych dowódców partyzanckich NSZ. Prześladowany przez komunistów musiał w 1945 r. wyjechać z kraju. Mieszkał w USA. Zmarł 8 listopada 1995 r., pochowany został w Bogdanowie. 12 lat później Prezydent Lech Kaczyński nadał mu pośmiertnie Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.



emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Władysław Kołaciński ,,Żbik" był legendarnym dowódcą partyzanckim w powiecie włoszczowskim - Piotrków Trybunalski Nasze Miasto

Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto