Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wypadek na przejeździe w Piotrkowie: Przyczyny wypadku na Moryca opisuje raport komisji kolejowej

Marek Obszarny
Marek Obszarny
Karolina Wojna
Karolina Wojna
Wypadek na przejeździe na ul.Moryca w Piotrkowie: Widok z kamery w kabinie lokomotywy na 1 sekundę przed wypadkiem
Wypadek na przejeździe na ul.Moryca w Piotrkowie: Widok z kamery w kabinie lokomotywy na 1 sekundę przed wypadkiem Mat. PKBWK
Dróżnik nie zamknął zapór, bo nie dostał na czas informacji, że pociąg już nadjeżdża... System powiadamiania w PKP to kpina z bezpieczeństwa. Raport, opracowany przez Państwową Komisję Badania Wypadków Kolejowych, ujawnia zatrważające przyczyny śmiertelnego wypadku na strzeżonym przejeździe kolejowym na ul. Moryca w Piotrkowie, do którego doszło 8 listopada 2016 roku. Tak sprawę wypadku opisuje tygodnik "7 Dni Piotrków".

Wypadek na przejeździe w Piotrkowie: Raport komisji kolejowej o przyczynach wypadku na Moryca

Pod kołami pędzącego Intercity Łódź Kaliska - Kraków Główny zginął 34-letni Mariusz Ł. z gminy Rozprza. Mężczyzna wjechał na tory, bo zapory były podniesione. Dróżnik opuszczał je w ostatniej chwili. Zbyt późno.

Raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych liczy 100 stron, na których szczegółowo opisano zasady pracy dróżników, pracowników nastawni, dyżurnych ruchu na odcinku od Piotrkowa do Rozprzy, w tym sposób przekazywania informacji między poszczególnymi punktami o nadjeżdżających pociągach. Wszystko określa regulamin opracowany przez PKP Polskie Linie Kolejowe SA Zakład Linii Kolejowych w lutym 2016 (zatwierdzony przez dyrektora ZLK w Łodzi, choć bez wpisania daty zatwierdzenia). 8 miesięcy po wprowadzeniu okazuje się, że zapisy dotyczące czasów powiadamiania dróżników o nadjeżdżaniu pociągu, są niedostosowane do prędkości pociągu po rewitalizacji linii Koluszki - Częstochowa.

Andrzej G., dróżnik z przejazdu przy ul. Granicznej (Moryca), zapory opuszczał po tym, gdy koledzy z poprzedniego przejazdu - od strony Rozprzy w Ignacowie, a od strony Koluszek przejazdu przy ul. Roosevelta - „podzwonili”, że u nich pociąg już przejechał. To, jak czytamy w raporcie, „dla pociągów jadących z prędkością większą niż ok. 60 km/h nie mogło zapewniać wymaganego regulaminem dwuminutowego czasu zamknięcia rogatek przed przejazdem pociągu, stwarzając tym samym zagrożenie bezpieczeństwa”. Intercity, który uczestniczył w wypadku, jechał wtedy z prędkością 120 km na godzinę.

„Nie podaliście pośpiecha”

Trudno sobie wyobrazić to, co wydarzyło się w ten mglisty, listopadowy świt. Wszystko trwało sekundy.
Najpierw przez przejazd przy ul. Granicznej przejeżdża samochód, którym kieruje kobieta. Z torów zjeżdża chwilę przed tym, jak w jadącego za nią nissana uderza rozpędzony Intercity. Gdy do kobiety dociera co się wydarzyło, jest w szoku i trafia do szpitala.

Następny kierowca, który przejechał przejazd za nissanem i pociągiem, jest kompletnie nieświadomy tragedii, jaka się rozegrała. Jak zeznał później policjantom, był przekonany, że srebrny nissan zdążył przed pociągiem i już dawno odjechał - mężczyzna nie widział w gęstej mgle, jak samochód został przeciągnięty przez lokomotywę, która wyhamowała dopiero 460 metrów dalej.

Tego co się wydarzyło, jak wynika z nagrań rozmów telefonicznych, którymi dysponowała komisja, przez dłuższą chwilę nie mógł zrozumieć też Andrzej G. Dróżnik krótko po wypadku rozmawiał z pomocnicznym dyżurnym ruchu z nastawni dysponującej w Piotrkowie, ze starszym nastawniczym oraz nastawniczym z nastawni wykonawczej PT 2 oraz z koleżanką, dróżniczką z Ignacowa.

W chaotycznych rozmowach, poza niedowierzaniem, przewija się wątek braku sygnału o nadjeżdżającym pociągu, który powinni przekazać koledzy z nastawni PT 2. W kolejowym żargonie to „Bujny”. Andrzej G. wyrzuca, że nie dostał takie informacji : „Bujny też mi nie podały, no nie podały mi pośpiecha (...) jak tu się teraz tłumaczyć? no nie wiem... (...) też zabici czy jak, nie wiem, ja nie wiem (...) uderzony jest, dwie części tutaj leżą (...) nie podaliżeśta mi pośpiecha...”
CIĄG DALSZY NA NASTĘPNEJ STRONIE

Kto powinien zawiadomić?

Komisja zachowanie dwóch pracowników nastawni PT2 kwalifikuje jako pośrednią przyczynę wypadku. Dlaczego nie podali Andrzejowi G., że pociąg minął posterunek „Bujny”? Błąd regulaminowy - do czasu wypadku nie było doprecyzowane, do czyich obowiązków - nastawniczego czy starszego nastawniczego - należy powiadamianie kolejnego dróżnika o przejeździe pociągu. Do tego okazało się, że obaj mężczyźni pełnili razem tylko dwie-trzy służby i to dość długo przed wypadkiem. Jeden oczekiwał, że zrobi to drugi...

Sygnał z posterunku „Bujny”, mimo, że przy prędkości pociągu 120 km/h nie dawał szans na zamknięcie rogatek na 2 minuty przed przejazdem składu, był jednak ważnym potwierdzeniem dla dróżnika przy ul. Granicznej, bo tego dnia Intercity był spóźniony. „Reymont” na stacji w Piotrkowie zatrzymał się o godz. 6.47. 49 sekund później dyżurny ruchu stacji Piotrków wywołał posterunki na trasie informując, że pociąg odjechał o godz. 6.45. Andrzej G. przyjął meldunek. Tymczasem pociąg odjechał ze stacji o godz. 6:48 z 9-minutowym opóźnieniem. O godz. 6:49:53 minął posterunek „Bujny”, a kolejną minutę później - dokładnie o godz. 6:51:01 - uderzył w nissana , którym Mariusz Ł. jechał do pracy.

Andrzej G. rozpoczął już zamykanie rogatek. „Nie zdążyłem do końca tego, no znaczy ... prawie zamykałem, ale co, no, samochód... na ten, no” - tak 60-letni dróżnik relacjonuje w rozmowie telefonicznej 5 minut po wypadku to, co się stało.

Automat za człowieka

Według PKBWK, właśnIe zbyt późne rozpoczęcie zamykania rogatek było główną przyczyną tragedii. Kolejne to niezachowanie ostrożności przez kierującego nissanem, gęsta mgła, brak informacji z posterunku „Bujny”, że pociąg już przejechał.

Komisja wyciąga wnioski z wypadku - najważniejszy to uaktualnienie regulaminów pod kątem realnego czasu przejazdu pociągów po remoncie torów i analiza możliwości przekwalifikowania przejazdu „Moryc” na przejazd kategorii B, czyli z samoczynną sygnalizacją świetlną i półrogatkami. Dopóki to nie zostanie wdrożone, pociąg ze stacji Piotrków może ruszyć dopiero, gdy uzyska sygnał, że rogatki przy ul. Granicznej są zamknięte. Jest jeszcze szereg innych zaleceń związanych m. in. z organizacją pracy dróżników, podziałem obowiązków.

- Obowiązujący na przejeździe kolejowo-drogowym na ul. Moryca w Piotrkowie Trybunalskim system bezpieczeństwa pozwalał na bezpieczne i właściwe zamykanie przejazdu. Pracownik, zgodnie z obowiązującym i znanym mu systemem, został powiadomiony o wyjeździe pociągu. Powiadomienie przyjął i odnotował jego przyjęcie, w czasie pozwalającym na bezpieczne zamknięcie rogatek. Ponadto posterunek dróżnika jest wyposażony w system wsparcia dróżnika przejazdowego, który dodatkowo podaje informacje o czasie przejazdu pociągu. W dnu zdarzenia system działał. Wykonywane na trasie tzw podzwonienie, zgodnie z obowiązującym regulaminem, było jedynie dodatkową informacją dla dróżnika - Mirosław Siemieniec, rzecznik prasowy PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. przedstawia stanowisko swojej spółki i przypomina, że pracownik obsługujący przejazd posiadał wszystkie niezbędne szkolenia i kursy oraz znał regulamin przejazdu, co pozwalało na właściwe wykonywanie czynności.

PKP zapewnia, że system powiadamiania został już zaktualizowany.
- Po zdarzeniu, w oparciu o prace komisji zakładowej, zaktualizowano system powiadamiania. Pozostaje w nim polecenie dyżurnego ruchu - „nakaz zamknięcia przejazdu” oraz informacja dostępna w komputerowym systemie wsparcia dyżurnego ruchu. Specjalny zespół szczegółowo analizuje zapisy i zalecenia raportu PKBWK. Zdarzenie zostało omówione z pracownikami PLK odpowiadającymi z bezpieczeństwo - wyjaśnia Mirosław Siemieniec.- Dodatkowo specjalny biuletyn, adresowany do wszystkich pracowników, zawiera zalecenia, które wykorzystujemy, by wyeliminować jakiekolwiek okoliczności, które mogłyby stwarzać niepożądane sytuacje na przejazdach. W PLK, dla zapewnienia bezpieczeństwa, pracownicy związani z ruchem pociągów stale uczestniczą w szkoleniach i pouczeniach, prowadzone są również dzienne i nocne kontrole pracy.

Z raportem PKBWK zapoznaje się też prokuratura - dostała go tuż przed świętami. Śledztwo na pewno będzie przedłużone (na razie jest termin do początku maja), a niewykluczone, że w tej sprawie zostanie powołany biegły. Andrzej G. to jedyna osoba podejrzana w tej sprawie. Mężczyzna zaraz po wypadku usłyszał zarzut sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, której skutkiem była śmierć człowieka.
KOMENTARZ na następnej stronie

Jak PKP igrają ze śmiercią

Zatrważające wioski płyną z raportu kolejowej komisji, która wzięła pod lupę tragiczny wypadek z 8 listopada ub. r. na ul. Moryca (przy Granicznej). Obowiązujący PKP system powiadamiania o nadjeżdżających pociągach przypomina starą dziecięcą wyliczankę - „Na kogo wypadnie, na tego bęc” i aż dziw bierze, że wcześniej nikt na tym i innych podobnych przejazdach nie zginął. Dróżnicy komunikują się telefonami na korbkę (to nie żart!), a posterunki kolejowe „podzwaniają” do kolejnych o przejeżdżających pociągach. Według procedur, winny to robić z 2-minutowym wyprzedzeniem, tyle że to fizycznie niemożliwe. Pociąg jadący 120/h, który mija przejazd na ul. Roosevelta pokonuje 2-kilometrowy odcinek do Moryca w niespełna minutę. Gdzie tu zatem czas na zakręcenie korbką i „podzwonienie”?
Marek Obszarny

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto