MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Punkty repasacji pończoch, grzybobrania i lody Bambino - rozmowa z Krzysztofem Pukaczewskim - kolekcjonerem i fascynatem PRL

Alicja Tylkowska
Alicja Tylkowska
Mówimy "PRL" i wszyscy wiedzą, o co chodzi. Jeszcze raz, na chwilę, powrócimy do tamtego klimatu - tym razem za sprawą Krzysztofa Pukaczewskiego - pasjonata, hobbysty i kolekcjonera. Spotkaliśmy się z panem Krzysztofem na pysznej kawie i ciekawej rozmowie w Willisch Cafe

Datowanie eksponatów, które posiada Krzysztof Pukaczewski sięgają wielu lat wstecz. Czasy PRL na tyle go zafascynowały, że postanowił , iż to stanie się sensem Jego pasji. W domu trudno byłoby taką ilość przedmiotów, które obecnie posiada, trzymać, dlatego musiał znaleźć inne rozwiązanie.

Jak powiedział nasz rozmówca, historią najnowszą interesował się od zawsze. Właściwie bliski jest mu cały XX wiek, jednak najbliższy PRL. To właśnie taki okres, którego Krzysztof Pukaczewski dotknął, posmakował i to w świadomy sposób. To stało się w 1989 roku, kiedy ów system się skończył, a pan Krzysztof chodził do szkoły średniej.

Z wiekiem stajemy się coraz bardziej sentymentalni, bo zdajemy sobie sprawę z upływu czasu. Siłą całej rzeczy zatem był sentyment i pasje historyczne, amatorskie i trochę regionalne. Zawsze coś zbieraliśmy w tym PRL-u. Były to serie z "żółtym tygrysem", etykiety po serkach, z puszek, plakaty itd. Cieszę się jednocześnie, bo małżonka i syn również są, w to zbieractwo, trochę wkręceni.

Rzeczy, pan Krzysztof, ma mnóstwo. Prawdziwie byłoby powiedzieć, że "trudno zliczyć". Wszystkie przedmioty jednak są skatalogowane fotograficznie, w pudłach. Wyszło ich ponad... 500. W domu byłoby utrudnione je gromadzić, bo - jak powiedział - nie chce mieszkać w muzeum. Do tego przeznaczone są magazyny i garaż.

- Musiałem to zrobić poza domem, bo jeszcze skończyłoby się to rozwodem <śmiech>. Moja żona ma rygorystyczne podejście do porządków i utrzymania czystości - w tym przypadku byłoby to średnio możliwe. W pudłach znajdują się różne rzeczy - od dużych, jak meble, do zupełnie małych, jak gwizdki, czy pistoleciki na kapiszony. Jestem obecnie w trakcie załatwiania większego pomieszczenia. Głównie chodzi o meble, dla których jest jakby ostatni czas, ponieważ młodsze pokolenie traktuje je już, jako vintage i często - co trochę boli - dają im nowe życie przerabiając w różny sposób. Ja, osobiście, lubię przedmioty nadgryzione "zębem czasu".

W głowie naszego rozmówcy rodzi się ciekawy pomysł

To stacjonarne muzeum. Ten pomysł miałby być zrealizowany, oczywiście, w Wągrowcu. Jak twierdzi pan Krzysztof nie będzie łatwo go zrealizować, ale czas pokaże.

- Chciałbym bardzo, by powstało coś takiego, bo z pewnością byłaby to pociągająca ciekawostka turystyczna.

Najcenniejsze przedmioty? Właściwie wszystkie

Najcenniejszą w kolekcji pasjonata jest zabawka, wóz strażacki, z Częstochowskich Zakładów Zabawkarskich, którą bawił się w dzieciństwie. Z serii niezniszczalnych. Ale pozostają również wszelkiego typu odznaki, wpinki, czy biżuteria - niezbyt wartościowa, bo plastikowa, ale sentymentalna np. takie, jak nosiła mama, czy babcia. Największym, gabarytowo, eksponatem - prócz mebli - jest maluch.

- Jego historia jest niesamowita. Całkiem przypadkowo, od lat, "chodziło" za mną kupno takiego malucha. Najchętniej z początku produkcji - z połowy lat `70. Taki, jakim jeździł mój dziadek. Trafiłem na pana, pod Poznaniem, który miał takiego od kogoś ze Śląska i go wyremontował. W czasie rozmowy okazało się, że pracował w firmie produkującej Tarpany. Wiele się wtedy dowiedziałem. A wspomniany maluch był produkcji polskiej, ale na Włochy. Ten model różnił się trochę od tych na nasz rynek - są to np. białe pasy bezpieczeństwa, żeby jasna koszulka latem się nie brudziła <śmiech>. Co mnie ujęło, to fakt, że sprzedawca tego auta zbierał pieniądze na leczenie wnuka. Więc dalej już nie szukałem.

Wg Krzysztofa Pukaczewskiego ta pasja jest z pewnością jakąś lokatą kapitału, jednak dla hobbysty główną ideą jest zachowanie pewnej spuścizny materialnej. Jak pojawił się na świecie syn pana Krzysztofa, przekształciło się to w myśl, że warto będzie kiedyś mu to wszystko pokazać.

Obecnie nasz rozmówca niewiele rzeczy z "tamtych" czasów kupuje

Ceny staroci idą bardzo w górę. Jednak dzięki spotkaniom z ludźmi wiele przedmiotów, po prostu, dostaje. Po otwarciu wystawy czasowej w Muzeum Regionalnym w Wągrowcu, zaczęły pojawiać się osoby, które, nie wiedząc, co z danym przedmiotem zrobić, zwyczajnie podarowały ją kolekcjonerowi.

- Pojawiła się maszyna do pisania, radiomagnetofon, czy wazon ze sportowych obchodów jakiegoś -lecia. Myślę jednak, że powyżej 15 odkurzaczy i 14 suszarek zacznę to powstrzymywać <śmiech>. Lubię przedmioty, które bezpośrednio nawiązują do historii naszego regionu. Cieszę się jednak bardzo, że tak ludzie reagują, bo to budzi taką naszą pamięć zbiorową. Moim zdaniem my nie mamy przepracowanej pamięci historycznej PRL-u. Jest albo taka słodka, nostalgiczna wersja, albo włącza się ten ciężki IPN i artyleria. Różne osoby - różne oceny.

Jak Krzysztof Pukaczewski ocenia PRL?

- Myślę, że ciężko mówić o tym, wrzucając do worka cały PRL. Były to różne jego etapy, zależne od wszystkiego, nawet od pory roku. Wągrowiec był pięknym miejscem latem, nad jeziorem. Piło się oranżadę z torebki, był saturator. Czasem jednak człowiek tęsknił do napojów w puszce z Pewexu. Cudowne relacje międzyludzkie, fantastyczne wyjazdy z zakładów pracy, wykopki, co przeplatało się np. z pochodami pierwszomajowymi, ale to też, w pewnym sensie było fajne - po nich szło się na lody Bambino. Było to nieco siermiężne, ale my innego świata nie widzieliśmy. Nie można wszystkiego jednoznacznie ocenić, dlatego rozumiem podzielone opinie. Zawsze są jakieś czasy, tak, jak pogoda - zawsze jakaś jest. Ja jestem zdania, że żyjemy w najlepszym z możliwych światów. Jednym jest lepiej innym zaś gorzej. Na pewno jest inna perspektywa PRL-u dziecka, nastolatka, a inny z pozycji naszych mam. Życie nie było dla nich łatwe. Punkty repasacji pończoch, przerabianie zapalniczek na zaworki, maszyny do swetrów...Były dzielne.

Gdyby była możliwość przeniesienia się w "tamte" czasy...

Krzysztof Pukaczewski chciałby przenieść się w czasy, kiedy żyły osoby dla niego ważne - na zasadzie wakacji, spędzanych u babci na wsi.

- Chciałbym się przenieść w formie gościa, turysty. Ze względu na sentyment do ludzi. Nie na stałe. Nie chciałbym doznać uczucia życia w gorszym świecie, kiedy lizałem przez szybkę Pewexu ten "lepszy" świat.

Kawa w Cafe Willisch smakowała wybornie. Co, z takim rozmówcą, nie dziwi. Pan Krzysztof zaprasza serdecznie do obejrzenia wystawy w Muzeum Regionalnym w Wągrowcu. Jednocześnie zachęca do udziału w Nocy Muzeów już 18 maja od 18.00 do 22.00. Będą niespodzianki! Na miarę PRL.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom - fałszywe strony lotniska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto