Przypomnijmy, że w czwartek (18 kwietnia) rano na poddaszu jednego z budynków w gospodarstwie agroturystycznym w Bronkowie pojawił się ogień. Żywioł szybko zaczął trawić obiekt, w którym znajdowała się stajnia, a także mieszkania i pokoje do wynajęcia. Początkowo właściciele oraz mieszkańcy wsi próbowali powstrzymać rozprzestrzenianie się ognia do czasu przyjazdu straży pożarnej.
Kilkanaście zastępów straży pożarnej gasiło pożar w Bronkowie. Akcja trwała prawie przez cały dzień. Do wieczora dogaszano miejsce pożaru. Jak opowiadają właściciele, ostatni zastęp straży pożarnej odjechał po godz. 20.00. Spłonęło praktycznie wszystko.
- Na szczęście nikomu nic się nie stało — mówi Anna Przewłocka, mama właściciela gospodarstwa agroturystycznego w Bronkowie.
Wielu ludzi martwiło się o zwierzęta, ale tych nie było w stajni, gdy zaczął się pożar. Wcześniej zostały już wyprowadzone na wybieg i nie były zagrożone.
Potężny pożar w Bronkowie
Pojawiamy się w piątek (19 kwietnia) rano na terenie gospodarstwa agroturystycznego w Bronkowie. Dzień po pożarze. Z daleka widać, jakie zniszczenia poczynił pożar w największym budynku. Dachu praktycznie nie ma, w środku spłonęło dosłownie wszystko. Wejścia do środka są odgrodzone biało-czerwonymi taśmami.
Właściciele z całą rodziną gnieżdżą się w jednym domu. Spotykamy się w nim z Anną i Katarzyną Przewłocką. Obie panie są bardzo zmęczone.
- Syn pojechał jeszcze składać zeznania na policję. Chcieli go wczoraj wezwać, ale on już nie miał siły po tamtym dniu — opowiada A. Przewłocka.
Właściciele nie wiedzą, skąd wziął się pożar. - Najprawdopodobniej zaczął się w którymś z pokoi do wynajęcia, które znajdują się na poddaszu. Nikogo w tym czasie tam nie było, strażacy podejrzewają zwarcie instalacji elektrycznej, ale czekamy na ich raport — mówi K. Przewłocka, jedna z właścicielek gospodarstwa agroturystycznego. - Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało.
W akcję gaśniczą zaangażowało się mnóstwo osób, jeszcze przed przyjazdem straży.
- Próbowaliśmy gasić ogień na własną rękę. Wiadra wody z każdego podwórka do nas przynoszono. Gasiliśmy tak długo, aż ciśnienie wody zaczęło spadać — relacjonuje A. Przewłocka.
Dodaje, że pomogło im bardzo wielu ludzi. - Z gminy dostaliśmy m.in. kanapę, bo jedna z osób, która wynajmowała u nas pokój, nie miała gdzie spać po pożarze — dodaje pani Ania.
Budynek był ubezpieczony. - Ale na decyzję o wypłaceniu pieniędzy musimy poczekać. Mamy nadzieję, że nie będzie z tym problemów — mówi K. Przewłocka.
Zbiórka dla stadniny koni w Bronkowie. Co jeszcze jest potrzebne?
Zaraz po pożarze uruchomionych zostało kilka zbiórek, ale zweryfikowana jest tylko jedna - https://szczytny-cel.pl/z/bronkow
Właściciele podkreślają, że otrzymali ogromną pomoc od przyjaciół, mieszkańców oraz gminy Bobrowice i nie potrzebują wsparcia "rzeczowego".
- Mieliśmy braki, jeśli chodzi o siano dla koni, ponieważ wszystko spłonęło — opowiada Katarzyna Przewłocka. - W tym przypadku też otrzymaliśmy pomoc. Jedyne czego nam brakuje, to materiałów na poszycie dachowe. Chcemy jak najszybciej wykonać chociaż prowizoryczną wiatę, aby konie miały gdzie się schować.
Rodzina z Bronkowa jest pod opieką gminy Bobrowice. Na miejscu już wczoraj był wójt Wojciech Wąchała oraz przedstawicielki ośrodka pomocy społecznej.
- Robimy, co możemy. Wspieramy rzeczowo, zaoferowaliśmy pomoc psychologiczną oraz zasiłek z tytułu zdarzenia losowego — wymienia W. Wąchała. - To wielka tragedia dla całej rodziny. Przekazaliśmy kontakt do fundacji, gdzie została uruchomiona zbiórka. Liczymy, że niedługo właściciele stadniny staną na nogi.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Rodzina z Osiecznicy potrzebuje pomocy po pożarze. Ogień strawił potężny budynek gospodarczy oraz sprzęt rolniczy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?