Autokary z dziećmi z domu dziecka z Ukrainy zatrzymały się w Piotrkowie. Mieszkańcy ruszyli z pomocą ZDJĘCIA
Autokary zatrzymały się w Piotrkowie przed południem. Podróżowało nimi 157 osób - dzieci z sierocińca z miejscowości Światopietrowsk wraz z opiekunami i rodzinami kierowców.
- To był nieplanowany postój, pierwszy od granicy. Myśleliśmy, że dojedziemy do Wrocławia i tam będzie dłuższy postój. Ale musieliśmy tutaj, w Piotrkowie, bo kierowcy musieli mieć przerwę - mówi Walery Myroniuk, właściciel firmy transportowej organizującej przewóz dzieci do Niemiec. Jak dodaje, jechali czterema autobusami i w jednym zapaliła się kontrolka. - Myśleliśmy, że to awaria, ale okazało się, że nie, ale ściągnęliśmy jeszcze jeden autobus.
Na parkingu pod Auchan wszyscy pasażerowie zostali szybko otoczeni opieką. Na miejscu byli wolontariusze Widzialnej Ręki, radni piotrkowscy Dariusz Cecotka i Mariusz Staszek oraz bardzo wielu mieszkańców Piotrkowa. Ludzie stawili się natychmiast, gdy na portalu społecznościowym Facebook przeczytali apel o pomoc dla dzieci z Ukrainy. Dosłownie zasypali Ukraińców zakupami i darami.
- Byłam wczoraj na granicy i byłam wzruszona zachowaniem wolontariuszy, ich pomocą, bo podchodzili, pomagali, tak jakby w ogóle nie byli zmęczeni, ale to co zobaczyłam dziś pod Auchan, to było niesamowite. Ludzie biegli, żeby zdążyć dać kupione rzeczy dzieciom - mówi wzruszona pani Anastazja, Ukrainka, która od 17 lat mieszka w Piotrkowie i stąd pomaga rodakom uciekającym z Ukrainy.
Wzruszenia nie ukrywa też Walery Myroniuk.
- Bardzo nas tu Polacy podjęli. Jak rodzinę. Zawsze nam pomagali, ale dziś już mówiliśmy, żeby odjechać, bo oni ciągle coś donosili. Mamy tyle rzeczy, że przez miesiąc wystarczy, aż nadto - mówi.
Oprócz mieszkańców w pomoc uchodźcom zaangażowały się też firmy: Haering, który zapewnił wszystkim obiad oraz Nowalijka, która zatankowała do pełna autokary. Posiłki dostarczyły też "To i Owo Bezglutenowo" oraz "Przystanek kanapka", a herbatę restauracja Meckier.
Cała grupa podróżująca autokarami mogła odpocząć na terenie ZSP nr 2 w Piotrkowie. Tam też pojawili się mieszkańcy Piotrkowa z pomocą - po apelach o odzież i ręczniki dla dzieci pod Piomę zaczęły przyjeżdżać samochody z darami.
- Ludzie są niesamowici, były potrzebne ubranka dla dzieci, skarpetki, majteczki i ręczniki. Mieszkańcy przynieśli nam tak bardzo dużo darów, że jeszcze mnóstwo zostało. Uzgodniłam z wiceprezydentem, że zostaną w szkole i tam możemy przyjmować kolejne dary, bo na pewno będą jeszcze potrzebne - mówi Lidia Łopusiewicz, dyrektor ZSP nr 2 w Piotrkowie, gdzie dzieciom zorganizowano odpoczynek.
Były filmy, zabawy, sala sportowa. Do szkoły przyszła część kadry, która pomagała w opiece. Przychodziło też wielu mieszkańców, którzy oprócz zakupów przynosili własnoręcznie robione kanapki.
- To było wzruszające, pojawiło się tyle osób i przynieśli tyle rzeczy, że autokary, już załadowane pod dach, nie zabrały wszystkiego. To co zostało - na trzy busy - przewieźliśmy do magazynu Widzialnej Ręki i będzie służyło kolejnym potrzebującym. Na parkingu pod Auchan zostawiliśmy też busa, bo mieszkańcy ciągle donosili nowe zakupy - mówi Anna Kołacińska-Trzeciak, członek zarządu stowarzyszenia Dzieci i Młodzieży HARC, które razem z Widzialną Ręką i służbami Starostwa Powiatowego w Piotrkowie organizuje pomoc dla obywateli Ukrainy w Piotrkowie i powiecie.
Na miejscu była policja i Inspekcja Transportu Drogowego.
Swoje pomieszczenia - natryski - uchodźcom udostępniła też kryta pływalnia OSIR przy ul. Belzackiej. Wiadomo już, że ta pomoc będzie bardzo potrzebna, bo przez Piotrków przejeżdżają kolejne grupy - mniejsze i większe. W sobotę wieczorem na odpoczynek przyjedzie 5 rodzin, na które czekają pracownicy Językowej Szkoły Podstawowej im. Agnieszki Holland w Piotrkowie. Jutro szkoła przyjmie też kolejną grupę dzieci z Ukrainy.
- Pracownicy będą tam czuwać całą noc, bo niewykluczone, że zatrzymają się tam inne rodziny uciekające z Ukrainy - dodaje Anna Kołacińska-Trzeciak.
Cztery autobusy wyruszyły w dalszą podróż przed godziną 18. Jadą do Fryburga.
- Dzieci zostają tam na 100 procent, opiekunowie też, kierowcy i ja jeszcze nie wiemy, co dalej - przyznaje pan Walery Myroniuk. Sam pochodzi z miasta Kowel, tam działa jego firma transportowa, tam został jego starszy syn, który jest miejskim radnym. Młodszego, Arka, pan Walery zabrał ze sobą. - Starszy syn, który ma 21 lat, organizuje pomoc i broń.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?