Wiadomo, że pracownik nie wpadł przez przypadek do maszyny mielącej glinę. Udrażniał ją i powinna być wtedy wyłączona.
Inspekcja pracy i prokuratura nie wypowiadają się na razie na temat przyczyny wypadku. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że do tragicznego zdarzenia doszło prawdopodobnie przez błąd w komunikacji. Kiedy 39-latek zszedł do maszyny mielącej glinę, by wyciągnąć kamień, była ona wyłączona. Dlaczego została włączona, nim zdążył wyjść i kto za to ponosi odpowiedzialność?
- Na razie nie możemy mówić o przyczynach wypadku i odpowiedzialności, musimy najpierw rozpytać pracowników, przesłuchać poszkodowanego - mówi Andrzej Cegła, kierownik piotrkowskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy.
39-letni mieszkaniec gminy Moszczenica trafił do szpitala im. Kopernika w Łodzi z rozległymi obrażeniami obydwu nóg. Mógł zginąć, gdyby maszyny nie udało się wyłączyć na czas. Dopiero w ciągu najbliższych dni okaże się, czy w jednej nodze odzyska czucie na tyle, by nie była konieczna amputacja.
- Przeżywamy tę tragedię, nigdy wcześniej nie doszło na terenie naszego zakładu do podobnego zdarzenia, teraz staramy się pomóc pracownikowi i jego rodzinie - mówi Zdzisław Gliszczyński, dyrektor cegielni.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?