Jak już woda przeleje się przez ten dołek, to koniec, to będziemy już mieli wodę w domu - mówi Regina Baryła z Przygłowa w gminie Sulejów. Skąd ta pewność?
– A bo to pierwszy raz? Mówią, że przyroda jest nieobliczalna, ale my już wiemy, co zrobi rzeka – kiwa głową kobieta.
Pani Regina z roku na rok jest coraz starsza, coraz trudniej żyje jej się w cieniu rzeki Luciąży, która w ostatnich latach występuje z brzegów nawet trzy razy w roku. Coraz bardziej żal, kiedy na uporządkowane podwórze rzeka nanosi brud, a i mąż, pan Eugeniusz, ma coraz poważniejsze problemy z poruszaniem się. Co będzie, kiedy przyjdzie wielka woda, jak w 2010 roku?
– To było 6 godzin. Rano rzeka jeszcze była w brzegach, po południu wyjechałam na pogrzeb, a wieczorem dzwoniła już wnuczka, że rzeka jest na podwórku – wspomina Regina Baryła.
Tym razem rzeka zachowuje się w miarę przewidywalnie, ale wymusza na rodzinie już od połowy ubiegłego tygodnia spoglądanie na nią z niepokojem. Pani Regina ma gotowy scenariusz.
– Jeśli wyleje, to mam gumowce, w razie czego wodery. Opału z komórek już się nie uratuję, bo to szybko będzie. Kury tylko trzeba będzie wyłapać, bo szkoda, żeby się potopiły. I będziemy musieli uciekać – mówi mieszkanka Przygłowa.
U pięcioosobowej rodziny Misztelów z Sulejowa, Pilica zaczęła straszyć w minioną środę, kiedy rozlewisko stało się widoczne jakieś 60 metrów od domu. - Nie można wcześniej przygotować się na to nieszczęście. Kiedy przychodzi woda po prostu ratujemy, co się da i musimy się ewakuować - mówi Krzysztof Misztela.
Worki z piaskiem, którymi czasami udaje się powstrzymać na chwilę rzekę, nie zawsze zdają egzamin. I tak też było w maju 2010 roku...
U obydwu rodzin rzeka na podwórze zawitała już nieproszona dwukrotnie w kolejnych latach i w lutym tego roku. Tak też było u Skoczylasów z Białej.
– U nas Pilica teraz jeszcze stoi w brzegach, ale obserwujemy ją. Wiemy już, że jak podniesie się jej poziom w Przedborzu, to i tragedia u nas będzie – mówi Adam Skoczylas.
I ta rodzina przeżyła tragedię w 2010 roku, kiedy rzeka zalała uprawy, zabudowania, a chyba tylko jakimś cudem udało się wyratować z tego kilkanaście krów.
Jak dziś wygląda sytuacja u wszystkich tych rodzin? W środę, przed oddaniem tego numeru do druku, kiedy z nimi rozmawialiśmy, wiedzieli jedno – rzeki są pełne, jak do topniejącego śniegu dojdą obfite opady deszczu, nie będzie już czasu na gadanie.
– Rozumiem obawy mieszkańców, ale mogę zapewnić, że nie spodziewamy się fali na Pilicy, a w Zalewie Sulejowskim mamy jeszcze zapas na 15 mln metrów sześciennych wody. Nie ma na razie zagrożenia, że Zalew nie przyjmie tego, co spływa Pilicą - mówi Tadeusz Bienias, kierownik oddziału Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Smardzewicach. – Wiem też, że nie jest planowany, bo nie ma takiej potrzeby, zrzut ze zbiornika cieszanowickiego, więc woda w Luciąży nie powinna gwałtownie przybrać.
O 2010 roku w gminie Sulejów pamiętają wszyscy. Straty sięgnęły wówczas 3,5 miliona złotych. Pamiętają mieszkańcy, którzy wtedy byli ewakuowani, a potem, kiedy rzeki wróciły do swoich koryt, ze łzami w oczach oglądali szkody.
Pamiętają miejscy urzędnicy, którzy opisywali straty, szukali miejsc dla ewakuowanych i pamiętają sulejowscy strażacy, którzy pomagali mieszkańcom.
Nie pamiętać zdają się tylko zarządcy wód. Wojewódzki zarząd melioracji na Luciąży i Baryłach "położył już krzyżyk". Nie ma pieniędzy na wysiedlenie rodziny, a wyregulować rzeki w tym miejscu nie można, bo występują chronione gatunki zwierząt – to stanowisko nie zmienia się od lat.
Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie potrzebę ratowania ludzi przed żywiołem przynajmniej widzi. Ale... wciąż od kilku lat napotyka na kolejne przeszkody. Najpierw nie było pomysłu, co zrobić, potem nie było pieniędzy, a potem, kiedy już przyznano, że robić trzeba i wiadomo co, pieniądze są, zagrał "czynnik zewnętrzny. W ubiegłym roku, jak się okazuje, nie udało się zarządowi rozstrzygnąć dwóch przetargów na opracowanie dokumentacji dla inwestycji mającej polegać na oczyszczeniu i pogłębieniu Zalewu Sulejowskiego oraz pogłębieniu Pilicy na newralgicznym sześciokilometrowym odcinku.
Przypomnijmy. RZGW w 2011 roku dostał obietnicę przyznania na tę inwestycję ponad 41 mln zł z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. W ubiegłym roku miała zostać wykonana dokumentacja, w tym roku miały ruszyć prace i zakończyć się w przyszłym roku.
Przed kilkoma dniami RZGW ogłosił kolejny przetarg.
- Dwóch poprzednich przetargów nie rozstrzygnęliśmy, ponieważ w pierwszym oferty znacznie przekraczały założony budżet, a w drugim nie było żadnej oferty - mówi Urszula Tomoń, rzecznik RZGW w Warszawie. - Mamy nadzieję, że tym razem uda się rozstrzygnąć przetarg. Wówczas prace rozpoczęłyby się w przyszłym roku. Nam też bardzo na tym zależy, bo to inwestycja znajdująca się na liście tych najważniejszych, priorytetowych.
Burmistrz Stanisław Baryła informację o przesunięciu się robót o kolejny rok, przyjął westchnieniem "O, Boże".
– Nie jesteśmy zarządcą rzeki, ale to my i nasi mieszkańcy przeżywany tragedie, kiedy rzeka wylewa. Pozostaje nam mieć nadzieję i liczyć, że ta inwestycja w końcu się rozpocznie - mówi Baryła. Burmistrz zapewnił też, że w sprawie rodziny Baryłów z Przygłowa będzie rozmawiał z radnymi i szukał prawnych rozwiązań, jak można pomóc.
- Mieliśmy mieszkanie na piętrze ośrodka zdrowia, ale nie nadawało się dla państwa Baryłów, bo pan Baryła ma problemy z chodzeniem. Wiem, że chcieliby być wykupieni i kupić sobie jakiś domek z daleka od rzeki, ale wciąż szukamy pomysłu, jak prawnie, my jako gmina, możemy im w tym pomóc - mówi burmistrz.
Sytuację Misztelów może już z kolei poprawić chyba tylko pogłębienie Pilicy. Kiedy przed laty RZGW miał pieniądze na wykup zagrożonych zalewaniem gospodarstw, nie udało się dojść do porozumienia i Misztelowie zostali. Teraz przyznają, że coraz bardziej mają już dość mieszkania po sąsiedzku z Pilicą.
Rzeka Pilica stan ostrzegawczy wynoszący 180 cm przekroczyła nad ranem 1 kwietnia. W środę po południu osiągnęła 219 cm i zbliżyła się już do alarmowego wynoszącego 230 cm. W niedzielę stan wody w Sulejowie wynosił 251 cm.
Luciąża stan ostrzegawczy (350 cm) osiągnęła w nocy z poniedziałku na wtorek i bardzo szybko przybrała osiągając w środę 359 cm. Stan alarmowy wynosi tu 380 cm, ale Luciąża wylewa, nim ten stan osiągnie. W niedzielę poziom rzeki wynosił 379 cm.
Luciąża tworzy już w Przygłowie duże rozlewiska
Eugeniusz Baryła ma problemy z poruszaniem się. Jeśli przyjdzie wielka woda ze strony Luciąży, akcja ratunkowa może być trudna i niebezpieczna dla niego
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?